wtorek, 19 stycznia 2016

6.Wierzyć, a wiedzieć.

Wiem, że zawaliłam. Naprawdę wiem, że strasznie zawaliłam. Proszę jednak wszystkich czytelników, którzy mają pełne prawo skopać mi cztery litery w komentarzach, o wcześniejsze przeczytanie notki. Gwarantuje, że po jej skończeniu będziecie chcieli mnie zabić jeszcze bardziej. 



Niesione wiatrem ziarna piasku przysłaniały horyzont. Szaty leżącego na ziemi chłopaka łopotały i wzdymały się pod wpływem podmuchów.
Budził się powoli. Powieki miał zlepione, a oczy piekące, w gardle czuł suchość. Zakaszlał, usiłując się podnieść. Wymęczone mięśnie nie miały siły unieść przysypanego piaskiem ciała. Upadł z powrotem na ziemię. 
Zemdlał. 

Ponowne przebudzenie przyniosło nieznośny ból głowy. Wiatr umilkł, a słońce wzniosło się wysoko nad horyzont. Leżał twarzą do ziemi, usta miał pełne piachu. Wiedział, że jest odwodniony. 
Z trudem zdołał usiąść. Wypluł piasek, przetarł oczy dłonią. Gorąco od razu zaczęło mu doskwierać. Zmuszał się do brania głębokich wdechów, by uspokoić oddech. Potrząsnął głową, chcąc choć trochę się rozbudzić. Uchylił powieki i starając się nie zwracać uwagi na rażące go światło, rozejrzał się. Leżał w samym środku głębokiej na 10 metrów wyrwy. 
"Świetnie!" 
Wplótł dłonie we włosy, nie potrafiąc się opanować, kiedy przypomniało mu się dlaczego tu jest. Łzy mimowolnie napłynęły mu do oczu, oddech stał się drżący. Jego siostra... Dlaczego to musiała być jego siostra? Wstrząsnęły nim dreszcze. 
Kilkanaście minut zajęło mu opanowanie się, ale ostatecznie instynkt shinobi wziął w nim górę nad rozpaczą. Musiał wrócić do Suny. Musiał się wszystkim zająć. Jego chwila słabości i tak trwała już za długo. 
Wstał, chwiejąc się i zataczając, dłonie oparł na kolanach, kręciło mu się w głowie. Nie sądził wcześniej, że jego stan jest aż tak zły. Przymknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył tuż przed sobą zobaczył czyjąś dłoń. Podniósł głowę, szukając twarzy jej właściciela i jedyne co zdążył zauważyć to ciemny kaptur i para błyszczących, błękitnych tęczówek. 
Potem dostał kopniaka prosto w splot słoneczny. Uderzył o ziemie bez tchu, tracąc kontakt z rzeczywistością. 



***

Obserwowała go z pod przymrużonych powiek, lekko marszcząc brwi.
Spał już trzynaście godzin bez przerwy, co z pewnością nie było normalne zwłaszcza, że nie reagował na próby budzenia. Widziała, że lekarze zaczynają się denerwować.Wciąż zaglądali do ich sali, mierzyli mu temperaturę, puls. Wszystkie wyniki miał w normie. Nie rozumieli powodów jego stanu. Był dla nich zagadką.  
Przygryzła delikatnie dolną wargę. Miała pewną koncepcję  związaną z jego stanem. Problem polegał na tym, że żaden lekarz z obecnej zmiany nie był shinobi i nie potrafił wyczuć chakry. Ona zaś, choć nie byłą wybitna w określaniu jej poziomu wiedziała, że w wypadku Shikamaru oscyluje on około zera. 
Od czasu kiedy obudził się w nocy cały roztrzęsiony ilość jego chakry zaczęła spadać na łeb na szyję i miał jej obecnie bardzo mało. Dla organizmu ninja to nie było coś co dało się łatwo przetrwać, zbyt przyzwyczajony był do obecności tej dodatkowej mocy. Prawdopodobnie dlatego wszedł w stan w którym mógł jej zaoszczędzić najwięcej.
Przekrzywiła głowę, zastanawiając się, jak to się stało, że stracił tak dużo chakry śpiąc. To było tak, jakby wciąż wykonywał nieświadomie jakieś jutsu, a to było niemożliwe. 
"Chyba, że..." 
Rozejrzała się dookoła, sprawdzając, czy nikogo nie ma w pobliżu. Nie było. 
Lekarze zaglądali do nich co piętnaście minut, więc licząc na oko miała jeszcze dziesięć do następnego obchodu. Wystarczająco dużo jak dla niej. Podniosła odrobinę prawy przegub i zaczęła odłączać kroplówki, potem to samo zrobiła z lewym. Usiadła. 
Była tutaj obca, nie zamierzała robić rabanu mając niepotwierdzone informacje. Zanim porozmawia z lekarzami, musi coś najpierw sprawdzić. Chwyciła za swoją "Pikającą maszynę" która na szczęście miała kółka i powoli wstała. Nie mogła jej odłączyć bo wszystko by się od razu wydało, mechanizm uznałby ją za martwą, co na pewno zwróciłoby uwagę personelu. 
Przeszła pięć kroków, które dzieliły ją od łóżka Nary i przysiadła na jego skraju, przyglądając się chłopakowi. Miał niezdrowy zielonkawy odcień skóry, będący wynikiem przyjmowania odtrutki. Pod jego oczami zaznaczyły się wyraźne cienie, na podbródku pokazał się krótki, dwudniowy zarost, włosy miał w nieładzie. Przyłapała się na tym, że po prostu na niego patrzy zamiast zająć się czym powinna. 
Położyła dłoń na jego dłoni i skupiła się na przepływie chakry w jego ciele. Coś było z nim zdecydowanie nie tak. Spróbowała wprowadzić odrobinę swojej energii do organizmu Shiki, by zobaczyć jak zareaguje. Ledwo jej chakra zmieszała się z jego, poczuła jak coś dziwnego zmusza ją do dania z siebie więcej. Spróbowała cofnąć rękę, ale jej się nie udało. Była jak przyklejona. Chciała przerwać swoje badanie lecz nie była w stanie. Czuła jak w zastraszającym tempie traci coraz więcej mocy. Odetchnęła głęboko starając się uspokoić. 
"Co jest? Co to ma być?" 
Szarpnęła ramieniem, co oczywiście nic nie dało. 
"Nie żartujcie sobie ze mnie!"
Lewą ręką pociągnęła za prawą, przytwierdzoną do dłoni Nary. Wciąż nic. Wstała i zaparła się nogami. 
" Co to ma być do kurwy...Chichot...nędzy?...Ciemny korytarz, budzący wrażenie klaustrofobii. Co się dzieje? Ściany były mokre. Co to? Jakaś postać leżąca na podłodze. Krew. Czarne włosy. Biały pokój. Kunai. 
Ból. 
Ból. 
Ból. 
Światło." 
Siła wiążąca dłonie jej i Shikamaru puściła nagle. No Sabaku poleciała do tyłu, uderzając plecami w ramę swojego łóżka. Maszyna wyła. 
- Co to kurwa było?!- Wrzasnęła. Dygotała, chakry pozostało jej akurat tyle by utrzymać przytomność. 
- Nie wiem.- Odpowiedź, którą usłyszała była niewiele głośniejsza od szeptu, a ledwo uchylone oczy Nary były tak samo przerażone jak jej.  


***

- Kankurou, został jeszcze kilometr.
- Ok.- Odparł nie przerywając biegu i nie patrząc na nią. Zerknęła na niego niepewnie, zastawiając się, czy powinna mu przypomnieć o wcześniejszych ustaleniach. 
- Kankurou...
- Aaaa, tak- zatrzymał się, a ona mało w niego nie wpadła- faktycznie.
Stali przez chwilę przyglądając się sobie. Biegli cały czas, także w nocy, robiąc tylko krótkie przerwy. Nie byli pewni jakby zareagowała Tsunade gdyby pokazali się jej w obecnym stanie. Otrzepali się więc z kurzu i postarali nie wyglądać na tak zmęczonych, jak w rzeczywistości byli. Resztę drogi przeszli spokojnym marszem, żeby nie można ich było posądzić o próbę ataku. 
Zbliżali się do bramy Konohy. Zobaczyli jak ktoś ze straży wychodzi przed wrota. Nie było to nic dziwnego, pewnie chciał sprawdzić ich ochraniacze, upewnić się że są niegroźni. Kankurou bez żadnego wahania podszedł do niego wyciągając przed siebie dłoń ze znakiem Suny, ale ku jego zdziwieniu mężczyzna nie wziął od niego kawałka metalu z wyrytymi insygniami. Zamiast tego w głowę No Sabaku została wycelowana katana. Lalkarz zmarszczył brwi zaskoczony. Czuł jak znajdująca się krok za nim Matsuri cała się spina. 
- Ani kroku dalej. - Powiedział spokojnie strażnik. - Ręce przy sobie. - Dodał wskazując na wciąż zawieszone w powietrzu ramię bruneta. Ich miny mówiły jasno, że nie wiedzą co się dzieje. 
- Dostałem odgórny rozkaz nie wpuszczania do miasta nikogo pochodzącego z Suny, bez pozwolenia Hokage. Poczekamy tu do jej przybycia.- Konoszański ninja, po wypowiedzeniu tych słów stanął w rozkroku przed nimi. Zdawał się, że nie ma zamiaru wyjaśniać więcej. 
Kankurou i Matsuri spojrzeli na siebie i wzruszyli ramionami. Nie był sensu się kłócić. Usiedli na ziemi czekając na Piątą i starając się zrozumieć co takiego mogło się stać.


***

Płaszcz unosił się za nią, kiedy szybkim krokiem przemierzała ulice. Ludzie oglądali się, kiedy ich mijała i szeptali coś do siebie, ale ona nie zwracała na to uwagi, przyzwyczajona do takiego zachowania. 
Wszystko się komplikowało. Wszystko po kolei się waliło. Zbyt dużo rzeczy działo się naraz, a cholerny Kazekage nie odpisywał. 
- Możesz odjeść.- Powiedziała, może trochę zbyt ostro, do przełożonego warty, pilnującego dwójki wymęczonych shinobi. Im też rzuciła stanowcze spojrzenie.
- Za mną.- Odwróciła się na pięcie i skierowała z powrotem do miasta. Ani razu nie zerknęła za siebie, by sprawdzić czy za nią idą. Poprowadziła ich plątaniną uliczek, aż kompletnie stracili orientację. Zostawili za sobą bogate dzielnice i zagłębili w brudne, szare rejony miasta. Para ninja zerkała na siebie niepewnie, nie śmiąc się odezwać w obecności kobiety, która wydawała się być wytrącona z równowagi. Nagle się zatrzymała. Wprowadziła ich do małego, zniszczonego domu i zatrzasnęła za nimi drzwi. 
Kankurou rozejrzał się po pomieszczeniu. Stare spróchniałe krzesła, bałagan, wszędzie tony kurzu. Widocznie nikt tu nie sprzątał od lat. Nie miał pojęcia dlaczego Hokage przyprowadziła ich właśnie w to miejsce. Atmosfera wokół była co najmniej dziwna. Już od momentu w którym zostali zatrzymani pod bramą zaczął spodziewać się złych wieści. Teraz idąc powoli po skrzypiącej niemiłosiernie, drewnianej podłodze, czuł narastające, nieprzyjemne uczucie w żołądku. Czy Konoha zachowuje się tak dziwnie, bo jego siostrze się pogorszyło? W jakim celu zostali zaprowadzeni do opuszczonej rudery na obrzeżach miasta? Odruchowo poprawił saszetkę z bronią. Cokolwiek się tu działo, postanowił, że będzie na to gotowy. Idąca obok Matsuri zauważyła jego ruch. Niemal niezauważalnie skinęła głową.
Choć ich wymiana zdań była prawie niewidoczna, nie umknęła Hokage. Mimo to kobieta, nie odezwała się słowem. 
Weszła z nimi po chwiejnych schodach na piętro. Farba odchodziła od ścian, a z sufitu zwieszały się pajęczyny. Tsunade przeszła wąskim korytarzem do malutkiego salonu i zamaszystym ruchem usadowiła się na kanapie rozpościerając ramiona. 
- Przepraszam za całe to zamieszanie. Witajcie w jednym z naszych posterunków ANBU.- Stwierdziła rezolutnym tonem. 
- Siadajcie.- Dodała wskazując im dwa krzesła. Shinobi z Suny zamarli, przyglądając się meblom podejrzliwie. Byli niemal pewni, że nie było ich tam kiedy wchodzili. 
- Sai przestań się czaić.- Mruknęła kage przewracając oczami. W rogu pokoju zmaterializował się chłopak w długim płaszczu, sprawiając, że Matsuri drgnęła nerwowo. Czarnowłosy zdjął maskę, podszedł do Godaime i kłaniając się, wręczył jej plik dokumentów. 
- Szanowna...-Zaczął Kankurou.
- Nie odzywaj się. Siadaj. Zaraz wam wszystko wytłumaczę.- Uciszyła go bezceremonialnie, przeglądając szybko spięte spinaczem kartki. Znalazła stronę na której jej zależało i zaczęła czytać, podczas gdy para wojowników z Wioski Piasku ostrożnie usadowiła się na krzesłach. Siedzieli w milczeniu 10 długich minut. Brat Kazekage już chciał coś powiedzieć, kiedy Piąta potrząsnęła głową cmokając z niezadowoleniem. 
- Tak jak się spodziewałam.- Stwierdziła oddając dokumenty Sai'owi. Następnie wyprostowała się, skupiła na nich. 
- Mam rozumieć, że zostaliście tu wysłani w roli ochrony No Sabaku?- Zapytała unosząc brwi. Przytaknęli. Blondynka westchnęła i potarła swoje skronie. 
- To fatalnie.- Mruknęła. W tym momencie lalkarz nie wytrzymał.  
- Hokage, wytłumacz nam natychmiast co się tu dzieje! Nie możesz nas tak traktować! Jesteśmy...
- Kankurou, to jak was potraktuje zależny tylko ode mnie, więc radzę ci pomyśleć do kogo mówisz.- Chłód w głosie kobiety był wyraźnie wyczuwalny. Brunet zamilkł natychmiast, a jego policzki pokryły się ledwo zauważalnym rumieńcem. Tsunade widząc to uśmiechnęła się odrobinę.
- Jesteś czasami bardzo podobny do siostry.- Powiedziała.- I ty i ona. Zero poszanowania dla władzy. 
Brat Kazekage zaczerwienił się jeszcze bardziej, ale nie zrezygnował z pytań.
- Czy ona żyje?- Wymamrotał wpatrując się w swoje kolana. Piwnooka zamrugała dwukrotnie wyraźnie zdezorientowana. "Skąd im przyszło do głowy, że Temari nie żyje" Rozejrzała się powoli po pomieszczeniu. Odpowiedź sama się narzucała. 
- Oczywiście, że żyje. Nie martw się. - Delegacja z Suny odetchnęła z ulgą. Hokage poczuła lekkie ciepło na policzkach, teraz to ona była zakłopotana.
- Rozumiem, że dobór miejsca naszego spotkania mógł wprowadzić was w błąd...
Matsuri widząc, że obie strony nie za dobrze sobie radzą, postanowiła przejąć inicjatywę w tej rozmowie. 
- Czcigodna kage, czy zechciałaby pani powiedzieć nam dlaczego uważa pani nasze pojawienie się tutaj za fatalne?- Młoda kobieta wyprostowała się i postarała patrzeć w oczy siedzącej na przeciw blondynce, która natychmiast doprowadziła się do ładu.  
- Mam na myśli to, że Suna i Konoha są sojusznikami, a powód naszego przybycia jest jak najbardziej uzasadniony. - Dodała dziewczyna. 
- Ależ wiem, że macie prawdo tu przebywać i właśnie to mnie martwi.- Ninja z Piasku wymieniła zaniepokojone spojrzenia. 
- Postaram się mówić z wami otwarcie ponieważ znamy się nie tylko jako shinobi. Czy wy zdajecie sobie sprawę z tego, że Gaara od 2 dni nie odpowiada na moje listy?- Pokręcili głowami.
-Nie wiecie też pewnie co tu się działo od czasu, kiedy postanowiliśmy przyjąć Temari?- Znowu zaprzeczyli. Aura jaka emanowała od Tsunade sprawiała, że czuli nieprzyjemny ciężar w żołądkach. 
- Moi ludzie zostali otruci. Otruci trucizną przeniesioną tu przez No Sabaku. Zginął cywil. Trucizna była z tych szybko rozprzestrzeniających się. Rozumiecie co to znaczy?- Matsuri przymknęła oczy, żałując, że tym razem nie może powiedzieć, że nie. Słowa Hokage były niewypowiedzianym głośno oskarżeniem przeciwko Sunie. Milczenie Gaary było jakby potwierdzeniem w jej oczach, a ich przybycie przysparzało jeszcze większej ilości podejrzeń. Uczennica Kazekage słyszała, jak siedzący obok Kankurou szybko wciąga powietrze nie będąc w stanie uwierzyć. Bo przecież to nie miało sensu. Byli niewinni. 
Ale Konoha o tym nie wiedziała. 
Dziewczyna złapała swojego dowódcę za rękę, powstrzymując go w chwili w której miał się odezwać i pokręciła głową. Spojrzał na nią, zmarszczył brwi.
- Zaprzeczenia nic nie dadzą, im bardziej będziemy się zapierać tym mniej będziemy wiarygodni.- Powiedziała cicho patrząc w podłogę. Lalkarz wyrwał swoją dłoń z jej uścisku i nie zwracając na nią uwagi otworzył usta, gotów zapewnić blondynkę, że Suna nie miała nic wspólnego z całą sprawą. Przeszkodził mu cichy chichot kage. 
- Kankurou, jesteś dobrym shinobi i dowódcą. Doskonale się sprawdzasz w polu, ale oboje wiemy, że negocjacje to nie twój konik. Matsuri ma rację.- Powiedziała kobieta wskazując na zawstydzoną szatynkę. 
- Gdybyście byli winni, nie przyznalibyście się do tego, więc im bardziej zaprzeczasz tym większe ściągasz na siebie podejrzenia.- Wytłumaczyła, wstała i zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu. Matsuri odchrząknęła.
- Piąta...- Młoda Kunoichi zawahała się na chwilę.- Wiem jak to wygląda i rozumiem twój punkt widzenia, ale proszę rozważ to jeszcze raz. Nie pojawiły się jak dotąd, żadne mocne dowody, świadczące przeciwko Sunie.
Hokage przemierzała pokój to w jedną, to w drugą stronę z rękoma złączonymi za plecami. Wyglądała na bardzo niezadowoloną z sytuacji w jakiej się wszyscy znaleźli. Odezwała się dopiero po dłuższej chwili:  
- Problem w tym, że ja, mimo wszystkich poszlak wskazujących na winę Suny, wciąż w nią nie wierzę. Jakoś mi się nie wydaje, że Kazekage który tak ceni sobie nasz sojusz nagle postanowił go zniszczyć. W moim przekonaniu to rozsądny człowiek. Ale to tylko moje odczucia. Jeżeli dostanę do reki jakikolwiek niepodważalny dowód, że to wy, nie zawaham się ani chwili. I żadne zapewnienia, wasze, Gaary, ani mojej intuicji wam nie pomogą. To jest różnica pomiędzy wierzyć, a wiedzieć. Rozumiemy się?- Przy ostatnich słowach zatrzymała się i spojrzała im prosto w oczy. Gorliwie się z nią zgodzili. Westchnęła, opadając z powrotem na kanapę. Kankurou spojrzał na nią niepewnie. 
- To znaczy, że co się z nami stani...
- To znaczy, że możecie zostać, ale będziecie pod nadzorem i jeżeli coś mnie przekona, że to wy chcieliście przeprowadzić zamach na Konohę skrócę was o głowę.- Stanowczy ton wypowiedzi zmroził go do szpiku kości. Duchota panująca w pomieszczeniu nagle zaczęła mu przeszkadzać, tak samo jak półmrok wywołany zasłonięciem większości okien. Wpakowali się w niezłe bagno. 
Kiedy usłyszał dziwny dźwięk dochodzący z rogu pokoju niemal podskoczył. I nie był jedynym który zareagował nerwowo. Matsuri drgnęła, a ręka Tsunade powędrowała do kabury. Rozejrzeli się niespokojnie. 
- Przepraszam.- Wymamrotał Sai, kiedy znowu zaburczało mu w brzuchu.- Nie jadłem ponad dwa dni.
Tsunade wytrzeszczyła na niego oczy, a następnie pacnęła się ręką w czoło.
- Naprawdę?- Zapytała zamaskowanego chłopaka, który nieśmiało pokiwał głową, w duchu wściekając się na siebie. Wysłannicy z Suny też się na niego gapili. Hokage podeszła i poklepała go po plecach. 
- Kankurou, Matsuri- wskazała na członka ANBU- to od dzisiaj wasz ogon, niańka i przewodnik w jednym. A teraz chodźmy coś zjeść, bo znowu usłyszę że nie zapewniam odpowiednich warunków pracy. Stawiam wszystkim ramen!- Wykrzyknęła i wyszła jakby wszystko co się działo wcześniej nie miało miejsca. Kankurou spojrzał na Sai'ja szukając wyjaśnienia, ale czarnowłosy tylko wzruszył ramionami. Ninja z Suny nie mieli wyboru, zgodzili się na propozycję kage. 


***  
Obydwoje patrzyli jak stojąca po przeciwnej stronie sali Ino piłuje paznokcie. Robiła to od piętnastu minut bez przerwy. Nie patrzyła na żadne z nich. Nadawała płytką kształt ostrych szponów. 
Gdyby Shikamaru nie znał jej od tak dawna, zacząłby się denerwować.
- ANBU mogli cię skrzywdzić kiedy zobaczyli, że się do niego zbliżasz. - Powiedziała Yamanaka nie odrywając wzroku od palca wskazującego prawej ręki. Temari kiwnęła głową patrząc gdzieś w kąt. 
- Ale na szczęście nie są głupi.- Dodała młoda lekarka, w skupieniu dokonując na paznokciu ostatnich poprawek. 
- Albo są. W stopniu wyższym niż sądziłem, że są.- Mruknął Nara. Temari parsknęła stłumionym śmiechem, a błękitne oczy Ino wbiły się w niego jak dwa sztylety. Schowała pilnik i uniosła wyposażoną w idealne pazury dłoń do światła.
- Mówiłeś coś? 
- Tylko że jesteś kłopotliwa. 
- Zdzielę cię, jak przestanie to zagrażać twojemu zdrowiu. 
- Ale to zawsze mu zagraża.
- W sumie masz rację.- Odwróciła się do niego z uśmiechem.- To znaczy, że nie muszę się powstrzymywać.- Zrobiła krok do przodu, poruszając palcami w bardzo niepokojący sposób. 
- Eeeee... to nie do końca tak miało być.-Wymamrotał czarnowłosy rozglądając się za czymś co mogłoby powstrzymać blondynkę. 
- Phi...fff...-Zarówno Ino jak i Nara odwrócili głowę w kierunku wydającej dziwne dźwięki No Sabaku. Dziewczyna obejmowała kolana ramionami, jednocześnie mocno zagryzając brzeg kołdry. Dusiła się ze śmiechu. Ino pokręciła głową. 
- Widzisz co zrobiłeś?- Zapytała wskazując na Temari. 
-Ja...?- Odpowiedź Shiki była pozbawiona werwy. Jego wzrok zatrzymał się na chichoczącej blondynce. Wyglądała tak, jakoś...
- Auuu!!-Krzyknął chwytając się za głowę. 
- Zasłużyłeś.- Ino wracała już na swoje miejsce przy przeciwległej ścianie, wyciągając z kieszeni fartucha czerwony lakier do paznokci. 
- Czym znowu?
- Już ty wiesz.- Jej spojrzenie sprawiło, że się zarumienił. Czy uważanie, że chichocząca kunoichi z innej wioski wygląda słodko jest naprawdę takie złe? 
- Ok, koniec tej zabawy.- Stwierdziła Yamanaka otwierając flakonik i pełnymi wprawy ruchami zaczynając manicure. No Sabaku zaśmiała się jeszcze bardziej, a Shikamaru uniósł brew. 
- Temari, nie przeniesiono cię z tej sali tylko dlatego, że akurat szłam na zmianę i wiem doskonale dlaczego do niego poszłaś. Nara nie zasypałam cię jeszcze pytaniami tylko dlatego, że wiem, że nie masz pojęcia co to było. I nie powiadomiłam o tym Tsunade...
- Tylko dlatego.- Dwójka pacjentów przerwała jej w tym samym momencie.
- Milczeć!- Warknęła, z niezadowoleniem wycierając odrobinę rozlanego lakieru.- Nie powiadomiłam Tsunade, bo na razie nie ma to sensu. Tylko by ją to niepotrzebnie zajmowało. To co się tu stało nie mogło być sprawką nikogo z Suny. 
Zapadła chwilowa cisza. 
- Skąd wiesz?- Siostra Kazekage zmrużyła oczy. 
- Bo to była technika wykonana chakrą cienia. 
- I co to znaczy?- No Sabaku czuła jak atmosfera w pokoju zgęstniała.
- To znaczy, że musiał ją wykonać ktoś z klanu Nara.- Shikamaru zdawał się nie dowierzać. 
- Tak. I powiem więcej- Ino oderwała wzrok od paznokci i spojrzała na niego- rozpoznałam tą chakre od razu, kiedy ją wyczułam. Znam ją od lat, a z jej właścicielem spędzam dużo czasu, wiec nie ma mowy o pomyłce. Nie mogę w to jednak uwierzyć. - Przerwała i zaczęła malować kciuk. 
- Odpuść sobie to budowanie napięcia, dobra?- Shika poczuł jak jego mięśnie spinają się z nerwów. 
- A ty wytłumacz mi proszę, jak udało ci się posłużyć czymś tak potężnym i nawet o tym nie wiedzieć?- Odparła, patrząc na niego zmartwiona.- To była twoja chakra Shikamaru i twoja technika. Siedzę tu i sprawdzam cie co chwila od 20 minut. Nikt nie mieszał w twojej głowie. Wykonałeś to sam, tyle że nieświadomie. 
-To niemożliwe.- Czarnowłosy miał bardzo niepewną minę. 
- Niemożliwe, ale zdarza się już po raz drugi. Nie mam racji?- Nara powoli skinął głową.
-Dzień przed tym jak poszedłeś po Temari? 
-Tak.
- Wtedy też nie czułeś, że prawie nie masz chakry?
- Nie czułem.- Spojrzał na Yamanake.- A ty wiedziałaś?
- Tak. Ale sądziłam, że gdybyś był po treningu pewnie byś mi powiedział, wiec obstawiałam, że się upiłeś i czegoś nie pamiętasz. 
- Dzięki za zaufanie.- Prychnął, przypominając sobie oskarżenia dziewczyny z tamtego ranka.
- Czekajcie chwilę!- Temari przygryzała sobie wargę.- Rozumiem, że dzieje się to bez udziału twojej woli i pochłania ogromne ilości energii. Ale co to jest za technika? Jej skutki muszą być widoczne. Coś musiało się stać. Takie ilości chakry nie znikają niezauważone. 
- To jest właśnie najbardziej niepokojące.- Ino skończyła malować paznokcie i położyła ręce płasko na kolanach.- Nie potrafię stwierdzić co to jest, nigdy czegoś takiego nie widziałam. 
- Ale na tą jedną technikę poszła cała moja i jego chakra, nie wiesz gdzie...
- Nie mam pojęcia na co to wykorzystano. Jest tak jakby rozpłynęła się w powietrzu. 
Shikamaru siedział zamyślony, przysłuchując się wymianie zdań dwóch kobiet. Miały rację. Takie ilości energii nie mogły po prostu zniknąć. I prawdopodobnie nie zniknęły.
Spojrzał na Temari. Zielona kroplówka dalej pozostawała przypięta do jej ramienia, ale dziewczyna wyglądała znacznie lepiej. Zniknęły głębokie sińce pod oczami, a skóra choć nadal blada nie miała już zielonego odcieniu. Rana na stopie, którą zaleczono pierwszego dnia jej pobytu w szpitalu nie stanowiła już żadnego problemu. Nie była tą samą osobą którą znalazł w lesie. Nie była pokryta krwią, przerażona i wycieńczona. Nie wyglądała już jak dziewczyna którą widział w swoim pierwszym śnie. Choć zielone oczy które mu się teraz przypatrywały były takie same jak tamte z koszmaru. 
- Wszystko w porządku Nara?- Zapytała No Sabaku, marszcząc brwi, kiedy chłopak nie zareagował na pytające spojrzenie. 
- Aaaa...A tak, tak.- Potrząsnął głową.- Przepraszam. Tak tylko pomyślałem...- Zamilkł zakłopotany swoimi przypuszczeniami. Kobiety która nawiedziła go ostatnio na pewno nie znał. Chociaż Temari też nie rozpoznał od razu. "Bo to nie była Temari! Doszukuje się związku, którego nie ma." 
- Co pomyślałeś?- Ino sprowadziła go z powrotem na ziemię.
- Nic. Nieważne.- Uśmiechnął się.- To było głupie. 
- Dobra.- Powiedziała to, ale w jej oczach widział, że jeszcze zdąży z niego wszystko wyciągnąć. Klasnęła w dłonie.
- No skoro do niczego nie doszliśmy to sobie pójdę.- Wstała i wygładziła fartuch.- Od teraz stale będzie was pilnować ninja z umiejętnościami sensorycznymi. Gdyby jednak coś przegapił to wrzeszcz.- Dodała wskazując na No Sabaku.- Nie interweniuj sama, nie chcemy drażnić ANBU.
Wyszła. 
W pokoju znowu zapadła niezakłócana niczym cisza. Blondynka wpatrywała się w sufit, a Nara w podłogę, każde pogrążone w rozmyślaniach nad własnymi problemami. 
- Ta sytuacja robi się coraz bardziej zagmatwana.- Mruknęła zielonooka wydymając usta. Shikamaru westchnął. Nie chciał jej zmartwić.   
- Moja znikająca chakra nie musi mieć związku z twoimi zanikami pamięci i trucizną.- Już kiedy to mówił, wiedział, jak bezsensownie to brzmi. Temari przez chwilę zastanawiała się nad jego słowami, a następnie posłała mu z pod rzęs powątpiewające spojrzenie. Przeszedł go przyjemny dreszcz.
- Wierzysz w to?- Spytała, mrugając leniwie, wyraźnie senna. Shika tylko pokręcił głową zrezygnowany. Nagła suchość w gardle uniemożliwiła mu mówienie. Powrócił do obserwowania podłogi, wmawiając sobie, że jego reakcje spowodowane są lekami. 
- W dodatku mój głupi brat nie odpisuje Hokage.- Warknęła.- Czy on nie rozumie, że to ważne?- Shikamaru znów na nią spojrzał. 
- Może odpisuje, tylko my nie otrzymujemy jego listów. Albo my piszemy, a on o tym nie wie.- Mówił cichym spokojnym głosem, żeby nie usłyszeli go shinobi pilnujący drzwi. Przygryzła na chwilę dolną wargę.
- Przechwytywanie korespondencji? Możliwe.- Ziewnęła.- Dzięki twojej cudownej technice padam z nóg. Jeśli więc pozwolisz pójdę spać.- Sarkazm był wyraźnie wyczuwalny w jej zmęczonym głosie. Ułożyła głowę wygodnie na poduszce i zamknęła oczy. Czuła się wyczerpana, nie została jej nawet odrobina chakry.
Czarnowłosy patrzył jak jej oddech staje się płytszy i wolniejszy. Samo obserwowanie jej sprawiło, że też poczuł się senny. Zawsze była wulkanem energii, więc z trudem przychodziło mu przyzwyczajenie się do jej obecnego zachowania. Zazwyczaj sprawiła, że stawał się czujny, a teraz wywoływała w nim instynkt opiekuńczy.
Upierdliwe.
Strasznie.
Jeszcze raz stanęła mu przed oczami pokryta krwią postać. Czy to możliwe, że ta dziewczyna leżąca kilka metrów dalej, była marą która zamordowała go w koszmarze? Nie mógł zaprzeczyć podobieństwu, ale jakiekolwiek powiązania nie miały sensu. Co mogła sprawić technika wykonana na niej? Znalazł ją przecież w tragicznym stanie. A nie zrobił, żadnej krzywdy dręczącej go zjawie. Było wręcz odwrotnie. Poza tym przesyłanie chakry na takie odległości bez odpowiednich pieczęci było niemożliwe. I kiedy mu się to śniło ona była pewnie jeszcze w Sunie. Techniki nie działają z takim opóźnieniem. Więc związek pomiędzy Temari, a tamtym snem nie mógł istnieć. Nie miał prawa istnieć. 
A jednak...
Westchnął, sfrustrowany. Czemu to wszystko nie chciało się ułożyć w logiczną całość? Czego nie wiedzieli? Co im umykało? 
No Sabaku poruszyła się we śnie. Dźwięk odruchowo przyciągnął jego wzrok. Dziewczyna leżała z policzkiem przyciśniętym do ramienia. Kilka niesfornych kosmyków opadło jej na twarz i przysłoniło oczy okolone długimi, jasnymi rzęsami. 
"Jest taka śliczna, kiedy śpi."
Natychmiast spróbował wymazać te myśl ze swojej pamięci. Ale ona nie chciała zniknąć. Zacisną powieki i odetchnął głęboko, starając się skupić na czymś innym. Prawdą było, że lubił obserwować śpiących ludzi, lecz ta kunoichi sprawiała, że miał na to większą ochotę niż zazwyczaj. Miał wrażenie, że mógłby na nią patrzeć godzinami, a nie było to zdrowe uczucie, zwłaszcza w stosunku do ninja z innej wioski. 
Przełknął ślinę i spojrzał na nią jeszcze raz, pilnując samego siebie. Musiał sobie udowodnić, że te myśli, to był tylko jednorazowy przypadek. Że to niczego nie znaczyło. Że...
Otworzyła powoli powieki i spojrzała mu prosto w oczy. Znów przeszedł go dreszcz, nie mający nic wspólnego z temperaturą w pomieszczeniu. Nie mógł tego zignorować, nie potrafił.
-  Nara?- Spytała sennym głosem.- Możesz mi powiedzieć, czy ty się po prostu tak zawieszasz, czy zwyczajnie lubisz się na mnie gapić?- Żartowała sobie z niego, ale nie miała pojęcia, jak bardzo trafione było to pytanie. Nie potrafił jej odpowiedzieć. Jego teoria o jednorazowym, przypadku legła w gruzach. 


***

- Te wszystkie kontrole naprawdę były potrzebne?-Warknął Kankurou, sztyletując wzrokiem Saia. Czarnowłosy wzruszył ramionami. 
- Takie są procedury.
Lalkarz wywrócił oczami. Po obiedzie z Hokage zaprowadzono ich do oficjalnej siedziby ANBU. Zamaskowani sprawdzili ich pod wszystkimi możliwymi kontami. Broń została im zabrana i dokładnie obejrzana. Musieli otworzyć wszystkie swoje zwoje. Przeszli test psychologiczny, a na koniec wezwano Yamanake, który przetrząsnął im umysły w poszukiwaniu obcych technik. 
Po tych wszystkich operacjach z trudem stali na nogach. Gdy w końcu zostali wypuszczeni z podziemi było już po północy. Na szczęście pozwolono im jeszcze iść do szpitala i porozmawiać z Temari. 
Szli wiec grzecznie za swoim przewodnikiem, przeskakując z dachu na dach, niewidoczni dla nielicznych ludzi wałęsających się jeszcze po ulicach. Znaleźli się pod tylnymi drzwiami budynku szybciej niż myśleli. Sai zamienił kilka słów ze strażnikiem, który skinął głową, przepuszczając ich. Dotarcie do sali No Sabaku nie zajęło im długo. Światło było włączone. Przez wbudowaną w ścinę szybę mogli zobaczyć śpiącego Shike i Temari pochyloną nad jakąś gazetą. Tym razem pod drzwiami stał ANBU. Zmierzył ich ponurym spojrzeniem, ale na widok czarnowłosego, bez wahania otworzył drzwi. Zielonooka podniosła wzrok znad trzymanej lektury i spojrzała prosto na nich. Uśmiechnęła się. 
-Ty świnio!- Krzykną Kankurou, pokonując pokój w trzech krokach i prawie zgniatając siostrę w uścisku. - Jak śmiałaś pakować się w takie kłopoty?!-Jedną ręką objął jej szyje, a drugą zaczął tarmosić włosy. -Chciałaś mnie doprowadzić do zawału, co? Chciałaś, żeby twój braciszek wykorkował!? 
Matsuri zakryła sobie usta ręką, śmiejąc się cicho, a Sai przekrzywił głowę zastanawiając się jak ma się w tej sytuacji zachować.
Temari której oczy powoli wychodziły z orbit, rozwiązała sprawę za niego, uderzając lalkarza łokciem pod żebra i zwalając go z łóżka. 
- Kto tu chce czyjej śmierci?- Warknęła rozcierając bolący kark z naburmuszoną miną. Jej brat tylko pokazał jej język, szczerząc się jak głupi z podłogi. Ignorując jego zachowanie blondynka radośnie przywitała się z Matsuri. 
- To już nawet spać nie wolno?- Wyjęczał, obudzony przez hałas Shikamaru, nie otwierając oczu i usiłując zatkać sobie uczy.- Bądźcie cicho. 
Chciał przekręcić się na bok, ale zanim zdążył to zrobić coś ciężkiego wylądowało mu na nogach. Wyprostował się odruchowo i w chwili w której to zrobił poczuł jak ktoś go obejmuje. 
- Dzięki za uratowanie jej.- Kankurou puścił go szybko i klepnął mocno w ramie.- Mam nadzieje, że nie sprawiała dużych problemów. 
Nara gapił się na niego w lekkim szoku, podczas gdy tamten zeskoczył z niego pod wpływem karcącego wzroku Saia. Blady chłopak z westchnieniem pokręcił głową myśląc o czekającym go przez najbliższe dni zadaniu.
-Przypominam wam, że macie tylko dziesięć minut.- Zwrócił się do środkowego z rodzeństwa No Sabaku.- Na tyle pozwolił szpi...
-...tal. - Dokończył mistrz marionetek.- Spokojnie wiemy.- Oparł się łokciami o ramę łóżka swojej siostry. 
- Jak tam, nie znęcają się tu nad tobą? - Spytał z uśmiechem. 
- Jeżeli do tortur zaliczyć obecność tego tam- wskazała palcem na Shike- to tak.
- Chyba chcą torturować mnie.- Prychną pod nosem Nara. Dziewczyna zdawał się tego nie zauważać.
- Przysłał was Gaara prawda?
- Tak w roli twoich ochroniarzy,- tym razem odpowiedziała jej szatynka- strasznie się denerwował. 
- A mieliście z nim jakiś kontakt odkąd wyszliście z Suny?- Brak wiadomości od jej najmłodszego brata naprawdę ją martwił. Oboje pokręcili głowami. 
- Nie odpowiada Konosze na listy, a przydałoby się żeby mnie poparł. Jestem niewinna, ale mam w głowie jakieś obce wspomnienia i...- Matsuri przerwała jej ruchem ręki. 
- Wiemy o wszystkim.- Temari spojrzała na nią zdziwiona. 
- ANBU nam już wszystko powiedzieli.- Wyjaśnił jej brązowowłosy.- Chyba uznali, że skoro pomyślnie przeszliśmy wszystkie testy, winni są nam wyjaśnienia. Zapadła chwila nieprzyjemnej ciszy.
- Znasz naszego brata. Wiecznie czymś zajęty, pewnie po prostu znowu coś przegapi...
- Sądzimy, że ktoś przechwytuje korespondencje.- Wypaliła Temari, nim zdążyła ugryźć się w język. Nienawidziła, kiedy jej brat usiłował ją pocieszać i jednocześnie traktował jak nieświadomą niczego idiotkę. Jakby to on był tym starszym.
- Sądzimy?- Była uczennica Kazekage podkreśliła liczbę mnogą.
- To wydaje się jedynym, możliwym, logicznym wyjściem.-Nara niespodziewanie postanowił pomóc blondynce w objaśnianiu ich toku myślenia.- Gaara raczej nie byłby w stanie zapomnieć o siostrze. 
Kankurou założył ręce na piersiach i zakołysał się na piętach. 
- W sumie masz racje, ale skoro przechwytują listy, to dlaczego nie podsyłają nam innych. Mam na myśli fałszywek. Na ich miejscu do tego bym dążył. 
Blondynka zagryzła sobie wargę zastanawiając się nad słowami lalkarza.
-Brak podróbek to żaden problem.- Sai, który wcześniej tylko im się przyglądał, stwierdził, że rozmowa przybrała ciekawy obrót i postanowił się przyłączyć. 
-Lepiej, że tego nie robią. Teraz jedynym dyskomfortem jest fakt, że Suna i Konoha nie mogą się ze sobą kontaktować. Kiedy sobie wyobrażę, że pomiędzy naszymi Wioskami krążą fałszywki...- Pokręcił głową. - To wywołałoby niesamowity chaos.
- No właśnie.- Mruknął Nara.- Nie rozumiem mają doskonałą szansę, dlaczego jej nie wykorzystują? 
- Uznali, że im to niepotrzebne.- Temari potarła podbródek w zamyśleniu.- Muszą mieć coś lepszego w zanadrzu. Coś czego się nie spodziewamy. 
Tych kilka zdań dało im do myślenia. Pogrążyli się wszyscy we własnych rozmyślaniach i nawet nie zauważyli, kiedy minął wyznaczony na spotkanie czas. Zielonooka pożegnała się z wysłannikami z Suny, którzy obiecali stawić się jutro z samego rana. Czarnowłosy otworzył drzwi. 
Ktoś krzyknął, żeby je zamknęli.
Przez jedną chwilę czas wydawał się stać w miejscu. 
Potem ktoś zderzył się z drzwiami od zewnątrz tak mocno, że pchnięty nimi Sai uderzył w ścianę. Drobna postać z gracją wyminęła Kankurou i powaliła Matsuri. Gdy mijała łóżko Nary chłopak miał szanse zobaczyć jej twarz. Niebieskie, smutne oczy. Czarne włosy opadające za pas.
Przyszła.
Odruchowo podniósł gardę zasłaniając twarz. Ale ona nie poświęciła mu żadnej uwagi. Uniosła trzymany przez siebie sztylet, wycelowała i trafiła. Prosto w klatkę piersiową Temari.
Alarm przeciwwłamaniowy włączył się z opóźnieniem, rozdzierając mu bębenki. Patrzył jak blondynka podnosi głowę i patrzy w oczy obcej kobiecie. Zakrztusiła się. Po jej brodzie spłynęła krew. 
Sai i mistrz marionetek pozbierali się z podłogi, atakując czarnowłosą. Pozwoliła im się obezwładnić i przygnieść do ziemi. Jakie to miało znaczenie. Zrobiła to co chciała, zareagowali za późno, kardiomonitor przy łóżku No Sabaku pokazał dwie płaskie kreski. 
Shikamaru jak przez mgłę widział wbiegających do sali lekarzy. Powieki nagle zaczęły mu ciążyć, poczuł się bardzo senny.
Milczenie otoczenia zdawało się być nie na miejscu. Tylko gdzieś w oddali walił bęben. Miał wrażenie, że ściany korytarza poruszają się w rytm jego uderzeń. Coś go ciągnęło do źródła dźwięku. Nie dawało go zignorować. Nie chciał tam iść, nie powinien. A może powinien. Nie wiedział. Nie pamiętał. Jego nogi zdawały się poruszać bez udziału woli. Miał wrażenie, że w pomieszczeniu brakuje tlenu. Oparł się o ścianę. Była sucha. Lekko chropowata, jakby wykonana z betonu. Coś zwaliło go z nóg. Opadł na kolana i dłonie, obcierając nadgarstek. Drzwi uchyliły się z lekkim skrzypnięciem. Czy były tam wcześniej? Może. Ktoś leżał zwinięty w kłębek na podłodze w sąsiednim pomieszczeniu. Chciał zobaczyć kto to. Wyprostował się na rękach. Na czoło spadła mu kropla. Spojrzał na sufit. W tym momencie, cały korytarz został zalany. Porwał go prąd. Substancja miała metaliczny posmak krwi. Zderzył się z kimś w ciemności. 
Znalazł się w innym pomieszczeniu. Pokój był nieskazitelnie czysty, okrągły. Blond włosa kobieta leżała na środku podłogi. Drżała. Posadzka wokół niej pokrywała się krwią wypływającą z rany w jej klatce piersiowej. Czuł w dłoni ciężar kunaia. Po co mu on? Przecież ona i tak już prawie nie żyje. Miał ją dobić? Nie, nie zrobi tego. 
Dziewczyna poruszyła się i z trudem przekręciła. Ich oczy się spotkały. Jej były zielone. Już je widział. Znał je. 
Temari.
Znalazł się przy niej, nie mając pojęcia jak to zrobił. Stał w kałuży krwi, patrząc jak białe kafelki czerwienieją, a jej twarz blednie. Nie wiedział jak jej pomóc. Rozejrzał się dookoła szukając ratunku, ale nigdzie go nie znalazł. Umierała na jego oczach. Gasła. Odruchowo chwycił ją za rękę. 
Nim zdążył się zorientować, obydwoje klęczeli. Jej dłoń mocno zacisnęła się na jego palcach, które wciąż trzymały kunai. Czuł, że nie może oddychać. Że coś zalewa mu płuca.  W głowie mu się kręciło. Pole widzenia zwęziło mu się tak bardzo, że mógł patrzeć tylko na jej twarz. Była smutna. Jej usta ułożyły się w kształt jakiegoś słowa którego nie rozpoznał. Potem wbiła mu ostrze między oczy. 
Sakura z wrzaskiem cisnęła krzesłem. 
Reanimacja nic nie dała. Temari No Sabaku nie żyła, na skutek poniesionych obrażeń i wykrwawienia. Nie zdołali zapewnić jej bezpieczeństwa. Zawiedli. Czerwona ciecz kapała powoli z ramy łóżka na podłogę. Kolejna kropla zebrała się na metalowej rurze i wyruszyła w ślad poprzednich.
Ale nie dotarła do celu. 
Zatrzymała się trzy centymetry nad ziemią. 
I zaczęła unosić. Coraz wyżej i wyżej. Aż wsunęła się do wyrwy pozostawionej przez ostrze w ciele No Sabaku. Kałuża powoli zaczęła znikać, a pościel stawała się na powrót biała. Haruno, widząc zszokowane miny innych lekarzy i pielęgniarek, którzy razem z nią byli na sali, odwróciła się z powrotem twarzą do pacjentki. 
Rana w klatce piersiowej blondynki zasklepiała się. Goiła się sama. Kontrolująca ją maszyna wydała najpierw nieśmiałe piknięcie, a potem zaczęła rejestrować równą prace serca. 
Stali jak wmurowani. Oglądający wszystko zza szyby Kankurou, który już zdążył się załamać, przykleił drżące dłonie do szkła. 
Nagle Temari odchyliła głowę do tyłu i wzięła głęboki, długi oddech, jakby wynurzała się z pod wody. 
W chwili w której, wszyscy mieli zacząć krzyczeć z radości, gdy Kankurou wyskoczył powietrze ze szczęścia, a pielęgniarki przybiły sobie piątkę. Właśnie wtedy, rozległ się długi piskliwy dźwięk. 
Alarm dobiegający z kardiomonitora. 
Serce Shikamaru przestało bić, a stan innych parametrów życiowych zaczął się gwałtownie pogarszać. 
Umierał.  


***

-Wiesz o co chodzi?
- Nie. 
- A ty? 
- Też nie.
Mężczyzna zacisnął wargi. Nie lubi takich akcji, bardzo nie lubił.
- Spokojnie Baku.- Usłyszał odrobinę skrzekliwy głos za swoimi plecami.- Nasz kage musi mieć ważne wieści, skoro zwołuje nas o takiej porze. Ale to nie muszą być złe wieści.- Bezzębny uśmiech Ebizo przyprawił go o dreszcz. 
-Żyjesz dłużej niż ja, czy po wezwaniu w środku nocy kiedykolwiek usłyszałeś coś pozytywnego?
- Nie, ale to zawsze może być ten pierwszy raz. 
Kunoichi która przysłuchiwała się ich rozmowie, wywróciła oczami. Była 2 w nocy . Wszyscy jounini zostali wezwani do siedziby Kazekage. Szli bocznymi ulicami z daleka od zgiełku, który nigdy nie wygasał na głównych arteriach miasta. Hałas dochodzący z centrum stanowił tło do ich cichych rozmów. Nikt nie wiedział dlaczego kage zwołał zebranie. Nikt nic nie rozumiał. Nic dziwnego, że byli podenerwowani. Zwłaszcza ci z nich którzy zasiadali w Radzie i widzieli jak Gaara wybiegł z Wioski. Czerwonowłosy wrócił dopiero dziś po południu, po nocy spędzonej na pustyni. Wszedł przez główną bramę, przywitał się ze strażnikami i od tamtej pory nie zamienił z nikim słowa, zamykając się w swoich komnatach. - Sądzisz, że ma to jakiś związek z Temari?- Ledwo słyszalne pytanie Ebizo zaskoczyło go. Myślał, że o tej sprawie wie tylko on, kage oraz Kankurou i Matsuri. Ale stary mężczyzna najwyraźniej miał swoje sposoby żeby zdobywać ważne informacje.
- W przeciwnym razie nie zareagowałby tak gwałtownie.- Odpowiedział, przypominając sobie jak bardzo No Sabaku pobladł po przeczytaniu wiadomości z Konohy. Zaraz po tym, jak wybiegł wszyscy zaczęli szukać tego listu. Ale nie znaleźli. Jakby rozpłynął się w powietrzu. 
- Możesz mieć rację.- Starzec zamyślił się na chwilę.- Mam nadzieje, że Konoha nie maczała w tym palców. 
- Ja też. Myślę, że Piąta za bardzo ceni sobie pokój, żeby narażać się na konflikt z nami.- Kontem oka obserwował reakcje drugiego shinobi. Ebizo zmarszczył brwi i zacisnął wargi. 
- Ślimacza księżniczka zawsze wydawała się rozsądna. Każdy jednak może ulec żądzy władzy i potęgi. Nam shinobi zdarza się to niezwykle często. 
Baku zwiesił głowę. Jego rozmówca mówił prawdę. Ninja często byli kimś zupełnie innym niż się wszystkim wydawało. Potrafili się zmieniać szybciej i bardziej drastycznie niż inni ludzie. Kiedy dostał Gaare do drużyny nigdy nie sądził, że ten niezrównoważony, drażliwy chłopak zostanie kiedyś Kazekage. 
Dotarli na miejsce. Zanim którekolwiek zdążyło zbliżyć się do drzwi, te otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Przyzwyczajeni do takich sytuacji nie zwrócili na to uwagi. Wkroczyli pewnie do pomieszczenia i wspięli się po schodach. Wszystkie światła były pogaszone, spotkanie było w końcu tajne, a siedziba była teoretyczni zamknięta od czterech godzin. Odgłos kroków 52 par stóp zagłuszył ciche kliknięcie klamki kiedy drzwi wejściowe się zamknęły.
Wszyscy intuicyjnie kierowali się do jednej z sal gdzie zawsze obywały się takie spotkania. Usiedli spokojnie na przygotowanych do tego celu krzesła i czekali na przybycie kage. Niektórzy rozmawiali cicho, inni milczeli, a niektórzy, jak Ebizo i Baku rozglądali się po pokoju. Dawny wychowawca rodzeństwa No Sabaku przechylił się delikatnie w bok.
"Czujesz to?"- Spytał bezgłośnie, poruszając tylko wargami. Stary shinobi skinął głową. 
- To może by...
W tym momencie Gaara stanął w drzwiach, co wystarczyło, żeby wszyscy zamilkli. Kazekage nie wyglądał najlepiej. Starał się zamaskować zmęczenie, ale zdradzały go głębsze nawet niż zazwyczaj cienie pod oczami i bladość.
-Witajcie.- Powiedział przechodząc przez próg i idąc płynnym krokiem w kierunku środka sali. Nie trzymał żadnej kartki. 
- Dziękuję, że zgodziliście się przybyć o tak późnej porze.
Shinobi milczeli. To nie miało sensu, przecież kazał im przyjść, nie mogli mu odmówić. Ich Gaara nie słynął z wygłaszania niepotrzebnych formuł grzecznościowych. 
- Czcigodny kage po co nas wezwałeś?- Rozległ się kobiecy głos gdzieś z tyłu. Czerwonowłosy nie odpowiedział od razu. Zrobił krok do tyłu i oparł się o ścianę, krzyżując ramiona na piersi. Patrzył w podłogę. Od chwili pojawienia się ani razu nie podniósł na nich wzroku. Milczał.
- Kazekage?- Odważyła się powtórzyć kobieta. Baku rozpoznał w niej młodą sensorkę która dopiero niedawno otrzymała tytuł jonina. W duchu błagał, żeby się zamknęła. 
- W naszej Wiosce pojawił się problem.- Zaczął No Sabaku. Zebrani ninja skupili na nim całą swoją uwagę. 
- Problem który może się dla nas okazać niełatwy do rozwiązania.- Dodał. Mówił bardzo powoli, jakby każde słowo wymagało od niego pewnego wysiłku. Jego dawny wychowawca, sięgnął po broń gotowy użyć jej w każdej chwili. To co się tu działo z pewnością nie było normalne. 
- Kazekage wytłumacz nam o co chodzi?!- Dziewczyna z tyłu wstała, nie wytrzymując napięcia. Gaara drgnął, a potem zamarł na chwilę. Kobieta zmieszała się i chciała usiąść, ale coś przytrzymało ją na miejscu. Czerwonowłosy zwiesił ramiona luźno po bokach i wyprostował się. Na twarz miał przyklejony uśmiech, którego żadne z nich jeszcze nigdy nie widziało. Uśmiech który z pewnością nie należał do niego. 
- To wy jesteście problemem.- W momencie gdy skończył mówić złączył dłonie w pieczęci, patrząc kunoichi w oczy. Osunęła się nieprzytomna na ziemię. Baku rzucił się do drzwi, ale zatrzasnęły się z impetem i pokryły warstwą twardego jak skała piasku. Z okami stało się to samo. Wszyscy zerwali się na nogi i dobyli broni. W pomieszczeniu było niesamowicie duszno. 
- Co ty robisz Gaara?!- Krzyknął mężczyzna, rzucając w swojego wychowanka kunaiem. Bardziej liczył na to, że zagrożenie wybudzi kage z tego dziwnego stanu w którym był, niż na to że ostrze go trafi. Niestety nie dało to żadnego rezultatu. Osiągnął tyle, że ściągnął na siebie uwagę No Sabaku. Patrząc w oczy chłopaka zdążył zarejestrować tylko źrenice powiększone do tego stopnia, że nie widać było tęczówek. Potem temperatura skoczyła o co najmniej 30 stopni. Ziemia pod jego nogami zdawała się wirować. Nie było czym oddychać. Usłyszał jak ktoś obok jęczy. Osunął się na kolana, kiedy gdzieś z tyłu jego czaszki rozległ się głos. Nie potrafił rozpoznać słów. Łapał kolejne hausty powietrza, czując się jakby wdychał ogień. Zakrztusił się. Głos się wzmocnił. 
Wszystkie odczucia ustały. 
Pięćdziesięciu dwóch ninja leżało na podłodze w pozycji embrionalnej i słuchało co ma im do powiedzenia ten głos, któremu nie dało się zaprzeczyć. W miarę trwania techniki, piasek powoli opadł na posadzkę i zniknął. Czerwonowłosy dalej stał oparty o ścianę. Wszystkie jego mięśnie były napięte do granic możliwości. Mieszkające w nim stworzenie walczyło o przejęcie kontroli nad jego ciałem. O wypędzenie intruza, który ominął wszystkie ludzkie zabezpieczenia i rozpanoszył się w umyśle Gaary, zanim ten zdążył to zauważyć. Ogoniasty demon usiłował powstrzymać włamywacza od używania ciała i chakry jego pana. Starał się przemówić do uśpionej świadomości kage. Do ostatniej chwili blokował wykonanie obcej techniki. To wszystko na nic. Nie mógł wygrać. Tych pieczęci raz założonych nie był wstanie przełamać nawet Ichibi. 
Moru musiał przyznać, że panowanie nad jinchuriki nie jest łatwe, ale powoli do tego przywykał. Nie musiał już utrzymywać pełnej koncentracji, żeby go kontrolować. Już niedługo w ogóle nie będzie musiał poświęcać temu uwagi. 
Shinobi zaczęli się budzić i od razu wychodzili. Nie powstrzymywał ich. Wiedzieli już wszystko co konieczne. 
Konoha zerwała traktat pokojowy. Zwabiła w pułapkę i zabiła Temari No Sabaku. Kankurou oraz Matsuri są przetrzymywani w charakterze zakładników. Trwają negocjacje z nimi związane. Jeżeli Wioska Liścia nie zagrozi zabiciem ich, ani sama nie rozpocznie ofensywy, nie będziemy atakować. Wskazana wysoka czujność.
O szóstej rano wszyscy mieli przekazać te informacje swoim drużynom. O szóstej rano cała Suna będzie przekonana, że Konoha ich zdradziła. Wszyscy będą domagać się zemsty. Będą domagać się wojny.
A on im tę wojnę da.




JUCHU!!! No nareszcie. Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Na prawdę nie mam wytłumaczenia, ani wymówki, wiec nie zamierzam żadnej wymyślać. Mogę tylko przeprosić. Poza tym pragnę zauważyć, że blog przekroczył 1000 wyświetleń. Dziękuje wszystkim, za to że było to możliwe. Mam nadzieje, że rozdział, się wam podobał. Piszcie w komentarzach co o nim sądzicie. 
Pozdrawiam Yami.




Obserwatorzy