sobota, 9 maja 2015

Prolog

Słońce jeszcze dobrze nie wzeszło, gdy do domu rodziny Nara zapukali ANBU. Na niewiele się zdało uprzejme stukanie. O tak wczesnej porze w środku lata nikt nie miał szans zastać domowników na nogach. Nikt w tej rodzinie nie miał zwyczaju wstawać rano, a próby zmienienia tego nawyku kończyły się raczej nieciekawie. Właśnie z tego powodu dwójka stojących na dworze shinobi wymieniła niepewne spojrzenia zanim zdecydowała się na mocniejsze uderzenie w drzwi. 
Może mieliby jeszcze szansę ujść bez szwanku gdyby otworzył im Shikaku albo jego syn, ale szczęście im dziś nie sprzyjało. Gdy w progu pojawiła się Yoshino Nara, rozczochrana, w szlafroku i z miną nie zapowiadającą nic dobrego mało brakowało, by zerwali się do ucieczki. Powstrzymała ich jedynie wizja wściekłej Hokage. 
-Dlaczego nachodzicie nas o tak wczesnej porze, panowie? - Spytała względnie spokojna kobieta z uśmiechem, który nie obejmował oczu. Jeden z "gości" czym prędzej podniósł z ziemi i podał jej wysoki stos papierów.
- To dla Shikamaru.- Chciał cofnąć się o krok, ale jej złowrogie spojrzenie przyszpiliło go w miejscu.
-Nie pytam, co przynieśliście, ani dla kogo. Chce wiedzieć dlaczego tu jesteście akurat teraz? -Dalej nie podniosła głosu ale oni już znali przebieg tej rozmowy. To nie była ich pierwsza konfrontacja z żoną głównego stratega Konohy.
-Hokage... kazała nam przekazać te dokumenty jak najszybciej Narze Shikamaru. - W tym momencie dostał po głowie. Jej nic nie mogło pohamować.
- Trzeba było zaczekać aż się obudzimy, a nie nachodzić nas skoro świt w niedziele!
Złapała upuszczone dokumenty i trzasnęła drzwiami tak, że zamroczony po ciosie ANBU dostał nimi w twarz. Zatoczył się do tyłu i jękną. Słysząc w tle śmiech towarzysza, wymruczał gniewnie:
- Wiesz, że następnym razem ty mówisz, a ja stoję z boku i się przyglądam, prawda?
Mężczyzna natychmiast zacisną usta i poszedł pomóc kompanowi wciąż nękany napadami chichotu.
-Zastanawiam się co takiego zrobiliśmy, że Tsunade nas tak nienawidzi? - Mrukną schodząc po schodach.
- Może usłyszała jak komentujesz jej biust.- Zasugerował kolega, na co drugi shinobi zamyślił się głęboko, zastanawiając się nad tą możliwością i jej ewentualnymi skutkami.
***
 Yoshino mamrocząc pod nosem coś nie zrozumiałego skierowała się do pokoju syna. Przyzwyczajony do porannych wrzasków matki nie zareagował na zamieszanie i dalej pogrążony był we śnie.
Śnie przerwanym gwałtownie przez stertę papierów, która znienacka wylądowała na jego brzuchu. Otworzywszy zaspane oczy zobaczył stojącą nad nim szatynkę.
-Bierz się do pracy. To dokumenty dla czcigodnej Hokage.
Młody człowiek odprowadził matkę wzrokiem do drzwi, zrzucił z siebie zawadzający przedmiot, zamkną oczy i wtulił głowę w poduszkę . Wrodzona ciekawość nie dawała mu jednak odpłynąć z powrotem do krainy snów. Z westchnieniem zsunął się z łóżka, niechętnie biorąc do ręki pierwszy dokument i czytając go pobieżnie.
Kolejny tydzień nawet się nie zaczął, a już zapowiadał się męcząco. 
***
Dzwonek do drzwi wybrzmiał po raz ósmy, a Temari leżąca na łóżku w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączka zacisnęła palce na prześcieradle. "Odpuszczą sobie, uznają, że nas nie ma i odpuszczą". 
-Ding ding dong, ding ding dong.
"Tylko spokojnie, spokojnie" uśmiechała się ironicznie do sufitu sama nie wiedząc czemu.
-Ding ding dong, ding ding dong.
-Aaaaaaaaa, niech cię Gaara.
Uderzyła pięściami o materac i pobiegła do drzwi wejściowych. W czasie który jej to zajęło dźwięk dzwonka rozległ się jeszcze raz - siedziba rodowa No Sabaku była doprawdy ogromna.
Z hukiem otworzyła "wrota" i spojrzała wilkiem na dwóch shinobi stojących na progu . Cofnęli się czym prędzej. Mieli takie wyrazy twarzy, że jej złość trochę osłabła, ale tylko trochę.
-Gadać czego chcecie i spadajcie zanim stracę cierpliwość.
- Kazekage, to znaczy pani brat, to emm...- Plątał się.- Kazał przekazać te dokumenty.
Wyciągnął rękę z pojedynczym plikiem kartek. Młoda kobieta odebrała je, a kiedy podniosła wzrok tamtych już nie było. Uśmiechnęła się pod nosem, mieli chociaż na tyle rozumu by jej posłuchać. Wcale nie gruby plik papierów świadczył, że jej brat też się czegoś w końcu nauczył. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że powrót do łóżka jest już bezsensowny. Zamiast tego zrobiła sobie herbatę i usiadła na kanapie w salonie przeglądając formalne pisma. Po przeczytaniu westchnęła głęboko i powlokła się na górę. Na schodach napotykając średnio przytomnego Kankurou.
- Co to za krzyki od rana siostruś? Czyżby ktoś napadł wioskę?
-Nie, ktoś postanowił męczyć mnie papierkową robotą od rana. - Odparła zaciskając usta.
- Ugh. Nie uszkodziłaś ich prawda? Nie chce się znowu tłumaczyć Gaarze.
-Nie. Najwyraźniej mam dziś dobry humor.
Minęła go, a on odwrócił się za nią z szeroko otwartymi oczami i ustami. Był w najprawdziwszym szoku.
- Chyba ustanowię dzisiaj święto.- Wymruczał do siebie.
-Co tam mamroczesz?
-A nic, nic.
***
Weszła do pokoju i przebrała się w swój uniform. Następnie wyciągnęła z szafy zwój i zapieczętowała w nim ubrania na tydzień, poszła jeszcze do łazienki. Kiedy z zarzuconym na plecy wachlarzem weszła do jadalni, Kankurou zerknął na nią zaciekawiony. Bez słowa zabrała się do przygotowanego przez niego śniadania. Gdy otworzył usta by zadać pytanie, uprzedziła go.
- Idę do Konohy, pozwiedzać, po spotykać się z ważnymi ludźmi. Nudna ambasadorska misja mająca na celu utrzymanie dobrych stosunków z sojusznikiem.
Nic nie odpowiedział, tylko na powrót wbił wzrok w talerz. Reszta śniadania upłynęła im w milczeniu. Dziesięć minut później usłyszał trzaśnięcie frontowych drzwi.
-Uważaj na siebie, siostruś.- Powiedział cicho do pustego domu. 

2 komentarze:

  1. No ciekawie się zapowiada ^^ Sama zauważyłaś, że mamy nawiazania do podobnych postaci w prologu, więc nie ma opcji, tzreba czytac, co dalej ;D Już obserwuje, juz mi nic nie umknie! Matka Shikamaru swietnie opisana, tak bym ją sobie wyobrażała w niedziele rano ;D Opisy ciekawe, wgl jestem zachęcona bardzo. ;) Cieszę się, że tu wpadłam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi, że prolog cię zaciekawił. Co prawda wiem, że w pierwsze rozdziały nie są jakieś cudowne, ale no cóż. To były początki, a ja staram się wciąż uczyć. Mam nadzieje, że błędy Cię nie odstraszą.

      Usuń

Obserwatorzy