środa, 1 czerwca 2016

8. Zdrajca

Haruya, muszę przyznać, że niezły z ciebie detektyw. 


Jedyną oznaką, utwierdzającą go w przekonaniu, że żyje, był ból. Każdy kolejny oddech wywoływał fale cierpienia, wystarczająco mocne, żeby stracić przytomność. O tym właśnie marzył. O osunięciu się w ciemność. Wszystko byleby tylko nie czuć tego pieprzonego bólu. Ale jak na złość, świadomość nie chciała go opuścić. 
Czuł się tak jakby miał na piersiach wielki kamień, a w głowę wbijano mu nóż. Krzyczeć nie mógł. Już nie mógł. Stracił głos od wrzasku. Tylko łzy bólu lały się ciurkiem po policzkach.  
Miał dość. Miał cholernie dość. Chciał to skończyć. Chciał zniknąć. Wyparować. Umrzeć. 
Ktoś opadł na ziemię obok niego. 
- Szlag. Nie poddawaj się chłopcze.- Szorstka dłoń dotknęła jego czoła. Jej właściciel syknął niezadowolony. - Nie waż się robić takiej głupoty.  
Jego ciało automatycznie się rozluźniło. Z niewyjaśnionych powodów poczuł się bezpieczniej. Był pewny, że zna ten głos, dobrze go zna. Ale nie mógł przypomnieć sobie kto jest jego właścicielem. Nie mógł otworzyć oczu i sprawdzić. Powieki były za ciężkie. Oddychało mu się co raz trudniej, błędnik zaczynał wariować. Miał wrażenie, że wiruje. Nieznajomy podniósł jego głowę i oparł o coś miękkiego, ułatwiając dostęp do powietrza. 
- Nie zasypiaj.- Palec mężczyzny zaczął postukiwać o jego czoło w rytmiczny, irytujący sposób, odwracając uwagę od cierpienia.- Jak będziesz odpływał daj jakiś znak. 
Jego towarzysz zamilkł. Ale nie ruszył się nawet o milimetr. Nerwowo nucił pod nosem jakąś piosenkę. Czekał na coś. 
Dopiero po kilku dłużących się w nieskończoność godzinach męczarni, Shikamaru odzyskał trochę jasności umysłu. Nie miał pojęcia co o tym sądzić. Kim był ten człowiek? Co się właściwie działo? Może to była misja? Nie. Nie, przecież nie był na misji. Nie. To co to było? Koszmar? Genjutsu? Spróbował się obudzić, ale to nic nie dało. Wywołało tylko ból. Przejęły go dreszcze. 
Jego opiekun znów syknął i chwycił go za ramiona. 
- Nie, no chłopcze, nie teraz.- Nara poczuł, jak podciąga go wyżej i obejmuje, starając się powstrzymać drgawki.- Pośpieszcie się, kurwa. Pośpieszcie.
Chłopak nie miał pojęcia o czym mężczyzna mówi i mało go to obchodziło. Ból w klatce piersiowej skutecznie odcinał go od bodźców zewnętrznych. Wyciskał z niego ostatnie resztki silnej woli. Uniemożliwiał branie głębszych wdechów. Zacisnął dłoń na kurtce pilnującego go człowieka, usiłując mu przekazać, że dłużej nie wytrzyma. Dusił się, czuł jak panika przejmuję nad nim kontrolę.  
- Ciii! Ciii! Spokojnie! - Właściciel głosu, zaczął się lekko kołysać.- Oddychaj. Spokojnie.
Mówił takim tonem,  jakim uspokaja się małe dzieci. Shika z całych sił starał się dostosować do jego poleceń, choć nie było to proste. Każda odrobina życiodajnego tlenu paliła jego płuca żywym ogniem. Po policzkach znów pociekły mu łzy. Miał ochotę wyć. Dreszcze nie zamierzały ustąpić. 
Zmusił się do zaczerpnięcia powietrza. A potem jeszcze raz. I znowu.  
- Tak, tak, właśnie tak.- Wymruczał jego opiekun i pogładził go po plecach. -Musisz wytrzymać. Musimy. 
Znów czekali. Czas wlókł się niemiłosiernie. Zmieniając sekundy w minuty, a kwadranse w godziny. Stopniowo przyzwyczajał Narę do cierpień. 
Zdołał minimalnie uchylić powieki. Nad sobą widział tylko niewyraźny cień. Spróbował zapytać nieznajomego kim jest, ale tylko bezgłośnie poruszył wargami. Nieznośna suchość w gardle dała o sobie znać. 
- Nie próbuj.- Poczuł rękę zatykającą mu usta. Oczy zamknęły mu się mimo woli.- Oszczędzaj siły. Jeszcze będziemy mieli szansę porozmawiać. 
Shikamaru nie wiedział, czy powinien się z tego powodu cieszyć, czy raczej nie. Bo jeżeli miał tu jeszcze kiedyś wrócić, to już chyba wolał umrzeć. Świadomość, że jeszcze jeszcze raz przeżyje te tortury byłaby zbyt trudna do zniesienia. Zbyt straszna. 
Jego mięśnie niespodziewanie się spięły, wywołując falę skurczy. Otworzył usta jak do krzyku, ale wydostała się z nich tylko krew.
- Jasna cholera!- Wrzask towarzysza był jak detonator do jego głowy, która nagle zmieniła się w ładunek dynamitu. Ból go oślepiał, dźgał, rozpanoszył się w jego ciele, jak dzikie zwierze próbując go rozszarpać od środka. Nie dawał mu chwili wytchnienia. 
I wtedy. Wtedy kiedy pomyślał, że naprawdę tutaj umrze. Właśnie wtedy ją zobaczył. Brudną, mocno pokiereszowaną. Z piękną twarzą umazaną w błocie. Podarte ubrania zwisały z niej, jak z wieszaka. Odsłaniały jej ramiona, uda, cały lewy bok. Ukazywały siniaki i rany, wystające kości. Ale cztery charakterne kitki dalej były na miejscu. Zmęczone oczy wciąż rzucały mu zaczepne spojrzenie z pod długich, jasnych rzęs. Ciągle uśmiechała się z irytującą pewnością siebie. 
Uznał ją za anioła. Ostatni widok, którym miał nacieszyć oczy. 
- Jesteś.- Radosny ton opiekuna dotarł do niego jak zza grubej ściany.- Pośpiesz się. 
Anioł skinął głową i podbiegł do niego śmiejąc się. Był to chyba najpiękniejszy dźwięk jaki dotąd słyszał. Uśmiechała się do niego, jakby chcąc powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, że nie musi się bać.
- Jeszcze się spotkamy, chłopcze.- Pilnujący go mężczyzna puścił go i się odsunął. - Na pewno się spotkamy.- I odszedł. Zostawił ich. 
Shikamaru poczuł niepokój.
Został z nią sam. 
Cieszył się, że jest. 
Bał się jej. 
O nią. 
Zachichotała. Powoli wyciągnęła rękę i dotknęła jego dłoni. Poczuł jak ból gdzieś ucieka. Jak wypełnia go przyjemne, kojące ciepło. 
- Czas wracać.- Wyszeptała tak cicho, że ledwo ją dosłyszał. 
A potem on też zniknął. 
I ona została sama. 
Jak zawsze. 

***

Pierwszą rzeczą jaką poczuł po przebudzeniu był niesamowity ból z tyłu czaszki i suchość w ustach. Pomyślał, że właśnie jest ranek po imprezie jego rodziców i odwrócił się na bok by zdzielić budzik stojący na szafce nocnej. 
Ale jego budzik nie był miękki. 
Otworzył oczy. Jego ręka przylegała do policzka rozespanej blondynki. Zielone oczy otworzyły się szybko, zamrugała i potrząsnęła głową. Jego dłoń opadła na materac. 
- Cześć.- Uśmiechnęła się. - Witamy wśród żywych. 
Nie mógł oderwać od niej oczu. Tym razem ją rozpoznał i nie miał żadnych wątpliwości. Wciąż była tak piękna, jak w koszmarze. Jak mógł przez tyle lat tego nie dostrzegać. Wyprostowała się i zawołała jego rodziców. Słyszał w jej głosie ulgę. Czyżby wcześniej się martwiła? 
Ktoś wszedł do pomieszczenia, ale on poczuł, że znów traci siły. Nie chciał zamykać oczu. Nie chciał tam wracać. Nie chciał znów tego czuć. Nie.
Pod powiekami wezbrały mu łzy i mimo że starał się z tym walczyć wiedział, że znów odpływa. Ktoś złapał go za dłoń.
- Temari...

***

Unosiła się na powierzchni małego jeziora bez wysiłku, pozwalając drobnym falom kołysać swoim ciałem. Oczy miała zamknięte. Wyobrażała sobie drzewa szumiące dookoła, słońce nad głową, a nawet zimny wiatr który przyprawiłby ją o gęsią skórkę. Ale to były tylko wyobrażenia. 
Uchyliła powieki i popatrzyła na sklepienie jaskini. Liczne stalaktyty i nacieki skalne sprawiały, że to pomieszczenie było jej ulubionym w całej kryjówce. Jednak wciąż znajdowało się pod ziemią. Sama nie mogła uwierzyć jak bardzo pragnie znaleźć się na zewnątrz. Powygrzewać się w letnim słońcu. Zimno podziemi przeszło już jej ciało i zadomowiło się w kościach. Chciała je stamtąd wygonić. 
Usta jej drgnęły, kiedy uświadomiła sobie, że znów zaczyna snuć te niedorzeczne marzenia. Gwałtownie schowała głowę pod wodę, nurkując. Od jakiegoś czasu nie mogła zapanować nad własnym umysłem. Wciąż płatał jej figle. Utrudniał ukrywanie emocji. Zmieniał pewność siebie w strach, a skupienie w kompletną rozsypkę. Unikanie Uchihy stawało się zadaniem nie do wykonania, o ile w danej chwili była pewna, że dalej chce go unikać. 
Nie poznawała samej siebie. Nigdy się tak nie czuła. Zresztą nic dziwnego, nigdy wcześniej nie była w takim stanie. 
Patrzyła jak bąbelki, które wypuszczała z ust płyną na powierzchnie wody i starała się uspokoić. Musiała wziąć się w garść. Wymyślić jakiś konkretny plan na nadchodzące miesiące. Zdecydować czy powiedzieć Itachiemu prawdę, a jeśli nie, to jak go skutecznie okłamać. Musiała znaleźć wyjście z całe tej pokręconej sytuacji. 
Pociągnęła lekko za materiał jednoczęściowego stroju kąpielowego, który mocno przylegał do jej brzucha. Na reszcie jej szczupłego ciała opinał się równie mocno, ale musiała sprawdzić. Cóż to była kolejna fobia którą odkryła w sobie niedawno. 
Wypuściła z nosa resztę powietrza, powoli się wynurzając. 
Przynajmniej jednego była już pewna. 
Nie otwierając oczu przepłynęła na płytszą cześć jeziorka i stanęła na dnie. Od razu poczuła jak chłód atakuje jej odsłonięte ramiona. Nie przejmując się tym odgarnęła przylepione do policzków, mokre, niebieskie kosmyki. Naprawdę nienawidziła koloru tych włosów. 
- Wyjdź, przeziębisz się. 
Na dźwięk jego spokojnego głosu mało nie wyskoczyła ze skóry. Obróciła się szybko. Był tam. Siedział pod ścianą i obserwował ją, z miną nie zdradzającą żadnych emocji, tajemniczy jak zwykle. Ale ona pod tą maską obojętności dostrzegała prawdziwą troskę. Troskę która wcale nie dotyczyła jakiegoś tam przeziębienia. 
Jej zachowanie przez kilka ostatnich dni musiało być dla niego czymś strasznym. Przyjęła go jak zawsze kiedy wracał, ale rano nie zastał jej w pokoju. A potem nie mógł jej już nigdzie spotkać. Kilka razy widział ją z daleka, ale zawsze uciekała zanim zdążył ją zatrzymać. Zanim zapytał o co chodzi. Nie wiedział co się stało i czym zawinił, co sprawiło, że nagle zaczęła go unikać. Martwił się o nią. 
Uczucie w jego czarnych oczach sprawiło, że znów zapragnęła schować się pod wodę i już nigdy się nie wynurzyć. Nie była jeszcze gotowa. Nie mogła teraz z nim rozmawiać. 
Popłynęła do brzegu który był najdalej od niego, po drugiej stronie całego pomieszczenia. Oparła ręce o skałę, odepchnęła od niej żywo i już miała wydostać się na brzeg i popędzić korytarzem, kiedy poczuła jak pada na nią cień. 
Wyciągał do niej rękę oferując pomoc. Odwróciła wzrok, wyskakując z wody i robiąc krok w kierunku drzwi. Kompletnie go ignorując. Musiała natychmiast wyjść. 
Przez chwilę patrzył w zamyśleniu na jej szybko oddalające się plecy. Westchnął cicho, czując nieprzyjemne ukłucie w klatce piersiowej. Odrzucony. O dziwo pierwszy raz się tak czuł, a przecież niewiele było uczuć których do tej pory nie doświadczył. 
Złapał ją za ramię kiedy kładła dłoń na klamce. 
-Nie chcę żebyś się przeziębiła.- Wymamrotał cicho, zakładając na nią swój płaszcz. 
Zamarła. Rozbroił ją tym jednym gestem. Ciepła tkanina otuliła jej ciało, otoczyła jego zapachem. Uśmiechnęła się mimowolnie, przyciągając kołnierzyk do nosa i ukrywając w nim twarz. Nie mogła go okłamywać. Nie potrafiła powiedzieć mu prawdy. Ale dlaczego? Przecież go kochała. 
Jednak nie mogła. 
Durny Uchicha.  
- Konan?- W jego głosie pobrzmiewało zdenerwowanie. Przestraszył się jej płaczu. Drżała lekko, a krople wody ściekające z jej włosów po twarzy, mieszały się ze łzami. Widział ją taką tylko po śmierci Paina. Co mogło się stać, że doprowadziło ją do takiego stanu? Odruchowo ją objął i przyciągnął do siebie. Była jak szmaciana lalka. Stała w jego ramionach niepewnie i sztywno. Przerażała go.  
- Konan, dlaczego?- Pogładził ją po plecach, a ona zaszlochała cicho. Zanim zdążyła się powstrzymać przytuliła się do niego najmocniej, jak umiała. Tak bardzo potrzebowała jego dotyku i ciepła. 
Wziął ją na ręce i zaniósł do swojego pokoju, sadzając na łóżku. Pozwolił jej się wypłakać, a kiedy skończyła, nie naciskał. Wiele go to kosztowało, ale postanowił, że nie będzie nachalny. Poza tym, musiał przyznać sam przed sobą, że obawia się poznać powód jej załamania. 
Siedziała tuż obok, z głową schowaną miedzy kolanami. Trzymała go za ramię, jakby chcąc się upewnić, że wciąż z nią jest. Zdążyła wyschnąć. 
Nagle podniosła na niego wzrok patrząc mu prosto w oczy. Podjęła decyzję. Zacisnęła szczęki i przełknęła ślinę, wstając. Zatrzymała się dopiero przy owalnym lustrze, zerkając smętnie na swoją bladą, zapłakaną twarz. Zrzuciła jego płaszcz na ziemię. 
Obserwował ją, zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Była jedną z niewielu osób, których nie umiał przejrzeć na wylot. Ale nie przeszkadzało mu to. Chyba właśnie za to ją cenił. 
- Aktywuj sharingana.- Powiedziała cicho, przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą. Bardziej go zaskoczyć nie mogła. 
- Dlaczego?
- Po prostu to zrób.- Gdzieś w jej spokojnym głosie czaiła się rozkazująca nuta. Jednocześnie miał wrażenie, że kobieta zaraz znów wybuchnie płaczem. Spełnił jej prośbę, wciąż wpatrzony w jej sylwetkę obijającą się w lustrze. Uśmiechała się, będąc kompletnie przerażoną. Przeniósł spojrzenie bezpośrednio na nią. To wystarczyło. Zobaczył w niej tą dodatkową energię. Już rozumiał. Wszytko rozumiał. Tylko nie wiedzieć czemu nie poczuł niepokoju. Nie poczuł nic. Nic co umiał by rozpoznać.  
Błędnie odczytała jego milczenie, jako złość. Znów zaczęło drapać ją w gardle. Jak mogła być taka głupia? Przecież byli shinobi, nie wolno im było narażać swoich misji, swoich celów dla jakiś durnych, przypadkowych uczuć. 
Zacisnęła dłonie na brzuchu. 
Naprawdę się starała. Kiedy tylko się zorientowała, od razu wiedziała co powinna zrobić. Przekonywała samą siebie, że to i tak jest bez sensu, bo nie zdoła dotrwać do końca ciąży, ze względu na swój wojowniczy tryb życia. A nawet gdyby jej się udało nie umiałaby podołać nowym obowiązkom. Jako kunoichi nie potrafiłaby być dobrą mamą, nie mówiąc już o warunkach w jakich wychowywałaby dziecko. A biorąc pod uwagę początki jej związku z Itachim, to że wciąż starali się ukrywać i jego przeszłość, jak mogła prosić go o pomoc? Jak mogła zachowywać się tak naiwnie? Czy życie nie uświadomiło jej dostatecznie o realiach tego świata?  Wiedziała, doskonale wiedziała, że dokonała wyboru wiele lat temu, rezygnując tym samym z takich błahych przywilejów jak macierzyństwo. Mimo wszystko, nie potrafiła się tego pozbyć. Jedna prosta technika załatwiłaby sprawę, a ona wciąż nie mogła zmusić się do jej wykonania. Nie ważne jak bardzo się starała. 
- Przepraszam Itachi.- Czuła jak drży jej broda. Jej życie składało się głównie z cierpienia i wszystko wskazywało na to, że tak będzie już zawsze. Powinna się na nie choć trochę uodpornić, ale w tej kwestii chyba nigdy nie zmądrzeje. 
- Przepraszam. Wiem, że to nie powinno mieć miejsca. Jestem słaba. - Zacisnęła powieki, przygotowując się na psychiczny cios, który zamierzała sobie sama wymierzyć.- Możesz...? Możesz to zrobić za mnie? Wystarczy mocniej uderzyć.- Głos załamał się jej podczas ostatniego zdania. Wydał uczucia jakie nią targały. Dał Itachi`emu odczuć ten strach i usilnie tłumione błaganie o litość nad nią i ich dzieckiem. To go skutecznie unieruchomiło. Ściągnął brwi. 
- Zrób to. - Wymamrotała trzęsąc się szaleńczo.
- Konan...
- Ktoś musi. - W jej głosie słychać było histerię.
- Tenshi...
- No dalej! Nie będę się bronić!- Wrzasnęła, zaciskając pięści i hamując szloch. - Nie będę cię winić! To konieczne, rozumiesz, musisz to zrobić! Inaczej oni wszys...-
- Uważasz mnie za aż takiego potwora? - Otworzyła szeroko oczy, czując jak obejmuje ją i mocno przyciąga do siebie. Jedną rękę położył na jej brzuchu. Jego dotyk był nad wyraz delikatny. Jakby się bał, że coś uszkodzi. Spróbowała spojrzeć mu w oczy, ale odwrócił głowę. Nie chciał, żeby widziała, jak bardzo dotknęły go jej słowa. Zresztą on też wolał o nich zapomnieć. W chwili w której rozpoznał stan kobiety, jakaś dziwaczna energia rozlała się po jego ciele i kazała nie zwracać uwagi na przypominający o konsekwencjach rozum. I choć wiedział, że zdarzyło się to w najgorszym możliwym momencie nie potrafił potraktować tego jak uciążliwego kłopotu. Podejrzewał, że to wina Konohańskiego wychowania. 
Wziął głęboki wdech, uspokajając się i otrząsając. 
- Może i nim jestem.- Pochylił się, całując ją w zimne, drżące usta, nim zdążyła zaprotestować. Znów się rozpłakała, tym razem nie wiedząc czemu i żarliwe oddała pocałunek. Czuła, że Uchicha drży. Wyczuwała, że coś w jego nastawieniu do niej uległo zmianie. Trzymał ją jakoś inaczej. Był jakby cieplejszy. Mniej spięty. Bardziej skupiony na chwili obecnej. 
Zwyczajnie szczęśliwy. 
Zdawało mu się, że minęły wieki odkąd czuł się naprawdę szczęśliwy. Miał ochotę się śmiać. Szczerze. Chciał podrzucić Konan w powietrze i okręcić się z nią dookoła. Udało mu się ograniczyć do uśmiechu. Kompletnie nie rozumiał swoich reakcji, ale ta jedna chwila przyniosła mu niewysłowioną ulgę. Najwyraźniej potrzebował tej odrobiny czystej radości. Zdał sobie sprawę, że od dawna jej potrzebował. 
Przyciągnął niebieskowłosą jeszcze bliżej a obie dłonie położył miejscu w którym znajdowało się źródło tego wszystkiego. Oderwał się od niej, chcąc coś powiedzieć. I wtedy to wyczuł. Napiął mięśnie, kąciki jego ust opadły. Odruchowo ustawił się między nią, a drzwiami, jakby ją przed czymś osłaniając. 
- Co się stało?
- Meiro wrócił.
Patrzyła jak szczęście w jego oczach, przemienia się w niepokój. 




***

Ze zmarszczonym czołem spoglądał na plansze nie mogąc uwierzyć. Podniósł wzrok na jej twarz, którą rozświetlał wręcz dziecięcy uśmiech. Podejrzanie przyjemne uczucie przeszyło jego ciało. Mocniej ściągnął brwi i znów skupił się na ustawieniu pionków.
- Chyba upadłaś na głowę jeżeli sądzisz, że się nie domyśle. Oszukujesz!- Posłał jej surowe spojrzenie, a ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej. 
- 15 minut temu nauczyłeś mnie w to grać. Uważasz, że potrafię oszukiwać skoro nie do końca znam ruchy figur?- Temari pochyliła się do przodu mrużąc zawadiacko oczy. Za plecami chowała skoczka, którego chwile temu podmieniła na gońca. Nara syknął cicho. Musiał przyznać, dobra w to była. Stwierdził, że jednak nie może dawać jej forów. Zaczynał żałować, że uległ jej prośbą i zgodził się wytłumaczyć zasady swojej ulubionej gry. Z drugiej strony po tygodniowym maratonie pokera, wojny i pasjansa, nawet jemu znudziły się karty. W końcu grali w nie prawie bez przerwy odkąd się obudził.  
- Nie, ale jeszcze mniej wierzę w to, że potrafiłaś doprowadzić do takiej sytuacji. Pokarz ręce!- Warknął. Dziewczyna roześmiała się widząc, jak poważnie podchodzi do shougów. Upuściła figurę za plecami i pokazała mu puste dłonie. 
- Proszę bardzo.- Jej, wyrażająca urażoną niewinność mina nie zdołała go przekonać. Wychylił się do przodu ponad planszą i sięgnął za Temari chcąc przeszukać materiał kołdry, znajdujący się poza zasięgiem jego wzroku. Złapała go szybko za przedramię.
- Gdzie te łapy, zboczeńcu?- Krzyknęła udając oburzenie, śmiesznie marszcząc przy tym nos. Shikamaru parsknął. I tak wiedział swoje. Swoim zachowaniem tylko potwierdziła jego przypuszczenia. 
- Gdzie ten skoczek mała oszustko?- Potrząsnęła głową, trzepocząc kitkami przez co przez chwilę przypominała mu wściekłego lwa. 
- Jeszcze nie zdążył przyjść na świat.- Trzymała jego rękę odrobinę za mocno, świadomie sprawiając mu dyskomfort. 
- To figura shougowa. Ona nie może "przyjść na świat".- Prychnął na wpół rozbawiony, na wpół zirytowany. 
- Za to ty możesz zaraz z niego odejść.- Odparła przyciągając go bliżej i wbijając mu kciuk drugiej ręki w delikatny obszar tuż za szczęką.- Jeżeli rozumiesz o co mi chodzi.-Uśmiechała się do niego z wyższością. Kompletnie nie przeszkadzało jej gwałtowne zmniejszenie odległości między nimi. Za to on poczuł, jak oblewa się rumieńcem. Jego nos prawie stykał się z nosem dziewczyny. Czuł jej oddech na swoich wargach. Jego serce zaczęło szybciej pompować krew. Nie potrafił się odsunąć, a jednocześnie wiedział, że to, co przyszło mu do głowy gdy zerknął na lekko rozchylone usta blondynki, było niewłaściwe. Że wszystko co działo się z nim w tamtym momencie nie miało prawa mieć miejsca. Jednak nie potrafił przesunąć się nawet o milimetr. Spojrzał jej w oczy w których ku jego zdumieniu kłębiła się masa różnych emocji. Mieszanka odczuć nie możliwych do właściwego zinterpretowania. Nie dla niego. Nie jeżeli wydawało mu się, że...
Trwało to tylko sekundę. 
Temari puściła go nagle, odpychając w bok. Jako, że w żadnym stopniu nie był na to przygotowany stracił równowagę i zleciał z łóżka, przy okazji zrzucając z niego planszę. To go trochę otrzeźwiło, przywracając racjonalne myślenie. 
Usłyszał jej śmiech nad głową. Miał wrażenie, że jest trochę wymuszony, ale postanowił to zignorować. Udawać tak jak ona, że nic się nie wydarzyło. 
- Bawi cię krzywda innych?- Warknął z ziemi, usiłując się jakoś pozbierać. Roześmiała się jeszcze głośniej i wychyliła z łóżka łapiąc się dołu materaca. 
- Twoja? Tak!- Słysząc jej odpowiedź Nara wywrócił oczami. 
- Odsuń się sadystko. Nie myłaś jeszcze zębów.- Jego mała, kłamliwa sugestia, została nagrodzona groźnym zmrużeniem oczu. Zdążył zauważyć, że blondynka ma obsesję na punkcie higieny jamy ustnej. Nawet jeżeli wiedziała równie dobrze co on, że jego słowa są absolutną nieprawdą, to i tak później sprawdzi. Ale to dopiero jak nie będzie mógł jej zobaczyć. Teraz nie zamierzała odpuścić.   
- Uważaj bo jeszcze naprawdę cię skrzywdzę.- Mruknęła, wysuwając się mocniej do przodu i  nieświadomie oblizując dolną wargę, co momentalnie przykuło jego uwagę. Robiła dokładnie to czego się nie spodziewał. Wredna baba. 
- Siostra, tak go nie poderwiesz.- No Sabaku drgnęła nerwowo i puściła materac, tracąc równowagę. Spadła przygniatając czarnowłosego do podłogi. 
- Tak też raczej się nie uda.- Kankurou stał oparty o framugę drzwi i spokojnie popijał kawę. Po jego ustach błąkał się uśmiech. Skoro blondynka odzyskała sprawność to znów mógł się oddać swojemu ulubionemu sportowi. Wkurzaniu starszej siostry. W tym akurat był mistrzem. Z resztą ciekawiło go jak tym razem zareaguje. Odkąd przyjechali do Konohy wydawała mu się jakaś dziwna. 
Temari powoli podniosła głowę z klatki piersiowej Shikamaru. Strasznie się rumieniła i nie była pewna, czy to przez zawstydzenie upadkiem, durny tekst jej brata, czy może przez coś zupełnie innego. Czuła charakterystyczne łaskotanie w podbrzuszu. Przyjemne ciepło opatulające jej ciało. To nie była dobra reakcja. To nie było to co powinna czuć.
- Wszystko w porządku?- Usłyszała z dołu. Nara nie wyglądał lepiej od niej. 
- To moja kwestia matołku. To ja na tobie leżę.- Zobaczyła jak oczy Shiki lekko się rozszerzają. Kankurou zakrztusił się swoim napojem.
- Zboczeńcy!- Wrzasnęła zrywając się na nogi i zaciskając pięści. Jej brat ledwo zdążył zrobić unik. Kubek wypadł mu z rąk.
- Ej! Wiesz jaka tu jest drożyzna! Wydałem na to wszystkie drobne!- Krzyknął odskakując w obawie przed jej pięściami. Shikamaru nie wiedział, czy powinien się śmiać, czy martwić o własne życie. Stwierdził więc, że najlepiej będzie jak zignoruje kłócących się No Sabaku i zajmie się sobą. Zaczął zbierać rozrzucone na posadzce pionki starając się nie wchodzić w drogę rodzeństwu. Nie spieszył się z podnoszeniem ich, dając sobie czas na unormowanie oddechu i zrozumienie całej sytuacji. Jak mógł, kiedykolwiek pomyśleć, o pocałowaniu No Sabaku? Jakim cudem przyszedł mu do głowy tak debilny pomysł? I dlaczego od razu jej z siebie nie podniósł, kiedy upadała? Linczował się w myślach. " Co ci się pierdoli w tym pustym mózgu, Nara?" 
Był tak skupiony na sobie, że ledwo zdążył odskoczyć przed źle wymierzonym kopniakiem. Nauczony takim doświadczeniem przeniósł się na łóżko i położył pozbierane figury na szafce obok. Teraz oszustwo Temari nie miało znaczenia. Będą musieli grać od nowa. 
- Ech, widać, że odzyskują żywotność.- Piąta stanęła tam gdzie wcześniej lalkarz. 
- Szczerze mówiąc wolałem, jak byli ledwo przytomni.- Westchnął Inoichi. 
- W pełni się zgadzam.- Sakura przysłoniła sobie oczy dłonią. 
- Przykro to mówić ale macie rację.- Cicho wymamrotała Matsuri. Sai tylko pokiwał głową zgadzając się z nimi. 
- Oj przesadzacie.- Tsunade uśmiechnęła się widząc, jak Kankurou usiłuje unieruchomić siostrę.- Teraz jest ciekawiej.
Przysłuchujący się tej rozmowie Shika wzniósł oczy do nieba, błagając Duchy Kage o zmiłowanie nad przełożoną. Jak można było samemu prosić się o żywy tajfun? Toż to zakrawa na grzech.  
- No dobra!- Sanninka klasnęła w dłonie. - Koniec zabawy, dzieciaki! Uspokoić się!- Kankurou wyszczerzył się do Tsunade i puścił siostrę tak, że prawie upadła. Podszedł do najbliższej ściany i oparł się o nią. Dziewczyna odprowadziła go wściekłym spojrzeniem, pełnymi irytacji ruchami wygładzając koszulkę. 
Doprawdy zachowywali się jak dzieci. Od patrzenia na nich, aż chciało się śmiać. 
- Czcigodna.- Temari lekko skłoniła głowę przed kobietą.- Yamanaka-sama, Sakura, Matsuri co was sprowadza?- Shikamaru który również był ciekawy odpowiedzi, zerknął na piwnooką. Nie mógł nic odgadnąć z jej miny. 
- Znów o tobie zapominają, co?- Hokage klepnęła Sai`a w ramię, na co ten tylko coś wymamrotał, odsuwając się i dyskretnie rozmasowując bolące miejsce. 
- Jestem ANBU, tak chyba ma być. 
- Może i ma, ale...
- Khm, Piąta?- Blondynka zamarła patrząc czujnie na Narę który ośmielił się jej przerwać.- Temari o coś pytała. 
- Wiem!- Kage, miała ochotę mu przyłożyć, za to, że tak szybko dostrzegł jak unika tematu. - Nie przerywaj mi, kiedy...
- Czcigodna.- Lekko pretensjonalny ton Sai`a sprawił, że skapitulowała.
- Dobrze, już, dobrze!- Potrząsnęła głową, niezadowolona i skupiła się na ambasadorce z Suny i czarnowłosym.- Uznałam, że wystarczająco długo się tu kisicie. Jeżeli przejdziecie wszystkie badania, to wypuszczę was do domu.
Dwójkę młodych ninja lekko wmurowało. To było dla nich niemałe zaskoczenie. Nie dlatego, że jeszcze nie wyzdrowieli. Gdyby Piąta kierowała się tylko tym kryterium wypisałaby ich już dawno. Trzymała ich w szpitalu, by kontrolować to co robią. Dotyczyło to zwłaszcza Temari. Nie udało się potwierdzić jej niewinności. Mimo najszczerszych chęci i wielu prób Inoichi nie był w stanie odróżnić jej prawdziwych wspomnień od fałszywych, nałożonych przez wroga. Teoretycznie wciąż mogła być niebezpiecznym zdrajcą. Z punktu widzenia Konohy pozwolenie jej na wyjście ze szpitala, było jak wypuszczanie tygrysa z klatki.  Kunoichi Suny już otworzyła usta, żeby zapytać co wywołało ten nagły przypływ zaufania, kiedy Hokage postanowiła kontynuować. 
- Mamy nowe informacje w twojej sprawie. Ale nie ciesz się za bardzo i tak co dwa dni będziesz się stawiać na przesłuchanie.- Piąta z cierpliwością wysłuchała przeciągłego pisku radości w wykonaniu blondynki. Nigdy by nie podejrzewała, że siostra Kazekage jest zdolna do wydawania takich dźwięków. Zauważyła, jak Shikamaru posyła jej sceptyczne spojrzenie. On nie pałał aż takim entuzjazmem. Instynktownie wyczuwał, że Ślimacza Księżniczka nie jest tu tylko z jednego powodu. 
- Gaara w końcu odpisał?- Pełen nadziei wzrok No Sabaku przesunął się po zebranych. Zarówno Kankurou, jak i Matsuri odwrócili głowy. 
- Mówiłem wam, że tak pomyśli.- Burknął chłopak, opadając na jedno z dostępnych krzeseł. Jego słowa brutalnie sprowadziły Temari na ziemię, jednak szybko zamaskowała swój zawód obojętnością.  
- Nie, nie zrobił tego.- Sakura cicho zamknęła za nimi drzwi. Wcześniej nikt się tym nie przejmował, ale ludzie przechodzący korytarzem zaczęli wykazywać zainteresowanie ilością jouninów w jednym pokoju. - Ale proponuje wziąć przykład z Kankurou i usiąść bo i tak czeka nas dłuższa rozmowa. 
Wszyscy skwapliwie skorzystali z jej propozycji. Powstało małe zamieszanie, kiedy każdy szukał sobie miejsca. Shikamaru pochwycił spojrzenie Haruno. Jej pogodny uśmiech nie obejmował oczu. Delikatnie zacisnęła usta i niemal niedostrzegalnie pokręciła głową. Nie wiedział co usiłowała mu przekazać, ale czuł, że powinien się przygotować na coś co mu się nie spodoba. Siedząca na sąsiednim łóżku No Sabaku była zbyt podekscytowana, żeby wychwycić nieme ostrzeżenie różowowłosej. Zbyt skupiła się na próbach wymyślenia, co też takiego mogło przekonać Piątą, choćby częściowo, o jej niewinności. Po chwili na nogach została już tylko Hokage. Nara przypuszczał, że górując nad nimi pragnie dodać sobie autorytetu.  
- Tak jak mówiłam, uzyskaliśmy nowe informacje i biorąc pod uwagę je oraz kurczącą się liczbę miejsc w szpitalu postanowiłam was zwolnić.- Zmiażdżyła wzrokiem szykującą się do zadania oczywistego pytania, zielonooką.- Oprócz tego chcę z wami porozmawiać o sprawie Kanashi. Dlatego oni tu są.- Wskazała na delegację z Suny. Była bardzo poważna. Temari momentalnie przygasła, a Shika widząc to poczuł nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej. Z całych sił wmawiał sobie, że to tylko reakcja na słowa Kage. W sali nagle zrobiło się za tłoczno i za duszno. Wszyscy momentalnie zapomnieli o czym wcześniej była mowa. Niewielu zostało wtajemniczonych w sprawę zamachu na ambasadorkę Wioski Piasku, a ci którzy znali szczegóły w większości znajdowali się teraz w jednym pomieszczeniu. Od czasu kiedy dowiedzieli się co powodowało sprawczynią minęło już 11 dni i jak dotąd zgodnie starali się unikać tego tematu. Nara doskonale pamiętał ile nerwów kosztowało go wyciągnięcie od Godaime prawdy. Nie było go raptem cztery dni, a zdołał tyle przegapić. Przez ostatni tydzień zajmował się głównie zastanawianiem się co to wszystko miało znaczyć. Zwłaszcza, że wyciągnięte przez Tsunade wnioski dotyczące powiązania jego snów zarówno z Kanashi, jak i z Temari, były w takim samym stopniu trafne, co nieprawdopodobne. Nie mógł zrozumieć, jakim cudem on, ninja który nigdy nie miał drygu do medycznego ninjutsu zdołał pomóc którejkolwiek z nich. Z drugiej strony musiał przyznać, że w snach widział właśnie je. I o ile był w stanie przetłumaczyć sobie, że w przypadku niedoszłej mścicielki to tylko nic nieznaczące podobieństwo, to No Sabaku rozpoznał nawet w tym głupim koszmarze. W dodatku nie raz. Wciąż nie przyznał się nikomu do tego co widział przed wybudzeniem. Tamten sen miał inny schemat niż reszta. Równie dobrze mógł być tylko zwyczajnym, nic nie znaczącym wytworem jego wyczerpanego umysłu. Choć nawet on wątpił w taki stan rzeczy. 
Była jeszcze inna kwestia związana z Yui Kanashi. Obstawiał, że to właśnie o niej zamierzała rozmawiać Hokage. Z dwojga złego wolał już chyba swoje niepojęte sny. Nie potrafił, żywić urazy do tej kobiety. Po rozmowach które przeprowadził z Temari wnioskował, że ona też jej nie winni. Jednak prawo shinobi było okrutne i przewidywało tylko jeden, najwyższy wymiar kary za zamach na ambasadora. Uniewinnić mogła pisemna zgoda obu zainteresowanych kage dostarczona w miejsce wypadku nie później niż 18 dni od zdarzenia. Jednak, kiedy nie mieli jak się skontaktować z Kazekage...
 - Wyznaczeni do tego zadania psychologowie, zgodnie orzekli o jej tymczasowej niepoczytalności,- głos Sanninki przywołał go do rzeczywistości- a jej mąż doniósł mi dzisiaj całą pozostałą dokumentację lekarską.- Kobieta nie dodała, że przy okazji błagał ją na kolanach o ocalenie życia ukochanej. Wolała nie wspominać tej rozmowy.
- Ona wciąż jest w stanie rozchwiania emocjonalnego.- Wyjaśniła Sakura, która wyglądała na wtajemniczoną.- Nie możemy jej nawet przedstawić zarzutów. Raz nas wyzywa, raz płacze i przeprasza, tylko po to żeby później wpaść w odrętwienie. Zmusza nas do podawania jej bardzo silnych psychotropów.
No Sabaku uporczywie wbijała wzrok w ścianę, czując nieprzyjemny ciężar w klatce piersiowej. Wyrzuty sumienia boleśnie dawały o sobie znać. Co z tego, że czarnowłosa próbowała ją zabić. Sama pewnie zareagowałaby jednakowo, gdyby umarło jej dziecko. A to przecież ona sama była odpowiedzialna, za śmierć tamtej małej, niewinnej dziewczynki. Myśląc o tym co miało się stać z jej matką za kilka dni, dochodziła do wniosku, że prawo jest jeszcze mniej sprawiedliwe niż sądziła. 
- Patrząc na to wszystko, włącznie z powodem dla którego Kanashi zaatakowała, jak i niemożliwością porozumienia się z Gaarą, postanowiłam uznać ją za wyjątkowy przypadek, wymagający wyjątkowego traktowania.- Wyjaśniła Piąta. Te słowa przykuły uwagę obecnych. Choć była przyzwyczajona do wystąpień publicznych, intensywność ich spojrzeń aż ją zapiekła. 
- Co Czcigodna ma na myśli?- Matsuri odważyła się zadać pytanie, cisnące się na usta wszystkim. Godaime westchnęła.
- Ty, Kankurou, oraz Temri jesteście jedynymi osobami pochodzącymi z Suny jakie w tym momencie są do mojej dyspozycji. Jednocześnie wszyscy macie bliskie powiązania z Kazekage. Sądzę więc, że dla dobra i spokoju ducha obu stron- zerknęła wymownie na zielonooką blondynkę- powinniście podjąć decyzję w tej sprawie za niego.
Przez sekundę panowała napięta cisza.
- Zgadzam się!- Temari wyglądała na całkowicie przekonaną o słuszności swoich działań. Nie zastanawiała się nawet chwili nad możliwymi konsekwencjami, czym zaskoczyła Shikamaru. Odkąd pamiętał, zawsze trzy razy myślała nad wszystkim i nigdy nie podejmowała pochopnych decyzji.- Głosuję za jej całkowitym uniewinnieniem.
Tsunade pokiwała głową z zadowoleniem. Spodziewała się, że dziewczyna przyjmie ten pomysł z entuzjazmem, bała się jednak o pozostałą dwójkę.
- Też się zgadzam.- Matsuri, uznała ten plan.- Głosuję za uniewinnieniem, jednak wnoszę o obserwację winnego przez czas nieokreślony.
Hokage z ulgą przyjęła zgodę szatynki. Został jeszcze Kankurou. Z uwagą obserwowała jego zmarszczone brwi i ściągnięte usta. Podniósł na nią spojrzenie i już miał się odezwać, kiedy ktoś go ubiegł. 
- Godaime, czy to na pewno rozsądne?- Inoichi wyglądał na poważnie zmartwionego. Piwnooka jęknęła w duchu. A miała nadzieję, że jej ludzie się nie wtrącą. 
- Zdaję sobie sprawę, że na podstawie ostatnich wieści możemy dać Sunie większy kredyt zaufania, ale to wciąż tylko kropla w morzu niepewności. Gdyby Kazekage się o tym dowiedział mógłby wykorzystać to przeciwko nam. Nie możemy od tak zastępować jego zgody czyjąś inną. - Mężczyzna płynnie podawał kolejne argumenty. 
Użytkowniczka wachlarza słysząc te słowa ugryzła się w język, by nie wypalić z żadną głupią odpowiedzią. Kątem oka widziała jak Matsuri dźga jej brata łokciem w żebra. Cała trójka dobrze wiedziała, że to co powiedział ojciec Ino ma w sobie dużo rozsądku, lecz trudno im było powstrzymać się przed instynktownym bronieniem honoru ojczyzny i przyjaciela. 
- Wiem o ryzyku Yamanaka, ale w tym wypadku muszę myśleć o dobrze moich poddanych. Yui Kanashi nie jest nawet shinobi. Nie uważam, żeby można ją było sądzić, jak każdego z nas. 
- Piąta, z całym szacunkiem, ale zgadzam się z Inoichim.- Sai nie zdjął maski, co tylko dodatkowo zdenerwowało kage. Siedząca za blondynką Haruno, niemal zabiła chłopka wzrokiem.- Nie możemy nikomu wkładać do ręki argumentów przeciwko nam. 
Kobieta odetchnęła głęboko, żeby się opanować, ale nie zdążyła zacząć mówić. 
- Przecież to nie musi być nieodwołalne.- Shikamaru przemawiał do jakiegoś bliżej nie określonego punktu na ścianie. Czuł na sobie spojrzenie No Sabaku. dziewczyna spodziewała się, że Nara poprze innych Konoszan. To było logiczne rozwiązanie. Najmniej kłopotliwe. Wyglądało jednak na to, że wymyślił kompromis. Miło ją to zaskoczyło.- Możemy utrzymywać tą decyzję jako prawomocną dopóki nie pojawią się jakieś dowody jasno wskazujące na odpowiedzialność Sunny za dostanie się tutaj trucizny.- W sali rozległ się cichy pomruk aprobaty. Taki układ wszystkich zadowalał. - Poza tym dyskutujemy nad nieprzesądzoną sprawą.- Zerknął na brata Temari, który skinął mu głową z wdzięcznością. Wszyscy znów się na nim skupili. Chłopak jednak przedłużał milczenie, podobało mu się budowanie napięcia. 
- Kankurou!- Temari założyła ręce na piersi.- Doprawdy wstydzę się, że jesteś moim krewnym. 
Widząc jej naburmuszoną minę szatyn parsknął śmiechem. 
- Bez nerw siostra. Zgadzam się. Głosuję za uniewinnieniem, ale tak jak Matsuri wnoszę o obserwację.- Zarówno Piąta, jak i Sakura, Temari, a także Matsuri odetchnęła z ulgą. Shika, ze zdziwieniem, zauważył, że też wstrzymywał oddech. Czyżby aż tak mu zależało?
- To wszystko, jeżeli chodzi o nas, prawda Czcigodna?- Kankurou uśmiechnął się lekko.
- Co?- Tsunade drgnęła nerwowo.- Ach, tak, tak. Możecie odejść.- Machnęła ręką na delegację z Suny i ich opiekuna. Kiedy Sai przechodził obok niej usłyszał ciche warknięcie.
- Za trzy godziny w moim gabinecie.- Od złowieszczego tonu Piątej, ciarki przeszły mu po plecach. Czym prędzej wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.   
Godaime stała chwilę w bezruchu, dłonią zasłaniając oczy. Oddychała głęboko. Nagle spojrzała prosto na Temri.
- Od teraz jesteś głucha do odwołania.- Syknęła i nie zwracając uwagi na zdezorientowaną minę zielonookiej, z furią odwróciła się do Inoichiego.
- Czy ja cie pytałam o opinię!?- Mężczyzna który siedział na brzegu łóżka młodego Nary z trudem powstrzymał odruch ucieczki. Tsunade wyglądała na wybitnie nie zadowoloną z jego zachowania.- Jak śmiałeś podważać moje decyzje!?
- Czcigodna ja tylko chciałem zwrócić twoją uwagę na możliwe konsekwencje takich działań.- Tylko lata przepracowane w zawodzie shinobi pozwoliły mu panować nad głosem. Patrząc na Piątą w tamtym momencie miało się wrażenie, że kobieta zaraz wybuchnie. Jako sensor Yamanaka wiedział, że to stwierdzenie nie jest dalekie prawdy. Jej chakra groźnie pulsowała.
- A nie pomyślałeś, że zdążyłam je wcześniej przeanalizować! Sądziłeś, że radośnie proponuję Sunie nie przemyślane rozwiązanie, które mogło by nas narazić!- Piwnooka zacisnęła pięści, co spowodowało, że blondyn natychmiast cofnął się na bezpieczną odległość. Shikamaru, pamiętając o obecności No Sabaku w pokoju postanowił interweniować. 
- Czcigodna.- Specjalnie podkreślił ten tytuł, używając go po raz kolejny tego dnia. Hokage ignorowała to przez cały czas, ale wiedział jaką awersją darzy ten zwrot.- Inoichi-san wykazał się troską o naszą Wioskę i  nie możesz go za to winić. Zgaduje, że starszyzna nic nie wie o tej małej zmianie w zasadach.
Brunet uśmiechnął się tryumfalnie, widząc jak kage zamiera na krótką chwilę, a potem żywo się do niego obraca.
- Tych starych pryków do tego nie mieszaj, dobrze Nara?- Chciała zgromić go spojrzeniem, ale okazał się odporny. Widział jak ukryta przed oczami Piątej Sakura kręci głową ze zrezygnowaniem. 
- A dlaczego nie?
- Bo...- Hokage szukała odpowiednio ciętej riposty. - Bo...
- Ty chyba nie możesz znieść jak ktoś inny niż ty kłóci się z przełożonym.- Ciekawski ton Temari wybił wszystkich z rytmu.- Co, Nara?- Ostatnie zdanie wypowiedziała kopiując styl Hokage. Uśmiechała się przebiegle, uraczając Shike świdrującym spojrzeniem zmrużonych oczu. 
- Dobrze powiedziane.- Tsunade natychmiast podłapała wątek.- Mam wrażenie, że to jakiś jego nawyk, czy coś. Taki sposób na rozładowanie stresu.- No Sabaku słysząc to zdanie natychmiast przytaknęła, jakby usłyszała największą mądrość na świecie. Haruno i ojciec Ino z całych sił próbowali się nie śmiać z miny skonsternowanego chłopaka.
- Przepraszam, czy ty nie miałaś być przypadkiem głucha?- Spytał zielonooką, krzyżując ramiona na piersi. 
- To ja decyduję kto tu włada wszystkimi zmysłami, a kto nie.- Godaime odrzuciła włosy do tyłu.- Aż się dziwę, że wciąż nie jesteś niemy. 
- Najwyraźniej, zaklęcie, czcigodnej- znów położył nacisk na ostatni wyraz- na mnie nie działa.- Nie zdążył się ucieszyć z chwilowej przewagi, bo kage z niezwykłym jak na nią spokojem podeszła do niego i podniosła dłoń na wysokość jego oczu.
- A ma podziałać?- Widząc, jak nagle zbladł, odsunęła się. - Tak jak myślałam. 
Pozostałe obecne w sali kobiety wybuchnęły śmiechem. Inoichi pamiętając o tym, że Nara odwrócił uwagę Tsunade od jego osoby powstrzymał się, choć z trudem. Shika pokręcił głową, wzdychając głośno. Po co on w ogóle zaczynał? 
- Kłótnie z kobietami są męczące.- Opadł na poduszki i wpatrzył się w sufit słuchając nowych chichotów. Starał się nie popatrzeć na Temari, niepewny własnej reakcji. Ojciec Ino poklepał go współczująco po ramieniu.
- To jeszcze nic.- Wyszczerzył się widząc pełen niedowierzania wzrok bruneta.-  Jeszcze nie masz żony.
- Nie myśl, że o tobie zapomniałam, Yamanaka.- Tsunade przysunęła sobie krzesło i usiadła naprzeciwko nich, w taki sposób, że oparcie miała między nogami.- Jeszcze sobie porozmawiamy. - Mężczyźnie od razu zrzedła mina. Hokage natomiast skupiła się na siedzącej na drugim łóżku No Sabaku. Blondynka obserwowała ją uważnie i nie trudno było się domyślić, że umiera z ciekawości. W końcu Godaime tyle razy wspomniała o jakiś nowych informacjach, które były zdolne do zmienienia nastawienia Konohy, a wciąż nie wytłumaczyła o co chodzi. 
- Niech już jej Piąta powie, bo inaczej uszkodzi sobie mózg od nadmiaru myślenia.- Shika spokojnie podłożył sobie ręce pod głowę, ukrywając własne zainteresowanie. Czuł jak Temari wypala mu wzrokiem dziurę w czaszce. Tsunade nerwowo zatarła ręce. 
- Nie będziecie zachwyceni.- Westchnęła.- Mamy 28 ofiarę trucizny. 
Zarówno Haruno, jak i sensor byli już obeznani z całą sprawą, toteż zachowali spokój, tymczasem w przypadku bytującej w szpitalu dwójki miało się to z goła inaczej. No Sabaku wybałuszyła na Piątą oczy, otwierając usta niczym ryba wyciągnięta z wody, a Shikamaru usiadł tak gwałtownie, że aż zakręciło mu się w głowie. 
- CO!?- Krzyknęli jednocześnie, by chwilę później zarzucić Hokage gradem pytań. 
- Jak to możliwe?
- Kto to?
- Jest tutaj?
- Zdążyliście?
- Jak u diabła, to może poprawiać moją sytuację!?- Ostatnie słowa zielonookiej zawisły w powietrzu niczym chmura burzowa. 
- Spokojnie, spokojnie!- Tsunade nie spodziewała się, że aż tak się zdenerwują. Temari wyglądała na wstrząśniętą, a chłopak nie prezentował się lepiej.- Już wam wszystko tłumaczę, tylko dajcie mi dojść do słowa. 
- Ale Godaime...
- Czt, siedź przez chwile cicho i słuchaj, Nara.- Widząc zmartwienie w jego oczach starała się być łagodna.- Nie musicie się martwić, nic się nie stało, sytuacja została natychmiast opanowana. Dziewczyna żyje. 
Ambasadorka Suny odetchnęła z ulgą, przyciskając dłoń do mocno bijącego serca. 
- Ale jak do tego doszło?- Shika zachował czujność. Wcale mu się to nie podobało, nic a nic.- I kto to?- Kage posłała mu smutne spojrzenie.
- TenTen. Nie wiem co by się stało gdyby nie Neji. Zobaczył co się dzieje z jej chakrą i przyniósł tu zanim zaczęła krwawić. Kiedy wpadł na odział był tak spanikowany, że nie wiedziałam kogo mam ratować pierwszego. - Brunet skinął powoli głową, przyswajając sobie tą informację. Szczęście w nieszczęściu, TenTen była silną kunoichi, która z pewnością sobie poradzi, zwłaszcza mając u boku Hyugę. Dobrze wiedział, że jounin zrobiłby dla niej wszystko. Znając życie pewnie zniósł całą akcję gorzej niż dziewczyna. 
- Wciąż nie rozumiem, dlaczego twierdzicie, że to dodaje mi wiarygodności.- Temari wpatrywała się w swoje kolana. Znała TenTen, nie chciała jej skrzywdzić. Na Wszystkich Kage nie chciała skrzywdzić nikogo z Wioski Liścia. I jakkolwiek się starała nie mogła zrozumieć toku myślenia Tsunade. Jakim cudem dodatkowa ofiara mogła jej pomóc w udowodnieniu niewinności. Nara też tego nie pojmował. 
- A to poznajesz?- Hokage rzuciła do niej mały woreczek, który kunoichi zwinnie złapała i rozsunęła.- Tylko nie dotykaj. 
We wnętrzu skórzanej torebeczki znajdował się piasek o charakterystycznym, pomarańczowym zabawieniu. Dziewczyna znała go aż za dobrze. Wciąż pamiętała, jak oblepiał jej ciało w tamtą zimną pustynną noc. 
- Tak.- Podniosła wzrok, podając woreczek Shikamaru i pozwalając mu przyjrzeć się substancji.- Co z tego?
- Otóż to było na twoim wachlarzu. Wachlarzu który reperowała TenTen. Miała wcześniej dużo pracy i dopiero wczoraj się za to zabrała.- Wciąż pochylony nad piaskiem Shika zamknął oczy słysząc te słowa, na jego twarz powoli wypłynął uśmiech. Już wiedział.
- Więc to w tym jest trucizna?- Spytał cicho. 
- I to jaka.- Sakura postanowiła się wtrącić do rozmowy.- Osobiście przebadałam ten piasek. Jest tak przesączony tą substancją, że nie wchłania nawet wody. 
Temari przez chwilę zastanawiała się nad znaczeniem tego wszystkiego, powoli przeniosła wzrok na Yamanake, który do tej pory milczał.
- Za każdym razem, kiedy mnie przesłuchujesz widzisz jak wpadam w ruchome piaski.
- Tak.- Uśmiechnął się do niej tym uśmiechem, który zawsze ją uspakajał.- Dlatego to jasno przemawia za twoją niewinnością. Jednakże dopóki nie uzyskamy potwierdzenia od Gaary, nie możemy być niczego pewni. To może być tylko kolejny fortel mający nas zmylić. Ale jest to mało prawdopodobne. 
Blondynka się rozpromieniła. Czuła jakby zdjęto jej z ramion ogromny ciężar. Odetchnęła głęboko starając się to wszystko jakoś uporządkować. 
- Czyli zostałam otruta już wtedy kiedy wpadłam w ruchome piaski. Mówiliście, że na senbon była odtrutka. Czy to znaczy, że był ktoś trzeci? Ktoś kto chciał mi pomóc?
- Możliwe.- Shikamaru zmarszczył brwi.- Ale dlaczego nie pozbył się trucizny całkowicie?
- Jest też inna opcja.- Tsnade potarła policzek. Cała ta sytuacja była strasznie zagmatwana.- Trucizna była za mocna żeby No Sabaku dotarła do Konohy. A odtrutki było za mało, żeby wyzdrowiała. Możliwe, że ktoś chciał, żeby przeżyła dostatecznie długo.
- W takim razie czemu musiałem ją wyciągać ze środka lasu?- Shice wciąż coś nie pasowało.
- Nie wiem Nara.- Piąta pokręciła głową.- Po prostu nie wiem. Potrzebujemy więcej informacji.- Przeniosła uwagę na Temari.- Jak mówiłam, zwalniam cię ze szpitala, ale musisz się stawiać na przesłuchania. Matsuri i Kankurou mieszkają u Sai`a. Nie chcemy budzić niepotrzebnych plotek i zakwaterowywać was w hotelach. Dlatego ty zamieszkasz w rezydencji klanu Nara.- Widząc, że zarówno zielonooka jak i chłopak, zbierają się do protestu, dodała:- To nie podlega dyskusji. Shikaku już się zgodził. Poza tym wierzę, że gdybyś jednak okazała się groźna, Nara skutecznie się tobą zajmą. Muszę cię mieć na oku. 
Siostra Kazekage westchnęła teatralnie. Shika natomiast wcale nie czuł złości na Piątą. Właściwie to... 
To z pewnością wina tych wszystkich rewelacji jakie przed chwilą usłyszał. Godaime zatarła dłonie.
- Skoro już wszystko wiecie musimy was tylko przebadać.- Hokage przeciągnęła się, szczęśliwa, że nareszcie skończyli tą męczącą pogawędkę. Sakura podeszła do Shiki, odbierając mu woreczek z zatrutym piaskiem i kazała mu zdjąć koszulkę.- A, ciebie, No Sabaku czeka jeszcze jedno zanim wyjdziesz. Yamanaka?
- Hai. Hai.- Mężczyzna podniósł się z miejsca tylko po to by zaraz przysiąść na krawędzi łóżka dziewczyny.- Jak zwykle. - Wyjaśnił. Żadne z nich nie pałało entuzjazmem. 
- Połóż się, nie ruszaj, postaraj rozluźnić.- Pokiwała zgodnie głową, opadając na poduszki. Coś zakuło ją w plecy. Z zaskoczeniem odkryła, cóż to takiego. Prawie by zapomniała.
- Nara, łap.- Wyciągnął rękę nad ramieniem Haruno, a na jego dłoni wylądował mały przedmiot. Figura od shougów. Skoczek.
- Wiedziałem. - Mruknął, ale ona już go nie słyszała. Ponownie przeniosła się do świata swoich wspomnień. 

***

Widok znajomego pokoju bez ścian przyjęła z całkowitym spokojem. Spojrzała na siedzącego naprzeciwko mężczyznę. Opanowanie odruchu wypchnięcia go z jaźni przychodziło jej łatwo. Inoichi nie musiał walczyć o utrzymanie się w jej umyśle.
- Przyzwyczaiłaś się.- Stwierdził z uznaniem.- Mogę?
Skinęła głową na znak zgody. Otaczająca ją rzeczywistość zniknęła.

***

Leżała na łóżku słuchając pukania do drzwi. Zeszła na dół, odebrała papiery od ninja ze swojej wioski. Piła herbatę w salonie, czytając dokumenty. Pakowała się na misję. Żegnała z Kankurou. 
Jak zwykle te same obrazy przesuwały się w jej głowie, napełniając dziewczynę znudzeniem. Wiedziała, że te przesłuchania są konieczne, ale nigdy nic się w nich nie zmieniało. Yamanaka nie ukrywał przed nią swojego sfrustrowania takim stanem rzeczy. 
 Biegła przez pustynie, zatrzymała się na postój. Znów wyruszyła. Zauważyła palmę daktylową, chciała do niej podejść i czarna plama. 
Poczuła jak ojciec Ino się waha. Jednak nie zatrzymał potoku wspomnień. Na jednym z wcześniejszych takich spotkań wałkował ten moment do upadłego, ale nic to nie dało. Stracili tylko czas.
Przez chwilę obraz jakby mżył. Potem zafalował. Miała wrażenie, że się zapada, zewsząd otaczał ją pomarańczowy piasek. Obraz znów zafalował. Osoba w długim płaszczu tłumaczyła jej coś. Czarna plama.
Mężczyzna westchnął i zaczął się szykować do naparcia na umysł dziewczyny, ale w tym momencie ku jego zdumieniu pojawił się kolejny obraz. Nowy. Taki którego jeszcze nie było. 
Kłóciła się z Gaarą. Czerwonowłosy uderzył pięścią w stół, drugą ręką wskazując coś na ścianie. Mapa Kraju Ognia, na której zaznaczony był jeden czerwony punkt- Konoha. W miejsce oznaczającej miasto kropki pojawił się kunai. 
Blondyn zadrżał lekko pod wpływem naporu jaki nagle poczuł. Urywki wspomnień cisnęły się i usiłowały zagłuszyć, nakładając się na siebie. Skupił się usiłując wybrać te prawdziwe i jednocześnie uspokoić Temari, która nie była przyzwyczajona do takiego przebiegu zdarzeń. To co się działo było skutkiem czasu. Technika wroga musiała osłabnąć. 
Szła długim, słabo oświetlonym korytarzem. Schodziła po krętych schodach. Znalazła się w jakiejś małej sali. Na plecach miała torbę. Osoba w długim płaszczu stała po drugiej stronie biurka. Przywitali się jak znajomi. Wbito jej igłę w nadgarstek i wstrzyknięto jakąś substancję. Do ręki dostała senbon. 
- Użyj jak najpóźniej.- Głos był zniekształcony. 
Inoichi był zszokowany i wiedział, że nie tylko on. Zielonooka patrzyła na to wszystko jakby nigdy wcześniej tego nie oglądała. Cóż, zgadywał, że wpojenie dalej dobrze spełniało swoje zadanie. 
Szła przez Wioskę, rozglądając się, co jak na nią było wyjątkowe. Zwróciła uwagę na biegnące dzieci. Na nowe budynki i na te które potrzebowały renowacji. Nawet na to, że restauracja do której chodziła w dzieciństwie, została zamknięta. Czuć było jej przygnębienie. Dotarła do bramy. Czekał na nią Kankurou i ktoś kogo nie znała. Miał kaptur zaciągnięty na twarz. Jej brat patrzył na nią jakoś dziwnie. Jakby się o nią poważnie martwił. Podszedł do niej i przytulił. A ona to odwzajemniła. Stali tak jakiś czas, dopóki zakapturzony się nie zniecierpliwił. Odsunęli się od siebie. Nieznajomy wyciągną rękę i skinął na szatyna. Ten zerknął na nią, starając się uśmiechnąć, a potem szybko pochylił się tak, by opuszki palców obcego musnęły jego czoło. Osunął się na ziemię. Mężczyzna odwrócił się do niej, jego zimna dłoń dotknęła jej skóry. 
Ból jaki oboje poczuli był tak silny, że na chwilę ich oślepił. Trafili do pokoju bez ścian. Temari z przerażeniem obserwowała ściągniętą twarz blondyna. W jego oczach widziała pogardę, jaką można darzyć tylko zdrajców. 
- Yamanaka-sama. To nie...
- Wpojenie dalej działa.- Jego głos był lodowato zimny. Wbił się w jej obolałą czaszkę niczym wiertło.- Nieważne co się wydarzy, będziesz czuć, że jesteś niewinna. 
Choć nie był już taki jak kiedyś to wiedziała, że nie używa na niej pełnej mocy swojej techniki. Nie zmuszał jej do ponownego odtworzenia wspomnień. Tej żałosnej imitacji, która nie mogła być prawdą. Nie miała jakichkolwiek znamion prawdy. 
- Słyszę co myślisz.- Poczuła się tak jakby wymierzył jej policzek. - Widziałem już dość.  
Uwolnił swoją technikę zanim rozrywający ból go do tego zmusił. 

***
- Ymanaka?- Głos Piątej był przygłuszony. Chyba jej uszy postanowiły naprawdę przestać działać, podobnie jak oczy. Widziała, ale kontury się rozmazywały.- Yamanaka, co się stało?
Czuła się strasznie. Jej umysł nie mógł przyjąć do wiadomości tego co się przed chwilą wydarzyło. Nie mogła się z tym pogodzić. Nie potrafiła. Nie chciała. 
Nie była zdrajcą. Nie zrobiłaby tego Konosze. Jej brat by tego nie zrobił. 
- No Sabaku? Cholera, nie mdlej.- Tsunade podbiegła do niej i złapała mocno za ramiona. Nara wychylił się ze swojego łóżka, żeby lepiej widzieć.- Myślałam, że ten etap mamy za sobą. 
Faktycznie dawno nie wrócili w tak złym stanie. Nawet za pierwszym razem było lepiej. Sakura przyskoczyła do Inoichigo. Był rozpalony, podobnie jak blondynka. To ci dopiero nowość. Ale to był chyba dzień nowości. 
- Przynieście lód!- Krzyknęła Haruno, do zaalarmowanych pielęgniarek które zajrzały do pokoju.- Szybko!
- Sakura co się dzieje!?- Shikamaru wbił zaniepokojone spojrzenie w obywatelkę Suny. Była niesamowicie blada. - Sakura!?
Różowowłosa nie zwróciła na niego uwagi, zbyt zajęta obniżaniem temperatury ojca Ino. Szybkimi ruchami rozdarła mu koszulę i wtłoczyła swoją czakrę do jego organizmu. Złapał ją za dłoń. 
- Piąta.- Jego głos był dziwnie schrypnięty. Hokage natychmiast się na nim skupiła.- Musisz...
- Ymanaka- sama, proszę!- Temari łzy napłynęły do oczu. Była tak, cholernie bezsilna. Czuła się niewinna, ale wiedziała, że nie ma nic na swoją obronę. Co więcej nie była pewna czy może ufać własnym przeczuciom. Równie dobrze mogła być tylko marionetką Wioski Piasku. 
- No Sabaku?- Kage patrzyła na nią z niedowierzaniem. Nigdy nie widziała, żeby siostra Kazekage się rozkleiła. Nigdy nie widziała jej w takim stanie. Powoli odwróciła się do Inichiego z zamiarem zapytania o co chodzi. 
- Godaime!- Drzwi do sali otworzyły się z hukiem. Stała w nich Shizune.- Jiraja i Kakashi wrócili. 






I oto jest, kolejna, spóźniona, jak zwykle, notka. Koncepcja na nią została zmieniona milion razy. Miałam za dużo pomysłów. A kiedy już ustaliłam jej dokładny plan nie mogłam się jakoś wczuć w te sceny. Dopiero końcówka, planowana od dawna, przyszła mi z łatwością. Toteż mogę powiedzieć, że ten rozdział rodził się w bólach. Mam nadzieję, że nie jest, aż tak zły jak mi się wydaje.
Jeżeli pod poprzednią notką mówiłam coś o małej ilości wejść to teraz wszystko odwołuję. Ten miesiąc ( maj) był rekordowy. Stuknęło nam 5000 tysięcy wyświetleń. Chyba będę dumna.

Z okazji dnia dziecka ( bo przecież wszyscy jesteśmy dziećmi swoich rodziców bez względu na wiek) życzę wam wszystkiego najlepszego. 






Obserwatorzy