Uwaga: W tym rozdziale niektórym bohaterom zdarza się częściej niż zwykle rzucać mięsem.
Stukot jej obcasów niósł się po pustym holu, kiedy zmęczonym krokiem zmierzała do swojego mieszkania. Miała szczęście, że jest na parterze. Nie była pewna czy stać by ją dzisiaj było na pokonanie schodów. Powolnym ruchem wydobyła klucze z torebki i wsunęła je do zamka.
Potknęła się przechodząc przez próg. Noga boleśnie wykręciła jej się w kostce. Klnąc na czym świat stoi złapała za obcas pantofla i odrzuciła go w kąt. Dość miała tych głupich butów. Masując stopę zerknęła w wąskie lusterko znajdujące się przy drzwiach. Mnóstwo różowych kosmyków wymknęło się z kucyka, na którym ledwo trzymała się gumka. Usta które pogryzła do krwi, były suche i spierzchnięte. Niemal czarne worki pod oczami, wymięta spódniczka i koszula. Wkurzony, pełen bólu wzrok.
Wytężona praca w szpitalu podczas ostatnich kilku dni zaczęła się odbijać na jej zdrowiu. Powinna odpocząć. Powinna położyć się do łóżka i w końcu przespać zdrową ilość godzin. Uśmiechnęła się do swojego odbicia, kręcąc głową i się prostując.
"Tsa, powinnam..." Przeciągnęła się, wyciągając ręce nad głową. Następnie ściągnęła beżowy żakiet, rzucając go na wieszak na kurtki, który teraz świecił pustkami. Po drodze do kuchni pozbyła się uwierających ją cienkich rajstop, w których i tak już puściły oczka.
Później podniesie je z podłogi.
Wchodząc do pomieszczenia włączyła światło, bo szarość wczesnego poranka nie dawała jej dość dobrej widoczności. Torebkę rzuciła na mały stolik. Otwierając drzwiczki lodówki gmerała przy zapięciu od swojej eleganckiej, pasującej do żakietu i cholernie niewygodnej spódnicy. Materiał szybko opadł na drewnianą posadzkę. Została w samych majtkach i koszuli, co przy panującej temperaturze idealnie jej pasowało.
Z lodówki wyciągnęła zimną, litrową cole, a z zamrażarki worek lodu. Przeszła nad materiałem spódnicy kompletnie się nim nie przejmując i oklapła na krzesło obok stolika. Bolącą kostkę położyła na kolanie drugiej nogi i przyłożyła do niej lód. Upewniając się, że woreczek się nie zsunie puściła go i kilkoma sprawnymi ruchami poprawiła swojego kucyka. Przyciągnęła do siebie swoją torebkę, wyciągając z niej plik dokumentów. Zagłębiła się w lekturę popijając cole prosto z butelki.
W ciągu minionego tygodnia widziała więcej dziwacznych przypadków medycznych, niż w całym poprzednim półroczu. Naprawdę sądziła, że po wojnie nic już jej nie zaskoczy, ale rzeczywistość najwyraźniej uparła się, żeby jej udowodnić, że się myli. Była przygotowana na wiele, lecz to co wydarzyło się zaledwie kilka godzin temu...
Zamknęła oczy tylko po to, by jeszcze raz zobaczyć tą scenę w swojej pamięci. Temari odzyskująca oddech i Nara który opada bezwiednie na poduszki. Przycisnęła dłonie do twarzy. Shikamaru wpadł w śpiączkę, a śmiertelna rana blondynki zniknęła bez śladu.
-Jak to jest niby możliwe?- Warknęła stukając palcem wskazującym w papiery w których nic nie układało się w logiczną całość. -No jak?
***
-Wróciłem!- Krzyknął od progu, uśmiechając się delikatnie. Robiąc kolejny krok potknął się o coś. Ładny, pastelowo-różowy bucik na obcasie leżał na środku korytarza. Pozostawiane butów nie ułożonych, nie było czymś co często zdarzało się Haruno.
- Sakura!- Zawołał ją, widząc porozrzucane na ziemi ubrania. Nic nie potrafił poradzić na rosnące zdenerwowanie, kiedy nie usłyszał odpowiedzi. Otworzył drzwi do łazienki. Nic. Dłonie zaczęły mu się pocić.
- Sa..-Zobaczył ją. Spała z głową na kuchennym stoliku. Odetchnął z ulgą pochodząc do niej. Zawsze panikował, kiedy chodziło o kwestie jej bezpieczeństwa.
- Saku.- Pogłaskał ją po plecach, budząc. Powoli otworzyła oczy i spojrzała na niego sennie.
- Cześć, Lee.- Mruknęła.
- Cześć.- Przerzucił sobie jej ramię przez plecy i spróbował nakłonić do wstania.- Chodź, nie możesz tu spać.
Jeszcze przez moment patrzyła na niego pustym wzrokiem, by po chwili się otrząsnąć. Otworzyła szerzej oczy i wyrwała swoją rękę z jego uścisku, zrywając się na nogi.
- Już, już, nie śpię!- Zachwiała się odrobinę.- Nie śpię!
Widząc jej zachowanie wybuchnął śmiechem. Spojrzała na niego karcąco, wydymając spierzchnięte wargi.
- Wróciłeś wcześniej.- Stwierdziła, siadając z powrotem na krześle i wygładzając kartki na których wcześniej leżała. Po raz kolejny tego dnia przebiegła je wzrokiem.
- Tak, misja okazała się łatwiejsza niż sądziliśmy.- Odpowiedział, przeciągając się.
- To coś nowego. - Prychnęła.
- Co nie? Do tego, że z rangi B robi się ranga A już zdążyłem się przyzwyczaić, ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, że A została zdegradowana do B.
Podczas gdy on mówił, uwagę Sakury na dobre pochłonęły dokumenty. Ta nierozwiązywalna zagadka działała jej na nerwy. Rock zauważył, że przestała być nim zainteresowana. Potrząsnął lekko głową. Ostatnio często jej się to zdarzało. Była taka rozkojarzona. Pochylił się i zajrzał jej przez ramię. Z całego tego medycznego bełkotu zrozumiał tylko dwa nazwiska. Nara. No Sabaku.
-A tym co?- Zaciekawił się. - Nie mogli się nawzajem znieść i się pobili?
Spojrzała na niego jak na wariata, ale chwilę później zrozumiała. Dostał misję z samego rana po imprezie u Shiki. Nic nie wiedział.
- Sporo się wydarzyło pod twoją nieobecność. - Stwierdziła spokojnie. W jego oczach pojawił się niepokój, jeszcze raz zlustrował ją spojrzeniem. Szukał ran.
- Nie, nie, nic mi nie jest.- Ubiegła jego pytanie. Jej ton był oschły, nie lubiła kiedy się o nią martwił. Jakby nie wierzył, że w razie niebezpieczeństwa sobie poradzi. Westchnęła głęboko. Ponadto, nie chciało jej się o tym opowiadać. Za każdym razem, kiedy powtarzała tą historię miała w głowie większy mętlik. Ale chyba powinna mu udzielić jakiś wyjaśnień.
-Zaczęło się od tego, że...Lee? Co ty robisz? - Jego ciepłe wargi przesunęły się po jej szyi, zabijając z pantałyku.
- Jesteś wykończona.- Objął ją w tali.- Nie musisz mi tego opowiadać. - Przeniósł swoje pocałunki na delikatną skórę za uchem. - Będziesz tylko bardziej zmartwiona.
Musiała przyznać, że dobrze ją znał. Nic zresztą dziwnego. Tyle razy płakała na jego ramieniu, wyrzucając z siebie wszystkie niepokoje i żale. Przez ostatnich kilka miesięcy, wprawił się w odgadywaniu jej myśli, oraz znajdowaniu odpowiedniego remedium na jej niepokoje. Na przykład teraz czuła, jak pod wpływem jego pieszczot jej ciało się rozluźnia. Spojrzała niepewnie na leżące na stole dokumenty.
I tak nie była w stanie niczego wymyślić. Poza tym odrobina przyjemności dobrze jej zrobi. Oczyści umysł i pozwoli spojrzeć na wszystko z nowej perspektywy. Tak, z pewnością jest to dobry pomysł.
Obróciła się przodem do mężczyzny wstając powoli i sunąc dłońmi wzdłuż jego boków. Widząc, że udało mu się ją zachęcić, zmrużył oczy uśmiechnął się zawadiacko. Chwilę później jego dłonie objęły jej biodra, a usta połączyły ich w namiętnym pocałunku. Przylgnęli do siebie maksymalnie zmniejszając odległość miedzy swoimi ciałami. Dziewczyna czuła buchający w nią gorąc. Z Rockiem działo się dokładnie to samo. Wobec takiego obrotu spraw, cieszyła się, że wcześniej pozbyła się zbędnych ubrań.
Nagle poczuła jak Lee ją podnosi. Odruchowo obwiązała mu nogi wokół bioder i oparła dłonie na jego ramionach. Teraz to ona była wyżej, miała kontrolę nad ich pocałunkiem. Zachichotała w jego usta ciesząc się z chwilowej przewagi. Przycisnął ją do ściany, jedną ręką podtrzymując, a drugą zaczął rozpinać guziki jej koszuli.
Już nie pamiętał kiedy ostatnio to robili. A to znaczyło, że minęło bardzo dużo czasu. Przez misję i pracę, trudno im było wykraść chwilę dla siebie. Sakura natomiast była humorzastą kobietą i nie rzadko wymyślała jakieś wymówki. Bał się, że i tym razem tak będzie. Jednak patrząc na nią w tej chwili mógł powiedzieć, tylko tyle, że jej wredny uśmieszek, cholernie go nakręca. Pragnął jej i nie przeszkadzał mu w tym jej dzisiejszy wygląd. Była kobietą jego marzeń od bardzo dawna. Naparł na nią odrobinę mocniej, zjeżdżając ustami na jej dekolt. Oddech przyśpieszał mu z każdą chwilą. Jedną dłonią zaczął gładzić jej pierś przez materiał stanika. Wygięła się, przyciskając mocniej do niego, a potem... zamarła. Przestała ma niego reagować. On też znieruchomiał, jednak nie puścił jej, mając nadzieje, że zaraz jej przedzie.
- Rozumiem.- Usłyszał tuż przy swoim uchu. Zsunęła nogi z jego bioder i stanęła o własnych siłach. Jej oczy błyszczały.- Zrozumiałam!- Krzyknęła.
Wysunęła się z przestrzeni pomiędzy ścianą, a nim, zapinając szybko koszule. Cała promieniała. Podniosła głowę i spojrzała na jego na wpół zaskoczoną, na wpół rozczarowaną minę. Stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.
- Jesteś niesamowity! Tyle się nad tym głowiłam.- Stwierdziła naciągając na siebie wymięta spódnicę i zapinając ją. Rajstopami już się nie przejmowała.
Nim zdążył ochłonąć na tyle by wydobyć z siebie głos, ona już wybiegła z mieszkania. Pewnie poleciała do szpitala, by donieść o swoim odkryciu. Zawsze stawiała dobro pacjentów ponad wszystkim. Zawsze praca była ważniejsza od niego. Opadł na krzesło, uderzając pięścią w stół.
- Kurwa.- Wymamrotał, trzęsąc się. Nie wiedział czy ze złości, czy z podniecenia. Ona była taka, taka... taka rozkojarzona.
Ukrył twarz w dłoniach.
- Sakura!- Zawołał ją, widząc porozrzucane na ziemi ubrania. Nic nie potrafił poradzić na rosnące zdenerwowanie, kiedy nie usłyszał odpowiedzi. Otworzył drzwi do łazienki. Nic. Dłonie zaczęły mu się pocić.
- Sa..-Zobaczył ją. Spała z głową na kuchennym stoliku. Odetchnął z ulgą pochodząc do niej. Zawsze panikował, kiedy chodziło o kwestie jej bezpieczeństwa.
- Saku.- Pogłaskał ją po plecach, budząc. Powoli otworzyła oczy i spojrzała na niego sennie.
- Cześć, Lee.- Mruknęła.
- Cześć.- Przerzucił sobie jej ramię przez plecy i spróbował nakłonić do wstania.- Chodź, nie możesz tu spać.
Jeszcze przez moment patrzyła na niego pustym wzrokiem, by po chwili się otrząsnąć. Otworzyła szerzej oczy i wyrwała swoją rękę z jego uścisku, zrywając się na nogi.
- Już, już, nie śpię!- Zachwiała się odrobinę.- Nie śpię!
Widząc jej zachowanie wybuchnął śmiechem. Spojrzała na niego karcąco, wydymając spierzchnięte wargi.
- Wróciłeś wcześniej.- Stwierdziła, siadając z powrotem na krześle i wygładzając kartki na których wcześniej leżała. Po raz kolejny tego dnia przebiegła je wzrokiem.
- Tak, misja okazała się łatwiejsza niż sądziliśmy.- Odpowiedział, przeciągając się.
- To coś nowego. - Prychnęła.
- Co nie? Do tego, że z rangi B robi się ranga A już zdążyłem się przyzwyczaić, ale jeszcze nigdy nie spotkałem się z tym, że A została zdegradowana do B.
Podczas gdy on mówił, uwagę Sakury na dobre pochłonęły dokumenty. Ta nierozwiązywalna zagadka działała jej na nerwy. Rock zauważył, że przestała być nim zainteresowana. Potrząsnął lekko głową. Ostatnio często jej się to zdarzało. Była taka rozkojarzona. Pochylił się i zajrzał jej przez ramię. Z całego tego medycznego bełkotu zrozumiał tylko dwa nazwiska. Nara. No Sabaku.
-A tym co?- Zaciekawił się. - Nie mogli się nawzajem znieść i się pobili?
Spojrzała na niego jak na wariata, ale chwilę później zrozumiała. Dostał misję z samego rana po imprezie u Shiki. Nic nie wiedział.
- Sporo się wydarzyło pod twoją nieobecność. - Stwierdziła spokojnie. W jego oczach pojawił się niepokój, jeszcze raz zlustrował ją spojrzeniem. Szukał ran.
- Nie, nie, nic mi nie jest.- Ubiegła jego pytanie. Jej ton był oschły, nie lubiła kiedy się o nią martwił. Jakby nie wierzył, że w razie niebezpieczeństwa sobie poradzi. Westchnęła głęboko. Ponadto, nie chciało jej się o tym opowiadać. Za każdym razem, kiedy powtarzała tą historię miała w głowie większy mętlik. Ale chyba powinna mu udzielić jakiś wyjaśnień.
-Zaczęło się od tego, że...Lee? Co ty robisz? - Jego ciepłe wargi przesunęły się po jej szyi, zabijając z pantałyku.
- Jesteś wykończona.- Objął ją w tali.- Nie musisz mi tego opowiadać. - Przeniósł swoje pocałunki na delikatną skórę za uchem. - Będziesz tylko bardziej zmartwiona.
Musiała przyznać, że dobrze ją znał. Nic zresztą dziwnego. Tyle razy płakała na jego ramieniu, wyrzucając z siebie wszystkie niepokoje i żale. Przez ostatnich kilka miesięcy, wprawił się w odgadywaniu jej myśli, oraz znajdowaniu odpowiedniego remedium na jej niepokoje. Na przykład teraz czuła, jak pod wpływem jego pieszczot jej ciało się rozluźnia. Spojrzała niepewnie na leżące na stole dokumenty.
I tak nie była w stanie niczego wymyślić. Poza tym odrobina przyjemności dobrze jej zrobi. Oczyści umysł i pozwoli spojrzeć na wszystko z nowej perspektywy. Tak, z pewnością jest to dobry pomysł.
Obróciła się przodem do mężczyzny wstając powoli i sunąc dłońmi wzdłuż jego boków. Widząc, że udało mu się ją zachęcić, zmrużył oczy uśmiechnął się zawadiacko. Chwilę później jego dłonie objęły jej biodra, a usta połączyły ich w namiętnym pocałunku. Przylgnęli do siebie maksymalnie zmniejszając odległość miedzy swoimi ciałami. Dziewczyna czuła buchający w nią gorąc. Z Rockiem działo się dokładnie to samo. Wobec takiego obrotu spraw, cieszyła się, że wcześniej pozbyła się zbędnych ubrań.
Nagle poczuła jak Lee ją podnosi. Odruchowo obwiązała mu nogi wokół bioder i oparła dłonie na jego ramionach. Teraz to ona była wyżej, miała kontrolę nad ich pocałunkiem. Zachichotała w jego usta ciesząc się z chwilowej przewagi. Przycisnął ją do ściany, jedną ręką podtrzymując, a drugą zaczął rozpinać guziki jej koszuli.
Już nie pamiętał kiedy ostatnio to robili. A to znaczyło, że minęło bardzo dużo czasu. Przez misję i pracę, trudno im było wykraść chwilę dla siebie. Sakura natomiast była humorzastą kobietą i nie rzadko wymyślała jakieś wymówki. Bał się, że i tym razem tak będzie. Jednak patrząc na nią w tej chwili mógł powiedzieć, tylko tyle, że jej wredny uśmieszek, cholernie go nakręca. Pragnął jej i nie przeszkadzał mu w tym jej dzisiejszy wygląd. Była kobietą jego marzeń od bardzo dawna. Naparł na nią odrobinę mocniej, zjeżdżając ustami na jej dekolt. Oddech przyśpieszał mu z każdą chwilą. Jedną dłonią zaczął gładzić jej pierś przez materiał stanika. Wygięła się, przyciskając mocniej do niego, a potem... zamarła. Przestała ma niego reagować. On też znieruchomiał, jednak nie puścił jej, mając nadzieje, że zaraz jej przedzie.
- Rozumiem.- Usłyszał tuż przy swoim uchu. Zsunęła nogi z jego bioder i stanęła o własnych siłach. Jej oczy błyszczały.- Zrozumiałam!- Krzyknęła.
Wysunęła się z przestrzeni pomiędzy ścianą, a nim, zapinając szybko koszule. Cała promieniała. Podniosła głowę i spojrzała na jego na wpół zaskoczoną, na wpół rozczarowaną minę. Stanęła na palcach i cmoknęła go w policzek.
- Jesteś niesamowity! Tyle się nad tym głowiłam.- Stwierdziła naciągając na siebie wymięta spódnicę i zapinając ją. Rajstopami już się nie przejmowała.
Nim zdążył ochłonąć na tyle by wydobyć z siebie głos, ona już wybiegła z mieszkania. Pewnie poleciała do szpitala, by donieść o swoim odkryciu. Zawsze stawiała dobro pacjentów ponad wszystkim. Zawsze praca była ważniejsza od niego. Opadł na krzesło, uderzając pięścią w stół.
- Kurwa.- Wymamrotał, trzęsąc się. Nie wiedział czy ze złości, czy z podniecenia. Ona była taka, taka... taka rozkojarzona.
Ukrył twarz w dłoniach.
***
- Dlaczego chciałaś zabić Temari no Sakaku?- Chociaż głos Piątej był cichy, równie dobrze mogłaby wrzeszczeć. Siedząca przed nią kobieta zachichotała, w jej oczach dało się dostrzec szaleństwo. Z kącika ust ściekała kropelka krwi. Tsunade nie była pierwszą osobą, która ją przesłuchiwała.
Mocne szarpnięcie za włosy, zmusiło ją do odchylenia głowy. Twarz Hokage znajdowała się niebezpiecznie blisko niej.
- Dlaczego chciałaś zabić Temari no Sabaku?- Słowa kage były jak smagniecie biczem. Czarnowłosa przez chwilę patrzyła na nią spokojnie, a potem wyszczerzyła zęby w głupkowatym uśmiechu. Blondynka mocniej pociągnęła ją za kitę.
- Gadaj!- wrzasnęła. Niebieskooka ułożyła usta w pogardliwym grymasie i plunęła Tsunade w twarz.
Błąd.
Błąd.
Krzesło do którego była przywiązana przewróciło się pod wpływem siły uderzenia.
- Ty suko!- Warknęła kage, wściekłym ruchem wycierając policzek. Nie doczekała się jednak reakcji. Niedoszła morderczyni leżała nieprzytomna na ziemi, z twarzą dociśniętą do podłogi. Piąta warknęła głucho wściekła na siebie, za to, że dała się sprowokować.
- Doprowadźcie ją do porządku!- Skinęła na dwójkę stojących za nią ANBU i zaczęła się przechadzać od jednego końca ciemnego pokoju do drugiego. Nie miała pojęcia kim była ta kobieta. Nigdy nie widziała jej w swoim gabinecie. Nigdy nie wysłała jej na żadną misję. Stanowczo nie podobało jej się to, że w jej Wiosce znalazł się shinobi o którego istnieniu nie wiedziała. Zwłaszcza, że wszystko wskazywało na to, że to jej własny ninja.
Zmrużyła oczy patrząc na nieprzytomną brunetkę, którą ANBU podnieśli z podłogi razem z krzesłem. Więzy przytwierdzające ją do mebla napięły się przytrzymując ją na miejscu, kiedy bezwiednie poleciała do przodu. Hokage prychnęła. Patrząc na nią mogła z łatwością powiedzieć, że ta na oko 30 letnia kobieta od dawna nie trenowała. Mięśnie miała wątłe i słabe, a wytrzymałość też pozostawiała wiele do życzenia. Ale nie można było zaprzeczyć, że kiedyś była kunoichi. Godaime miała pewność, że dziewczyna którą miała przed sobą posiadała co najmniej rangę chunina, jeśli nie wyższą. Żaden podrzędny ninja nie byłby w stanie wytrzymać przesłuchania u Ibikiego, a następnie wyrzucić Yamanaki ze swojej głowy. Wstrętna, mała szuja specjalizowała się w technikach umysłowych i sprytnie wykorzystywała wszystkie swoje umiejętności. W dodatku ślad po niej jakby zaginął. Mimo, że kage zorganizowała specjalną drużynę, która miała przeszukać archiwa w poszukiwaniu informacji o tej niebieskookiej istocie. Mimo, że od 6 godzin usiłowali z niej wydusić dane osobowe. Mimo najróżniejszych technik jakie na niej zastosowali. Niczego się nie dowiedzieli.
Co za irytujące stworzenie?!
Jeden z zamaskowanych shinobi, trzymający w rękach sporych rozmiarów wiadro spojrzał na przełożoną wyczekująco. Skinęła mu głową, na co on chlusnął lodowatą wodą prosto w twarz przesłuchiwanej.
Kobieta ocknęła się gwałtownie, głośno łapiąc powietrze i spinając wszystkie mięśnie. Wzrok miała utkwiony w podłodze. Nim otrząsnęła się z szoku, kage przyparła jej ciało do oparcia krzesła, wpijając paznokcie w kobiece przedramiona.
- Witamy z powrotem.- Przekręciła głowę wbijając w nią spojrzenie zdolne powalić 15 zdrowych mężczyzn. Jednocześnie pogładziła ją delikatnie po włosach. Dwa tak kontrastowe zachowania, nieoczekiwanie wprowadziły więźniarkę w panikę.- To co kochanie, powiesz mi w końcu jak masz na imię?- Założyła jej włosy za ucho czułym gestem.
Kobieta patrzyła Piątej w oczy, swoim przerażonym wzrokiem. Dygotała tak mocno, że krzesło się trzęsło. Hokage wyczuwała jej przyśpieszony puls, słyszała urywany oddech. Kompletnie nie rozumiała co spowodowało tak gwałtowną zmianę w zachowaniu czarnowłosej. Nie zdążyła nawet dobrze rozpocząć swojej nowej gry, a ta już była prawie w rozsypce. Zaczęła się bawić lśniącym, zadbanym kosmykiem.
- Nie musisz się mnie bać.- Przykucnęła, żeby być niżej od przesłuchiwanej. Pozwoliła jej patrzeć na siebie z góry.- Jeżeli wszystko mi powiesz nic ci nie zrobię.- Mruknęła, jednocześnie ciągnąc mocno za trzymane włosy, by pokazać dziewczynie co się stanie jeżeli będzie milczeć. Zmusiła ją do pochylenia się nad sobą. Niebieskie tęczówki zaszły mgłą. Tsunade czuła, że są blisko zwycięstwa, na jej twarzy pozostała jednak maska zmartwienia.
- Ja też nie chce przez to ponownie przechodzić.- Wyszeptała cicho. Więźniarka przez chwilę dokładnie ją lustrowała szukając jakichkolwiek oznak kłamstwa. Nie znalazła ich. Po jej policzku potoczyła się samotna łza i spadła na nos Godaime. Dziewczyna zamknęła oczy i zacisnęła drżące wargi.
"Mam cię. W końcu się złamałaś"- Blondynka z trudem utrzymała kamienną minę.
Przesłuchiwana powoli uchyliła powieki i znów na nią spojrzała. Kage zamarła.
Po policzkach kobiety płynęły strugi łez, szlochała, nie panowała nad swoim ciałem. Ale błysk w jej oczach... Tak jakby właśnie się upewniła we wszystkich swoich przypuszczeniach. - Wiesz co?- Jej głos łamał się i drżał, kiedy mówiła do osoby, którą kiedyś tak podziwiała. - Pieprz się.
Tsunade nie zareagowała.
- Pierdol się! - Wrzasnęła przesłuchiwana, obryzgując piwnooką śliną.- Jesteś taka sama jak oni!!- Szarpnęła się usiłując dosięgnąć Hokage. Blondynka odruchowo wstała i odsunęła się o krok, ale tamta zdawała się tego nie zauważać. Wciąż wrzeszczała do podłogi przez szloch i usiłowała się wyrwać z więzów.
- Jak oni!! Jak oni, kurwa!! Wszyscy jesteście tacy sami!!! WSZYSCY! SŁYSZYCIE!? TO WASZA WINA!!! Wpuściliście tutaj te szczury!!! To wszystko jest, kurwa, waszą winą!!!- Wpadła w szał. Szarpała głową, wiła się, wyła jak zarzynane zwierzę. ANBU zerwali się, żeby podać jej środki uspokajające, ale powstrzymał ich nieznoszący sprzeciwu rozkaz Hokage. Patrzyła na dziewczynę spod przymrużonych powiek.
- To wy ją zabiliście!! TO WY!! TO WSZYSTKO PRZEZ WAS!!!
Piąta prychnęła z pogardą. Czyli zemsta, tak?
- Niech ktoś z nią tu zostanie na wypadek gdyby miała się wygadać!- Z trudem udało jej się przekrzyczeć wycie uwiezionej.- Żadnych środków uspokajających! Nie obchodzi mnie do jakiego stanu się doprowadzi.- Dodała widząc, że czarnowłosa zaczęła tłuc głową o oparcie krzesła.- Od teraz ma status wrogiego shinobi! Jedyne czego nie możecie z nią zrobić to zabicie jej!
Blondynka wyszła z pomieszczenia odprowadzana dzikim wrzaskiem i zaskoczonymi spojrzeniami. Dopiero kamienne drzwi, które zamknęły się za nią automatycznie, pozwoliły jej odciąć się od hałasu. Stojąc w jasnym i cichym pokoju zauważyła, że boli ja głowa.
- Uparta jest.- Koło niej pojawiła się Shizune z kubkiem kawy. Miała zmartwioną minę.
- O wiele bardziej niż przypuszczałam.- Dodała kage, podchodząc do zaciemnionej szyby, przez którą można było oglądać przesłuchanie, czarnowłosa dalej walczyła z więzami. Godaime delikatnie trąciła ramię shinobi'ego, który ze słuchawkami na uszach uważnie przysłuchiwał się wymianie zdań w sąsiednim pokoju. Gdy ją zauważył, przekazał sprzęt koledze i skłonił przed nią głowę.
- Czcigodna.
- Jakieś spostrzeżenia?- Ninja zerknął na przesłuchiwaną. Darła się akurat na jednego z ANBU.
- Ma Konohański akcent, nie mogę się doszukać żadnych obcych naleciałości. Poza tym zna całkiem sporo przekleństw, ale przed wypowiedzeniem któregokolwiek waha się krótką chwilę, jakby wcześniej nauczyła się przed nimi wzbraniać.
- Rozumiem.- Tsunade kliknęła językiem.- Wracaj do pracy i informuj mnie na bieżąco.
- Tak jest, czcigodna.
Piąta przeciągnęła się i przysunęła sobie krzesło pod przyciemnione "okno", żeby mieć pewność, że nie przegapi nawet najdrobniejszego szczegółu z zachowania niebieskookiej. Po chwili dosiadła się do niej Shizune. Obie przypatrywały się więźniarce, jak wiele osób przed nimi, szukając czegoś co ją zdradzi. Jej zamach na Temari równie dobrze mógł się skończyć tragicznie i doprowadzić do zerwania przymierza z Suną. Albo do wojny. Jeżeli nie działała sama...
Minęła godzina, potem kolejna. ANBU się zmienili. Ci którzy wyszli z sali przesłuchań byli strasznie bladzi. Następne pół godziny. Kim może być dziewczyna, która chce się zemścić za czyjąś śmierć na ambasadorze Suny? Każdym, kto stracił bliskiego przez Temari. Kim może być dziewczyna, która przestała być kunoichi i gardzi własnym Hokage? Każdym, kto sądzi, że to przez kage stało się coś strasznego. Kim jest dziewczyna, która nauczyła się unikać wulgaryzmów, choć kiedyś były częścią jej życia?
Tsunade przygryzła w skupieniu wargę. Odpowiedź miała na końcu języka. Zastukała stopami o podłogę. "No dajesz, noo..."
Wtedy usłyszała kroki na korytarzu. Wszyscy obecni na sali oprócz tych, którzy mieli założone słuchawki, jak na komendę odwrócili głowy w kierunku drzwi.
- Puśćcie mnie!- Warknął obcy męski głos.- Sam będę szedł.
Niewyraźny szmer rozmowy.
- Nie stanowię żadnego cholernego zagrożenia! To wszystko to jakaś wielka pomyłka!
Drzwi się uchyliły, do środka wsunął głowę mężczyzna w charakterystycznej masce.
- Godaime.- Prawie niewidocznym gestem pokazał swojej przełożonej, żeby wyszła z nim na zewnątrz. Dwa razy nie trzeba jej było tego powtarzać. Wypadła na korytarz w tempie błyskawicy, a za nią potruchtała jej asystentka.
- Co macie?- Piąta od razu przeszła do konkretów rozglądając się za człowiekiem, którego słyszała chwilę wcześniej.
- Przyprowadziliśmy mężczyznę, który prawdopodobnie jest mężem zamachowczyni.- Odpowiedział ANBU. Kobiety wytrzeszczyły na niego oczy.
- Znaleźli go kiedy włóczył się po ulicach. Był skołowany. Ninja ze zmiany go zgarnęli. Myśleli, że jest pijany ale okazało się, że to technika usypiająca. Po zneutralizowaniu jej skutków, zapytany o kogoś z kim mogliby się skontaktować, podał opis przetrzymywanej przez nas kobiety. Jej imię to według niego...- Shinobi zawahał się i sięgnął do płaszcza po raport. - Yui Kanashi. Ma 29 lat. W wieku lat 18 zrezygnowała z bycia kunoichi i zajęła się prowadzeniem małego sklepu rybnego.
Przewrócił kilka kartek, szukając odpowiedniej strony.
- To portret pamięciowy sporządzony przez rysownika na podstawie opisu tego człowieka.- Pokazał Hokage rysunek. Patrzyła na kobietę o ładnej twarzy z mocno zaznaczonymi kościami policzkowymi i wąskimi ustami. Gęste, czarne włosy miała związane w wysoką kitkę. Ciemnoniebieskie, duże oczy spoglądały znad prostego nosa.
Tsunade wyprostowała się gwałtownie, oddając raport zamaskowanemu.
- To ona!- Stwierdziła energicznym głosem.- Gdzie zabraliście jej męża? Chce z nim porozmawiać. Zaprowadź mnie do niego.
- Hai. - Skłonił się i odwrócił w odpowiednim kierunku. Piąta podążyła za nim.
- Shizune idź do Kankurou i powiedz mu, że mamy postęp w sprawie.- Krzyknęła jeszcze przez ramię do szatynki, znikając za rogiem.
- Doprowadźcie ją do porządku!- Skinęła na dwójkę stojących za nią ANBU i zaczęła się przechadzać od jednego końca ciemnego pokoju do drugiego. Nie miała pojęcia kim była ta kobieta. Nigdy nie widziała jej w swoim gabinecie. Nigdy nie wysłała jej na żadną misję. Stanowczo nie podobało jej się to, że w jej Wiosce znalazł się shinobi o którego istnieniu nie wiedziała. Zwłaszcza, że wszystko wskazywało na to, że to jej własny ninja.
Zmrużyła oczy patrząc na nieprzytomną brunetkę, którą ANBU podnieśli z podłogi razem z krzesłem. Więzy przytwierdzające ją do mebla napięły się przytrzymując ją na miejscu, kiedy bezwiednie poleciała do przodu. Hokage prychnęła. Patrząc na nią mogła z łatwością powiedzieć, że ta na oko 30 letnia kobieta od dawna nie trenowała. Mięśnie miała wątłe i słabe, a wytrzymałość też pozostawiała wiele do życzenia. Ale nie można było zaprzeczyć, że kiedyś była kunoichi. Godaime miała pewność, że dziewczyna którą miała przed sobą posiadała co najmniej rangę chunina, jeśli nie wyższą. Żaden podrzędny ninja nie byłby w stanie wytrzymać przesłuchania u Ibikiego, a następnie wyrzucić Yamanaki ze swojej głowy. Wstrętna, mała szuja specjalizowała się w technikach umysłowych i sprytnie wykorzystywała wszystkie swoje umiejętności. W dodatku ślad po niej jakby zaginął. Mimo, że kage zorganizowała specjalną drużynę, która miała przeszukać archiwa w poszukiwaniu informacji o tej niebieskookiej istocie. Mimo, że od 6 godzin usiłowali z niej wydusić dane osobowe. Mimo najróżniejszych technik jakie na niej zastosowali. Niczego się nie dowiedzieli.
Co za irytujące stworzenie?!
Jeden z zamaskowanych shinobi, trzymający w rękach sporych rozmiarów wiadro spojrzał na przełożoną wyczekująco. Skinęła mu głową, na co on chlusnął lodowatą wodą prosto w twarz przesłuchiwanej.
Kobieta ocknęła się gwałtownie, głośno łapiąc powietrze i spinając wszystkie mięśnie. Wzrok miała utkwiony w podłodze. Nim otrząsnęła się z szoku, kage przyparła jej ciało do oparcia krzesła, wpijając paznokcie w kobiece przedramiona.
- Witamy z powrotem.- Przekręciła głowę wbijając w nią spojrzenie zdolne powalić 15 zdrowych mężczyzn. Jednocześnie pogładziła ją delikatnie po włosach. Dwa tak kontrastowe zachowania, nieoczekiwanie wprowadziły więźniarkę w panikę.- To co kochanie, powiesz mi w końcu jak masz na imię?- Założyła jej włosy za ucho czułym gestem.
Kobieta patrzyła Piątej w oczy, swoim przerażonym wzrokiem. Dygotała tak mocno, że krzesło się trzęsło. Hokage wyczuwała jej przyśpieszony puls, słyszała urywany oddech. Kompletnie nie rozumiała co spowodowało tak gwałtowną zmianę w zachowaniu czarnowłosej. Nie zdążyła nawet dobrze rozpocząć swojej nowej gry, a ta już była prawie w rozsypce. Zaczęła się bawić lśniącym, zadbanym kosmykiem.
- Nie musisz się mnie bać.- Przykucnęła, żeby być niżej od przesłuchiwanej. Pozwoliła jej patrzeć na siebie z góry.- Jeżeli wszystko mi powiesz nic ci nie zrobię.- Mruknęła, jednocześnie ciągnąc mocno za trzymane włosy, by pokazać dziewczynie co się stanie jeżeli będzie milczeć. Zmusiła ją do pochylenia się nad sobą. Niebieskie tęczówki zaszły mgłą. Tsunade czuła, że są blisko zwycięstwa, na jej twarzy pozostała jednak maska zmartwienia.
- Ja też nie chce przez to ponownie przechodzić.- Wyszeptała cicho. Więźniarka przez chwilę dokładnie ją lustrowała szukając jakichkolwiek oznak kłamstwa. Nie znalazła ich. Po jej policzku potoczyła się samotna łza i spadła na nos Godaime. Dziewczyna zamknęła oczy i zacisnęła drżące wargi.
"Mam cię. W końcu się złamałaś"- Blondynka z trudem utrzymała kamienną minę.
Przesłuchiwana powoli uchyliła powieki i znów na nią spojrzała. Kage zamarła.
Po policzkach kobiety płynęły strugi łez, szlochała, nie panowała nad swoim ciałem. Ale błysk w jej oczach... Tak jakby właśnie się upewniła we wszystkich swoich przypuszczeniach. - Wiesz co?- Jej głos łamał się i drżał, kiedy mówiła do osoby, którą kiedyś tak podziwiała. - Pieprz się.
Tsunade nie zareagowała.
- Pierdol się! - Wrzasnęła przesłuchiwana, obryzgując piwnooką śliną.- Jesteś taka sama jak oni!!- Szarpnęła się usiłując dosięgnąć Hokage. Blondynka odruchowo wstała i odsunęła się o krok, ale tamta zdawała się tego nie zauważać. Wciąż wrzeszczała do podłogi przez szloch i usiłowała się wyrwać z więzów.
- Jak oni!! Jak oni, kurwa!! Wszyscy jesteście tacy sami!!! WSZYSCY! SŁYSZYCIE!? TO WASZA WINA!!! Wpuściliście tutaj te szczury!!! To wszystko jest, kurwa, waszą winą!!!- Wpadła w szał. Szarpała głową, wiła się, wyła jak zarzynane zwierzę. ANBU zerwali się, żeby podać jej środki uspokajające, ale powstrzymał ich nieznoszący sprzeciwu rozkaz Hokage. Patrzyła na dziewczynę spod przymrużonych powiek.
- To wy ją zabiliście!! TO WY!! TO WSZYSTKO PRZEZ WAS!!!
Piąta prychnęła z pogardą. Czyli zemsta, tak?
- Niech ktoś z nią tu zostanie na wypadek gdyby miała się wygadać!- Z trudem udało jej się przekrzyczeć wycie uwiezionej.- Żadnych środków uspokajających! Nie obchodzi mnie do jakiego stanu się doprowadzi.- Dodała widząc, że czarnowłosa zaczęła tłuc głową o oparcie krzesła.- Od teraz ma status wrogiego shinobi! Jedyne czego nie możecie z nią zrobić to zabicie jej!
Blondynka wyszła z pomieszczenia odprowadzana dzikim wrzaskiem i zaskoczonymi spojrzeniami. Dopiero kamienne drzwi, które zamknęły się za nią automatycznie, pozwoliły jej odciąć się od hałasu. Stojąc w jasnym i cichym pokoju zauważyła, że boli ja głowa.
- Uparta jest.- Koło niej pojawiła się Shizune z kubkiem kawy. Miała zmartwioną minę.
- O wiele bardziej niż przypuszczałam.- Dodała kage, podchodząc do zaciemnionej szyby, przez którą można było oglądać przesłuchanie, czarnowłosa dalej walczyła z więzami. Godaime delikatnie trąciła ramię shinobi'ego, który ze słuchawkami na uszach uważnie przysłuchiwał się wymianie zdań w sąsiednim pokoju. Gdy ją zauważył, przekazał sprzęt koledze i skłonił przed nią głowę.
- Czcigodna.
- Jakieś spostrzeżenia?- Ninja zerknął na przesłuchiwaną. Darła się akurat na jednego z ANBU.
- Ma Konohański akcent, nie mogę się doszukać żadnych obcych naleciałości. Poza tym zna całkiem sporo przekleństw, ale przed wypowiedzeniem któregokolwiek waha się krótką chwilę, jakby wcześniej nauczyła się przed nimi wzbraniać.
- Rozumiem.- Tsunade kliknęła językiem.- Wracaj do pracy i informuj mnie na bieżąco.
- Tak jest, czcigodna.
Piąta przeciągnęła się i przysunęła sobie krzesło pod przyciemnione "okno", żeby mieć pewność, że nie przegapi nawet najdrobniejszego szczegółu z zachowania niebieskookiej. Po chwili dosiadła się do niej Shizune. Obie przypatrywały się więźniarce, jak wiele osób przed nimi, szukając czegoś co ją zdradzi. Jej zamach na Temari równie dobrze mógł się skończyć tragicznie i doprowadzić do zerwania przymierza z Suną. Albo do wojny. Jeżeli nie działała sama...
Minęła godzina, potem kolejna. ANBU się zmienili. Ci którzy wyszli z sali przesłuchań byli strasznie bladzi. Następne pół godziny. Kim może być dziewczyna, która chce się zemścić za czyjąś śmierć na ambasadorze Suny? Każdym, kto stracił bliskiego przez Temari. Kim może być dziewczyna, która przestała być kunoichi i gardzi własnym Hokage? Każdym, kto sądzi, że to przez kage stało się coś strasznego. Kim jest dziewczyna, która nauczyła się unikać wulgaryzmów, choć kiedyś były częścią jej życia?
Tsunade przygryzła w skupieniu wargę. Odpowiedź miała na końcu języka. Zastukała stopami o podłogę. "No dajesz, noo..."
Wtedy usłyszała kroki na korytarzu. Wszyscy obecni na sali oprócz tych, którzy mieli założone słuchawki, jak na komendę odwrócili głowy w kierunku drzwi.
- Puśćcie mnie!- Warknął obcy męski głos.- Sam będę szedł.
Niewyraźny szmer rozmowy.
- Nie stanowię żadnego cholernego zagrożenia! To wszystko to jakaś wielka pomyłka!
Drzwi się uchyliły, do środka wsunął głowę mężczyzna w charakterystycznej masce.
- Godaime.- Prawie niewidocznym gestem pokazał swojej przełożonej, żeby wyszła z nim na zewnątrz. Dwa razy nie trzeba jej było tego powtarzać. Wypadła na korytarz w tempie błyskawicy, a za nią potruchtała jej asystentka.
- Co macie?- Piąta od razu przeszła do konkretów rozglądając się za człowiekiem, którego słyszała chwilę wcześniej.
- Przyprowadziliśmy mężczyznę, który prawdopodobnie jest mężem zamachowczyni.- Odpowiedział ANBU. Kobiety wytrzeszczyły na niego oczy.
- Znaleźli go kiedy włóczył się po ulicach. Był skołowany. Ninja ze zmiany go zgarnęli. Myśleli, że jest pijany ale okazało się, że to technika usypiająca. Po zneutralizowaniu jej skutków, zapytany o kogoś z kim mogliby się skontaktować, podał opis przetrzymywanej przez nas kobiety. Jej imię to według niego...- Shinobi zawahał się i sięgnął do płaszcza po raport. - Yui Kanashi. Ma 29 lat. W wieku lat 18 zrezygnowała z bycia kunoichi i zajęła się prowadzeniem małego sklepu rybnego.
Przewrócił kilka kartek, szukając odpowiedniej strony.
- To portret pamięciowy sporządzony przez rysownika na podstawie opisu tego człowieka.- Pokazał Hokage rysunek. Patrzyła na kobietę o ładnej twarzy z mocno zaznaczonymi kościami policzkowymi i wąskimi ustami. Gęste, czarne włosy miała związane w wysoką kitkę. Ciemnoniebieskie, duże oczy spoglądały znad prostego nosa.
Tsunade wyprostowała się gwałtownie, oddając raport zamaskowanemu.
- To ona!- Stwierdziła energicznym głosem.- Gdzie zabraliście jej męża? Chce z nim porozmawiać. Zaprowadź mnie do niego.
- Hai. - Skłonił się i odwrócił w odpowiednim kierunku. Piąta podążyła za nim.
- Shizune idź do Kankurou i powiedz mu, że mamy postęp w sprawie.- Krzyknęła jeszcze przez ramię do szatynki, znikając za rogiem.
***
- Co jest z tym głupim zegarem?- Warknęła, zerkając na tarczę po raz siódmy. Układ wskazówek mówił jej, że od ostatniego sprawdzenia czasu, minęły trzy minuty. Jęcząc opadła na łóżko i nakryła głowę poduszką.
Była 11: 38. Czyli zostały jeszcze 22 minuty. Za 22 minuty będzie obchód. Za 22 minuty powinien też przyjść Yamanaka, żeby ją przesłuchać. Za 22 minuty w jej zasięgu powinni pojawić się jacyś ludzie. Za 22 minuty będzie miała szansę się w końcu dowiedzieć się, co właściwie stało w nocy. Innymi słowy czekają ją jeszcze 22 minuty czystej męczarni.
Kolejna luka w pamięci wcale nie przypadła jej do gustu.
Przewróciła się na bok i wpatrzyła w białą ścianę, analizując wszystko od nowa.
Pamiętała rozmowę ze swoim bratem. Ale jej końcówka i to w jaki sposób delegacja z Suny opuściła pokój było strasznie niewyraźne. Następnym co kojarzyła, było obudzenie się w pustej sali ok. 9 rano. Niemal od razu zauważyła brak Nary. Co więcej, nie tylko sam chłopak zniknął, ale również wszystkie jego rzeczy, a nawet łóżko. Kiedy usiadła, spostrzegła coś jeszcze. W jej ciele nie było żadnych rurek. Ani jednej kroplówki, igły, wenflonu. Czuła się też o wiele lepiej. Tylko chakroblokada wciąż krążyła w jej żyłach, uniemożliwiając jej wykonanie jakiejkolwiek techniki. Już przestali pozbawiać ją mocy, teraz tylko uniemożliwiali jej kontrolę nad nią.
Nie za bardzo rozumiejąc sytuację, czekała grzecznie, aż ktoś do niej przyjdzie i powie co się dzieje. Dopiero po pół godzinie zaczęła się naprawdę martwić. Spróbowała więc wstać i samemu wyjść na korytarz, żeby kogoś zawołać. Okazało się jednak, że jest przykuta do ramy łóżka. I to właśnie ostatecznie zaważyło na tym, że zaczęła panikować.
Bo co do jasnej cholery, mogło sprawić, że Konoha przestała jej ufać? Co skłoniło ich, do zabrania Shiki z pomieszczenia skoro nie zrobili tego nawet wtedy, kiedy podejrzewali ją o próbę zamachu na Wioskę?
Wszystkie pomysły, które przychodziły jej do głowy, były wyjątkowo nieciekawe. Intuicja podpowiadała jej, że przegapiła jakieś ważne wydarzenie i że zrobiła coś czego będzie bardzo żałowała.
Odruchowo zerknęła na łóżko Nary, czując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
Jeżeli jakiś shinobi był zdolny do zmienienia jej wspomnień w taki sposób, że nie można było odróżnić prawdziwych od fałszywych, to może był też zdolny do kontrolowania jej. Może zmusił ją do zrobienia krzywdy czarnowłosemu i dlatego Tsunade zdecydowała o przeniesie...
"Odbija mi." Temari potrząsnęła głową." Naprawdę świruję" Zaczęła głęboko oddychać, żeby się uspokoić. Przecież to nie miało sensu. Inoichi znalazłby intruza. Poza tym nie byłą byle jaką kunichi z ulicy, żeby łatwo dać się złapać w taką technikę. Jej obawy były śmieszne.
Mimo to strach nie chciał jej opuścić, a myśl, że nieświadomie skrzywdziła Shikamaru, nieprzyjemnie wwiercała się w umysł. Od kiedy to ona tak bardzo przejmuje się jego losem? To prawda uratował ją. Była mu za to wdzięczna. Ale jej reakcje były trochę zbyt gwałtowne, jak na zwykłą wdzięczność. Przygryzła sobie wargę czując rozchodzące się po jej ciele fale niepokoju.
A jeżeli, znów użył tej dziwacznej techniki? Już i tak miał bardzo niski poziom chakry, co jeżeli tym razem całkowicie się wyczerpał? Wiedziała, że Ino została wysłana na misję. Nie było jej w Konoha. Wobec tego jedyną osobą mającą pojęcie co się właściwie dzieje z Narą była ona. Oczywiście, o ile jej przypuszczenia były prawdziwe. Równie dobrze mogła tkwić w głębokim błędzie. Poza tym w Wiosce Liścia było pełno sensorów. Ymanaka mówiła, że przypilnuje, żeby ich ciągle strzegli. Na pewno któryś już zdążył zauważyć co się dzieje i odpowiednio zareagował. Jakoś przekazali mu swoją chakrę, wszystko jest ok. Pewnie niedługo wróci.
"Ale gdyby nic mu nie było dlaczego by mnie izolowali? No tak, jestem podejrzana o zamach, to normalne... Gdyby coś mu się stało pewnie by mi powiedzieli... Chwila, niby czemu mieliby to zrobić, nie jestem jego rodzinną! Ale to w końcu Konoha, coś by wspomnieli, musieliby, oni... TEMARI DO CHOLERY! Co ci odwala, o co ci chodzi co?" Potrząsnęła wściekle głową, nie rozumiejąc samej siebie. Bała się o Narę. Nie miała pojęcia czemu, ale bała się o tego inteligentnego pacana.
Fuknęła wściekle. W życiu miała dostatecznie dużo wrażeń, nie potrzebowała jeszcze strachu o jakiś głupich, upierdliwych, przemądrzałych ninja z innej wioski.
"Ninja którzy uratowali ci życie" odezwał się cichy głosik w jej głowie. Zacisnęła mocno zęby. Nienawidziła strachu. Nie znosiła tego pierdolonego uczucia. Temari No Sabaku poprzysięgła sobie wieki temu, że nigdy nie będzie się bać i zamierzała słowa dotrzymać. Zerwała się na nogi, przyglądając się kajdankom zapiętym na jej prawym nadgarstku. Drugie metalowe kółko otaczało jedną ze stalowych rur, tworzących zagłówek. Szybko odrzuciła poduszki i przyjrzała się jego łączeniom z ramą łóżka.
Śruby.
Uśmiechnęła się diabolicznie, patrząc na swoje długie paznokcie. Nie mogła się uspokoić, bo nie wiedziała co się działo z Shikamaru. Najprostszym sposobem na przekonanie się, że nic mu nie jest będzie zobaczenie go na własne oczy. Zamierzała go znaleźć i kropka. Później przeanalizuje czemu jej na tym tak zależy i zagłębi się w logikę własnego popapranego umysłu.
Zerknęła na zegar. Pięć po dwunastej. Raczej się nie pojawią. Prychnęła i zaczęła siłować się ze śrubami. Zadając ostateczną śmierć swoim długo hodowanym pazurom.
Przewróciła się na bok i wpatrzyła w białą ścianę, analizując wszystko od nowa.
Pamiętała rozmowę ze swoim bratem. Ale jej końcówka i to w jaki sposób delegacja z Suny opuściła pokój było strasznie niewyraźne. Następnym co kojarzyła, było obudzenie się w pustej sali ok. 9 rano. Niemal od razu zauważyła brak Nary. Co więcej, nie tylko sam chłopak zniknął, ale również wszystkie jego rzeczy, a nawet łóżko. Kiedy usiadła, spostrzegła coś jeszcze. W jej ciele nie było żadnych rurek. Ani jednej kroplówki, igły, wenflonu. Czuła się też o wiele lepiej. Tylko chakroblokada wciąż krążyła w jej żyłach, uniemożliwiając jej wykonanie jakiejkolwiek techniki. Już przestali pozbawiać ją mocy, teraz tylko uniemożliwiali jej kontrolę nad nią.
Nie za bardzo rozumiejąc sytuację, czekała grzecznie, aż ktoś do niej przyjdzie i powie co się dzieje. Dopiero po pół godzinie zaczęła się naprawdę martwić. Spróbowała więc wstać i samemu wyjść na korytarz, żeby kogoś zawołać. Okazało się jednak, że jest przykuta do ramy łóżka. I to właśnie ostatecznie zaważyło na tym, że zaczęła panikować.
Bo co do jasnej cholery, mogło sprawić, że Konoha przestała jej ufać? Co skłoniło ich, do zabrania Shiki z pomieszczenia skoro nie zrobili tego nawet wtedy, kiedy podejrzewali ją o próbę zamachu na Wioskę?
Wszystkie pomysły, które przychodziły jej do głowy, były wyjątkowo nieciekawe. Intuicja podpowiadała jej, że przegapiła jakieś ważne wydarzenie i że zrobiła coś czego będzie bardzo żałowała.
Odruchowo zerknęła na łóżko Nary, czując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
Jeżeli jakiś shinobi był zdolny do zmienienia jej wspomnień w taki sposób, że nie można było odróżnić prawdziwych od fałszywych, to może był też zdolny do kontrolowania jej. Może zmusił ją do zrobienia krzywdy czarnowłosemu i dlatego Tsunade zdecydowała o przeniesie...
"Odbija mi." Temari potrząsnęła głową." Naprawdę świruję" Zaczęła głęboko oddychać, żeby się uspokoić. Przecież to nie miało sensu. Inoichi znalazłby intruza. Poza tym nie byłą byle jaką kunichi z ulicy, żeby łatwo dać się złapać w taką technikę. Jej obawy były śmieszne.
Mimo to strach nie chciał jej opuścić, a myśl, że nieświadomie skrzywdziła Shikamaru, nieprzyjemnie wwiercała się w umysł. Od kiedy to ona tak bardzo przejmuje się jego losem? To prawda uratował ją. Była mu za to wdzięczna. Ale jej reakcje były trochę zbyt gwałtowne, jak na zwykłą wdzięczność. Przygryzła sobie wargę czując rozchodzące się po jej ciele fale niepokoju.
A jeżeli, znów użył tej dziwacznej techniki? Już i tak miał bardzo niski poziom chakry, co jeżeli tym razem całkowicie się wyczerpał? Wiedziała, że Ino została wysłana na misję. Nie było jej w Konoha. Wobec tego jedyną osobą mającą pojęcie co się właściwie dzieje z Narą była ona. Oczywiście, o ile jej przypuszczenia były prawdziwe. Równie dobrze mogła tkwić w głębokim błędzie. Poza tym w Wiosce Liścia było pełno sensorów. Ymanaka mówiła, że przypilnuje, żeby ich ciągle strzegli. Na pewno któryś już zdążył zauważyć co się dzieje i odpowiednio zareagował. Jakoś przekazali mu swoją chakrę, wszystko jest ok. Pewnie niedługo wróci.
"Ale gdyby nic mu nie było dlaczego by mnie izolowali? No tak, jestem podejrzana o zamach, to normalne... Gdyby coś mu się stało pewnie by mi powiedzieli... Chwila, niby czemu mieliby to zrobić, nie jestem jego rodzinną! Ale to w końcu Konoha, coś by wspomnieli, musieliby, oni... TEMARI DO CHOLERY! Co ci odwala, o co ci chodzi co?" Potrząsnęła wściekle głową, nie rozumiejąc samej siebie. Bała się o Narę. Nie miała pojęcia czemu, ale bała się o tego inteligentnego pacana.
Fuknęła wściekle. W życiu miała dostatecznie dużo wrażeń, nie potrzebowała jeszcze strachu o jakiś głupich, upierdliwych, przemądrzałych ninja z innej wioski.
"Ninja którzy uratowali ci życie" odezwał się cichy głosik w jej głowie. Zacisnęła mocno zęby. Nienawidziła strachu. Nie znosiła tego pierdolonego uczucia. Temari No Sabaku poprzysięgła sobie wieki temu, że nigdy nie będzie się bać i zamierzała słowa dotrzymać. Zerwała się na nogi, przyglądając się kajdankom zapiętym na jej prawym nadgarstku. Drugie metalowe kółko otaczało jedną ze stalowych rur, tworzących zagłówek. Szybko odrzuciła poduszki i przyjrzała się jego łączeniom z ramą łóżka.
Śruby.
Uśmiechnęła się diabolicznie, patrząc na swoje długie paznokcie. Nie mogła się uspokoić, bo nie wiedziała co się działo z Shikamaru. Najprostszym sposobem na przekonanie się, że nic mu nie jest będzie zobaczenie go na własne oczy. Zamierzała go znaleźć i kropka. Później przeanalizuje czemu jej na tym tak zależy i zagłębi się w logikę własnego popapranego umysłu.
Zerknęła na zegar. Pięć po dwunastej. Raczej się nie pojawią. Prychnęła i zaczęła siłować się ze śrubami. Zadając ostateczną śmierć swoim długo hodowanym pazurom.
***
Haruno wpadła na odział toksykologi niczym huragan, biegnąc co sił w nogach i roztrącając napotkanych ludzi. Szybko znalazła właściwe drzwi. Złapała za klamkę, ale się nie otworzyły. Zirytowana cofnęła się o krok, zamierzając wyważyć je kopniakiem.
- Witaj, Sakura.- Zatrzymała się z uniesioną nogą zerkając przez ramię. Inoichi patrzył na nią przekrzywiając głowę. Jego ramiona unosiły się od szybkiego oddechu.
- Dzień dobry Yamanaka-sama.- Odparła stając prosto i unosząc pytająco brew, zaciekawiona jego zdyszaną postawą.
- Tsunade zatrzymała mnie w siedzibie ANBU. W końcu się dowiedzieliśmy kim jest nasz niedoszły zamachowiec. Miałem tu być 20 minut temu.- Wyjaśnił.- A co ty tu robisz?
- Potrzebuje Temari, żeby wyciągnąć Narę ze śpiączki.- Odpowiedziała, znów mierząc drzwi wrogim spojrzeniem. Zdecydowała, nie pytać mężczyzny o tajemniczą czarnowłosą kobietę, nie miała na to czasu. Im szybciej Shikamaru odzyska przytomność tym lepiej. Jeżeli śpiączka się przedłuży mogą stracić szansę wybudzenia go. Zacisnęła pięść.
-Ekhem.- Blondyn zwrócił na siebie jej uwagę. Na wyciągniętej dłoni trzymał klucz. Uśmiechnęła się do niego niemrawo i przewracając oczami, otworzyła zamek.
- Aaaaaaaaaaa!!!- Przez otwarte przejście, z iście wojennym okrzykiem, wypadła bardzo zaskoczona Temari. Pod pachą taszczyła metalowy zagłówek łóżka, a szpitalny szlafrok rozwiewał się na boki pod wpływem pędu jakiego nabrała, by zniszczyć stojące jej na drodze drzwi. Tyle, że one się otworzyły, a jedyną przeszkodą jaką widziała był Inoichi Yamanaka. Nie miała szans wyhamować, nie miała szans go ominąć.
Zgiełk jaki wybuchł na korytarzu był niesamowity. Na tle dźwięku tłuczonego szkła laboratoryjnego, dało się słyszeć nienaturalnie wysoki krzyk, zwiniętego na ziemi blondyna, jęk rozpłaszczonej na ścinie No Sabaku i pisk zaskoczonej Haruno. Wszyscy się na nich gapili, jakiś lekarz klął nad zmarnowanymi próbkami, których rozlana zawartość zaczynała wydzielać niebieskawy dym. Para ANBU których pierwotnym zadaniem było strzeżenie ambasadorki Suny, wypadła z męskiej toalety z kunaiami w dłoniach. Widząc Temari poza przeznaczoną dla niej przestrzenią od razu złapali ją pod pachy wlokąc z powrotem do sali. Inni pacjenci zaczęli się denerwować wyglądając ze swoich pokoi i głośno wymieniając między sobą uwagi. Ktoś zemdlał, bo jak się okazało, niebieski dym był trujący. Ktoś się rozpłakał.
- Spokój!!-Wrzasnęła Sakura.- Wszyscy spokój!!!!!
Nikt jej nie posłuchał. Temari zaczęła się szarpać z prowadzącymi ją ninja, krzycząc coś o braku wyobraźni i ciągnąc zamaskowaną kobietę za włosy, podczas gdy mężczyzna w płaszczu usiłował ją przytrzymać. Yamanaka dalej się nie podnosił. Zemdlała kolejna osoba. Sakura zagryzła wargi i zacisnęła pięść wokół której pojawiła się zielonkawa poświata. Przywaliła w ścianę. Światła szpitalnych lamp zamigotały, kiedy cały korytarz zatrząsł się tak, że z sufitu poleciał tynk. Wszyscy zamilkli i spojrzeli na różowowłosą.
- Zachować spokój!!!- Rozkazała, otrzepując ręce. Po jej prawe stronie widniała prawie idealnie okrągła dziura.- Wszyscy pacjenci niech wrócą do swoich sali i szczelnie zamkną drzwi. Lekarze i pielęgniarki mają zająć się osobami nieprzytomnymi.- Zerknęła na na unoszący się na środku przejścia słup trującej substancji. Bez namysłu wskazała na parę ANBU i jednego lekarza.- Wy jesteście odpowiedzialni za to cholerstwo. Ma zniknąć.
- Ale Sakura-san, mamy rozkazy...- Mruknął mężczyzn, na chwilę puszczając, zapierającą się o framugę drzwi No Sabaku.
- Te rozkazy nie przeszkodziły wam zabawiać się w toalecie w trakcie misji. Miejcie pewność, że doniosę na was Hokage. A teraz zajmijcie mi się tym dymem zanim wszyscy pomdleją. Już!- Obydwoje spuścili pokornie głowy i odbiegli by, zabrać się za pracę. Haruno posłała im jeszcze zdegustowane spojrzenie, a następnie ukucnęła obok Iniochiego.
- Wszystko w porządku?- Spytała, doskonale wiedząc, że nie do końca. Mężczyzna jęknął, powoli wyciągając dłonie z pomiędzy nóg.
- Dobrze, że jestem już w wieku w którym nie trzeba płodzić dzieci.- Mruknął podnosząc się do siadu.
-Ssss. Gomen!!- Temari zdążyła już wstać i zdając sobie sprawę z tego co zrobiła za pomocą jednej z metalowych rur, skłoniła się szybko, tracąc równowagę. Na szczęście tym razem ojciec Ino wykazał się refleksem, łapiąc ją.
- Nic się nie stało. Na przyszłość postaraj się uważać.- Stwierdził na wydechu i spojrzał na Sakurę. Ta skinęła mu głową. Temari powiodła podejrzliwym spojrzeniem od jednego do drugiego.
- Nie wiem co zamierzacie, ale ja idę do Shikamaru.- Oświadczyła hardo. Wyglądali na nieco zaskoczonych jej słowami, ona sama też była nimi zdziwiona. Nie spodziewała się w swoim głosie takiej pewności. Wychowanka Tsunade parsknęła.
- Część roboty z głowy.- I patrząc na blondynkę dziwnym wzrokiem odwróciła się.- W takim razie chodź.- Ruszyła w kierunku schodów, oddalając się od zamieszania. No Sabaku po chwili drgnęła i podnosząc z ziemi zagłówek pobiegła za nią i Yamanaką. Droga na OIOM mijała im w ciszy dopóki zielonooka nie zorientowała się gdzie idą. Zatrzymała się jak wryta przed dużym znakiem z wypisana nazwą oddziału.
- S...Sakura?- Spytała cicho. Różowowłosa zmarszczyła brwi, patrząc jak dziewczyna blednie.
- Tak?
- Co się właściwie wczoraj stało?- W jej głosie pobrzmiewała niepewność. Teraz to Inoichi się zaniepokoił.
- Nie pamiętasz?- Temari pokręciła głową. Sakura zamrugała.
- To czemu chciałaś iść do Nary?- Blondynka zamarła słysząc to pytanie. Przecież nie mogła im powiedzieć, że się o niego martwi, tylko dlatego, że nie było go razem z nią na sali. Że niewiedza na jego temat doprowadzała ją do szału. Niepewnie wzruszyła ramionami.
- Po prostu mam wrażenie, że stało mu się coś złego.- Powiedziała cichutko. Nie było to kłamstwo, naprawdę tak czuła. Yamanaka i Haruno wymienili niespokojne spojrzenia.
- Nie mam czasu ci teraz tego opowiadać ze szczegółami. Powiem ci wszystko co musisz wiedzieć, a potem wytłumaczę.- Sakura zmrużyła oczy.- Wiem, że to może być trudne, ale nie zadawaj, żadnych pytań. Później będzie na to czas.
Dziewczyna skinęła głową, zaciskając usta w wąską kreskę. Nie podobał się jej ten układ, ale nie miała wyboru. Haruno znowu narzuciła im szybkie tempo marszu, równocześnie zaczynając swój wywód.
- Pod koniec twojego spotkania z Kankurou i Matsuri...To pamiętasz prawda?
- Tak.
- No, więc kiedy wychodzili z sali twojej i Shikamaru, do szpitala dostała się kunoichi. Nie wiemy jaki był jej powód, ani czemu to zrobiła...- posłała idącemu obok sensorowi nieme ostrzeżenie, aby przypadkiem, czegoś nie wygadał- ale nim ktokolwiek zdążył zareagować wbiła ci katanę w klatkę piersiową, przebijając lewą komorę serca.
No Sabaku, aż potknęła się z wrażenia. Jak to? Musieli ją okłamywać. Gdyby to co mówiła Sakura było prawdą, leżałaby teraz na oddziale intensywnej terapii z milionem rurek i maszyn podłączonym do ciała i czuła się fatalnie. O ile w ogóle byłaby przytomna. Oczywiście jeżeli wciąż by żyła.
- Byłam wtedy na dyżurze. Osobiście cię reanimowałam. Kankurou i Sai obezwładnili kobietę, która usiłowała cię zabić. A ty tymczasem gasłaś w zastraszającym tempie. Wszystkie nasze reakcje następowały za późno i w końcu twoje serce stanęło na dobre. Wszyscy myśleli, że to koniec. I własnie w tym momencie, twoja rana zaczęła się zasklepiać. Krew sama wróciła do twojego ciała. To wyglądało jak cud. Ocknęłaś się. A na sąsiednim łóżku Shikamaru, zaczął umierać. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Przeżył tylko dlatego, że wprowadziliśmy go w śpiączkę farmakologiczną.- Różowowłosa pokazała swoją legitymację shinobim stojącym u wejścia do korytarza, a ci bez słowa otworzyli szklane drzwi. Temari była w takim szoku, że tylko dreptała grzecznie za swoimi przewodnikami.
- Nie wiem jak, ale jakoś udało mu się przekazać ci na odległość...
- Chakrę i energię życiową.- Dokończyła blondynka automatycznie, przypominając sobie rozmowę z Ino. Teraz to Sakura się potknęła.
- Skąd to wiesz!?- Nie miała już pojęcia co myśleć. No Sabaku szokowała ją z każdą chwilą co raz bardziej. Jej podniesiony głos sprawił, że ninja pilnujący wstępu na korytarz popatrzyli na nich czujnie. Temari westchnęła cicho.
- Dwa dni temu, ten pacan obudził się w środku nocy z arytmią.- Poprawiła trzymany przez siebie ciężar i zaczęła wolno iść do przodu, sprawiając, że Haruno uświadomiła sobie, że się zatrzymała. Ruszyła szybko, żeby dotrzymać kroku drugiej dziewczynie. Ninja uznali, że wszystko jest w porządku i przestali się im przypatrywać.
- Śnił mu się jakiś koszmar. Poza tym miał niski poziom chakry, ale nie miał kto tego wyczuć. Nie zemdlał, nie stracił przytomności, ale potem spał okropnie długo. Lekarze ze zmiany już mieli wołać ciebie albo Tsunade. Ale wtedy...- przełknęła głośno ślinę- wstałam i podeszłam do niego, bo wiedziałam co się dzieje. Może jakimś wielkim sensorem nie jestem, ale jednak coś tam czuję. Kiedy go dotknęłam...- Pokręciła głową drżąc na samo wspomnienie. - To było dziwaczne. Coś mnie do niego przytwierdziło i wyssało większość mojej chakry. Kiedy tylko zdołałam się wyrwać, Nara się obudził.- Iniochi zmarszczył czoło.
- I ANBU nie zareagowali?
- Nie. - Temari uśmiechnęła się niepewnie.- Ino im zabroniła. Akurat szła na zmianę i wszystko wyczuła.
Te słowa wyraźnie oburzyły Sakurę.
- Chcesz mi powiedzieć, że o tym wiedziała i nic nie powiedziała Tsunade, to...
- Dokładnie to czego można się było spodziewać po mojej córce.- Blondwłosy mężczyzna odchylił głowę do tyłu i przez chwilę szedł przyglądając się sufitowi.
- Uznała, że nie ma to związku z całą sprawą, i że tylko niepotrzebnie zdenerwuje tym Hokage.- Bardziej stwierdził niż zapytał, ale No Sabaku i tak potwierdziła jego słowa. Haruno po raz kolejny w przeciągu ostatnich kilku dni poczuła, że tak naprawdę nie zna swojej przyjaciółki. Znowu skręcili, tym razem trafiając w ślepy zaułek. Na jego końcu stała kolejna dwójka shinobi i rozmawiający z nimi cicho Shikaku. Widząc Sakurę nadchodzącą wraz z Inoichim i Temari, która targała pod pachą jakiś dziwny metalowy przedmiot, meżczyzna zamilkł gwałtownie.
- Witaj.- Mruknęła różowowłosa, po raz któryś tego dnia podając swoją szpitalną legitymację ANBU.
- Sakura-chan, co to...
- Nie wiem, czy to zadziała Shikaku. Nie rób sobie nadziei.- Przerwała mu szybko, widząc błysk w jego oczach. Odwrócił od niej wzrok, ale skinął głową.
- Możecie wejść.- ANBU sprawnie otworzył drzwi odpowiednim kluczem. Haruno podziękowała i poprowadziła ich do środka. Przechodząc obok ojca Shikamaru, Temari posłała mu pokrzepiające spojrzenie, ale wątpiła by to zauważył. Metalowe wrota zamknęły się za nimi z cichym kliknięciem.
Blondynka dopiero po chwili zdołała zmusić się do podniesienia głowy i spojrzenia na czarnowłosego chłopaka. Poczuła jak w jej sercu coś pęka. Wyglądał jak cień samego siebie. Jego ciemne włosy odcinały się od bladej skóry, dodatkowo podkreślając sińce pod oczami. Gdyby nie powolne pikanie podłączonych do niego maszyn uznałaby, że nie żyje. Świadoma, że jej towarzysze ją obserwują, wzięła głęboki drżący wdech.
- Co mam robić?- Jej głos był zaskakująco opanowany. Sakura zmrużyła oczy, podchodząc do Nary i sprawdzając coś na monitorach.
- Pomyślałam, że skoro on przekazał ci swoją chakrę, to możliwe, że ty dasz radę przekazać mu swoją. Jak do tej pory nikomu nie udało się tego zrobić. Wszystko odrzuca, a bez znajomości techniki wskrzeszenia nie da się go zmusić do przyjęcia obcej energii. Ty jednak, sama powiedziałaś przed chwilą, że to już się zdarzyło. Ciebie akceptuje. Chakroblokady nie powinny ci przeszkodzić.- Dodała uprzedzając pytanie. No Sabaku niemo się zgodziła, pocierając nerwowo dłonie. Zrobiła krok do przodu, ale zatrzymało ją wyciągnięte ramię jounina. Miał niezadowoloną minę.
- Mówiłaś że poprzednio straciłaś prawie całą chakrę, a Shikamaru był w o wiele lepszym stanie. Wiecie co może stać się teraz?- Ymanaka był bardo poważny. Temari prychnęła i spróbowała go wyminąć, ale manewrowanie z ciężkim zagłówkiem łóżka nie było wcale takie proste. Kajdanki nieprzyjemnie wbiły jej się w nadgarstek. Druga dziewczyna złapała ją za ramię nie pozwalając się szarpać i spojrzała na Inoichiego.
- Tak, wiem, co się może stać. Dlatego cieszę się, że przyszedłeś tu z nami mimo, że cię o to nie prosiłam. Jeżeli się okaże, że Temari nad tym nie panuje i że zaczyna to jej zagrażać, przerwiesz to.- Mimo, że mężczyzna nie wyglądał na przekonanego, ugiął się.
- Czy mam twoją zgodę?- Spytał patrząc na blondynkę i szukając wahania w jej oczach. Nie znalazł go, zdawało się, że zmieniła się w głaz.
- W razie potrzeby zrób wszystko co konieczne Yamanaka-sama.- Powiedziała cicho, a następnie przeszła obok nich i usiadła na krześle ustawionym obok łóżka Nary. Ostrożnie oparła metalową kratkę o bok krzesła, żeby mieć pewność, że się nie przewróci. Podniosła dłoń i umieściła ją nad ręką Shiki. Zerknęła w bok na zielonookiego, który stał na lekko rozsuniętych nogach, ze złączonymi w odpowiednim znaku palcami, w każdej chwili gotowy wykonać jutsu. Uśmiechnął się do niej dając znak, że może zaczynać. Sakura wbiła wzrok w monitory, kontrolujące stan Nary. Blondynka odetchnęła głęboko, patrząc na pogrążonego w śpiączce chłopka. Nie mogła teraz stchórzyć. Uratował ją. Ona też powinna mu pomóc. Musi mu pomóc. Zamknęła oczy i pozwoliła dłoni opaść.
Gdy tylko opuszki jej palców musnęły jego skórę, potężna siła przytwierdziła ją do niego. Tym razem nie spanikowała czując, jak jej moc przepływa do jego ciała. Oddychała głośno, usiłując oczyścić umysł. Nie myśleć o niczym. Po prostu poddać się tej dziwnej sile. Nagle, zanim zdążyła to powstrzymać, w jej umyśle pojawiły się obrazy.
Ktoś uderzał w bęben, sprawiając, że pękała jej głowa." To nie jest prawda, spokojnie Temari, spokojnie, poprzednio też tak było." Brakowało jej powietrza. "Panuj nad sobą." Coś docisnęło ją do podłogi, poczuła jak upadając obciera sobie nadgarstek. Wrażenie że krew spływała po jej przedramieniu było nieodparte." Nie panikuj." Została jej już tylko jedna czwarta chakry. Jej usta wypełniły się krwią. Znalazła się w białym pokoju. Ktoś leżał na jego środku. Traciła przytomność. "To nie jest prawda!" To była ona. Z jej ciała lała się krew. Wypełniała jej oczy, usta. Zalewała jej ciało, w miarę jak chakra z niego uciekała. Miała wrażenie, że tonie, że...umiera.
- Jasna cholera, Yamanaka!!!- Sakura podbiegła do Temari, która niebezpiecznie przechyliła się na krześle.
- Staram się!- Odkrzyknął, drżąc z wysiłku. Po jego czole spływał pot. Jeszcze raz wykonał odpowiednie pieczęcie tym razem wkładając w to całą swoją moc. Czuł, że jego świadomość zderzyła się z żelazną ścianą. Odbił się od niej, ale zamiast wrócić do swojego ciała patrzył na to wszystko z boku, tym razem wyraźnie widział chakrę w całym pokoju. To co łączyło Shikamaru i Temari nie pochodziło od żadnego z nich. Wyglądało jak wielka masa kłębiącej się ciemnej energii oplatającej ich dłonie. Skupił się i uderzył w to COŚ. W kontakcie z jego chakrą, dziwna energia natychmiast się cofnęła, a potem znikła nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Wrócił do siebie, zwijając się w kłębek i głośno dysząc. Cokolwiek to było, skutecznie go przeraziło.
No Sabaku ocknęła się i mocno przywarła do różowowłosej, drżała. Haruno lekko zakołysała jej ciałem, czując że jej serce bije zdecydowanie za szybko. Dziewczyna nie panowała nad swoim oddechem, ani odruchami. Głowa jej pękała. Poziom chakry wynosił prawie okrągłe zero. Inoichi zdążył w ostatnim momencie.
Do pomieszczenia wpadli shinobi i zatrzymali się w przejściu widząc rozgrywającą się tam scenę. Jounin zwinięty na podłodze w pozycji embrionalnej, blada pani ordynator do której dosłownie przykleiła się ambasadorka Suny. Metalowe kratki z hukiem runęły na podłogę, boleśnie wykręcając nadgarstek Temari. Blondynka krzyknęła prosto do ucha Sakury trochę ją ogłuszając i sprawiając, że Inoichi drgnął nerwowo.
- Pani Haruno!- Jeden z ANBU widząc jak różowowłosa się krzywi postanowił w końcu wziąć to w swoje ręce. Kilkoma sprawnymi ruchami podniósł ciężki zagłówek razem z No Sabuku, odprowadzając ją w kąt pomieszczenia i sadzając przy ścianie. Widząc jej przerażone spojrzenie nakazał swojemu kompanowi przynieść kubek wody. Shikaku wciąż stał w drzwiach, wpatrując się w swojego syna.
- Czy?- Jego głos zabrzmiał dziwnie ochryple, wiec odchrząknął.- Czy cokolwiek się zmieniło?
Shikamaru wciąż wyglądał tak samo. Cienie pod jego oczami nie zmniejszyły się nawet o milimetr, bladość również nie ustąpiła. Sakura podniosła głowę i spojrzała na mężczyznę stojącego w przejściu. Nie tylko on czekał na to co powie uczennica Hokage. Wszyscy obecni obserwowali ją z większym lub mniejszym zainteresowaniem. Nikt nie zwracał uwagi na Yamanake. Dziewczyna westchnęła, a kąciki jej ust uniosły się ku górze.
- Shikaku-san, sen i śpiączka może i wyglądają dość podobnie, ale niewiele mają ze sobą wspólnego.
Mężczyzna potrzebował kilku sekund na zrozumienie tej wiadomości, a kiedy już to zrobił od razu znalazł się tuż przy łóżku syna.
- Naprawdę?- Jego oczy lśniły od hamowanego wzruszenia, ale Sakura taktownie udawała, że tego nie zauważa.- Naprawdę, nic mu nie będzie?
- Tak, trudno mi powiedzieć ile będzie spał, ale obudzi się. Na...- Temari złapała Haruno za ramię i odsunęła ją od łóżka Shikamaru, stając na chwiejnych nogach obok jego ojca.- Pewno- Dokończyła różowa, z niepokojem obserwując No Sabaku. Jasnowłosa dziewczyna złapała młodego Narę za lewy przegub i powoli obróciła jego ramię wewnętrzną stroną do siebie.
- Jaja sobie robicie.- Mruknęła, patrząc na jego zaczerwieniony nadgarstek. Obtarty, obtarty do krwi, tak samo jak jej.
- Dzień dobry Yamanaka-sama.- Odparła stając prosto i unosząc pytająco brew, zaciekawiona jego zdyszaną postawą.
- Tsunade zatrzymała mnie w siedzibie ANBU. W końcu się dowiedzieliśmy kim jest nasz niedoszły zamachowiec. Miałem tu być 20 minut temu.- Wyjaśnił.- A co ty tu robisz?
- Potrzebuje Temari, żeby wyciągnąć Narę ze śpiączki.- Odpowiedziała, znów mierząc drzwi wrogim spojrzeniem. Zdecydowała, nie pytać mężczyzny o tajemniczą czarnowłosą kobietę, nie miała na to czasu. Im szybciej Shikamaru odzyska przytomność tym lepiej. Jeżeli śpiączka się przedłuży mogą stracić szansę wybudzenia go. Zacisnęła pięść.
-Ekhem.- Blondyn zwrócił na siebie jej uwagę. Na wyciągniętej dłoni trzymał klucz. Uśmiechnęła się do niego niemrawo i przewracając oczami, otworzyła zamek.
- Aaaaaaaaaaa!!!- Przez otwarte przejście, z iście wojennym okrzykiem, wypadła bardzo zaskoczona Temari. Pod pachą taszczyła metalowy zagłówek łóżka, a szpitalny szlafrok rozwiewał się na boki pod wpływem pędu jakiego nabrała, by zniszczyć stojące jej na drodze drzwi. Tyle, że one się otworzyły, a jedyną przeszkodą jaką widziała był Inoichi Yamanaka. Nie miała szans wyhamować, nie miała szans go ominąć.
Zgiełk jaki wybuchł na korytarzu był niesamowity. Na tle dźwięku tłuczonego szkła laboratoryjnego, dało się słyszeć nienaturalnie wysoki krzyk, zwiniętego na ziemi blondyna, jęk rozpłaszczonej na ścinie No Sabaku i pisk zaskoczonej Haruno. Wszyscy się na nich gapili, jakiś lekarz klął nad zmarnowanymi próbkami, których rozlana zawartość zaczynała wydzielać niebieskawy dym. Para ANBU których pierwotnym zadaniem było strzeżenie ambasadorki Suny, wypadła z męskiej toalety z kunaiami w dłoniach. Widząc Temari poza przeznaczoną dla niej przestrzenią od razu złapali ją pod pachy wlokąc z powrotem do sali. Inni pacjenci zaczęli się denerwować wyglądając ze swoich pokoi i głośno wymieniając między sobą uwagi. Ktoś zemdlał, bo jak się okazało, niebieski dym był trujący. Ktoś się rozpłakał.
- Spokój!!-Wrzasnęła Sakura.- Wszyscy spokój!!!!!
Nikt jej nie posłuchał. Temari zaczęła się szarpać z prowadzącymi ją ninja, krzycząc coś o braku wyobraźni i ciągnąc zamaskowaną kobietę za włosy, podczas gdy mężczyzna w płaszczu usiłował ją przytrzymać. Yamanaka dalej się nie podnosił. Zemdlała kolejna osoba. Sakura zagryzła wargi i zacisnęła pięść wokół której pojawiła się zielonkawa poświata. Przywaliła w ścianę. Światła szpitalnych lamp zamigotały, kiedy cały korytarz zatrząsł się tak, że z sufitu poleciał tynk. Wszyscy zamilkli i spojrzeli na różowowłosą.
- Zachować spokój!!!- Rozkazała, otrzepując ręce. Po jej prawe stronie widniała prawie idealnie okrągła dziura.- Wszyscy pacjenci niech wrócą do swoich sali i szczelnie zamkną drzwi. Lekarze i pielęgniarki mają zająć się osobami nieprzytomnymi.- Zerknęła na na unoszący się na środku przejścia słup trującej substancji. Bez namysłu wskazała na parę ANBU i jednego lekarza.- Wy jesteście odpowiedzialni za to cholerstwo. Ma zniknąć.
- Ale Sakura-san, mamy rozkazy...- Mruknął mężczyzn, na chwilę puszczając, zapierającą się o framugę drzwi No Sabaku.
- Te rozkazy nie przeszkodziły wam zabawiać się w toalecie w trakcie misji. Miejcie pewność, że doniosę na was Hokage. A teraz zajmijcie mi się tym dymem zanim wszyscy pomdleją. Już!- Obydwoje spuścili pokornie głowy i odbiegli by, zabrać się za pracę. Haruno posłała im jeszcze zdegustowane spojrzenie, a następnie ukucnęła obok Iniochiego.
- Wszystko w porządku?- Spytała, doskonale wiedząc, że nie do końca. Mężczyzna jęknął, powoli wyciągając dłonie z pomiędzy nóg.
- Dobrze, że jestem już w wieku w którym nie trzeba płodzić dzieci.- Mruknął podnosząc się do siadu.
-Ssss. Gomen!!- Temari zdążyła już wstać i zdając sobie sprawę z tego co zrobiła za pomocą jednej z metalowych rur, skłoniła się szybko, tracąc równowagę. Na szczęście tym razem ojciec Ino wykazał się refleksem, łapiąc ją.
- Nic się nie stało. Na przyszłość postaraj się uważać.- Stwierdził na wydechu i spojrzał na Sakurę. Ta skinęła mu głową. Temari powiodła podejrzliwym spojrzeniem od jednego do drugiego.
- Nie wiem co zamierzacie, ale ja idę do Shikamaru.- Oświadczyła hardo. Wyglądali na nieco zaskoczonych jej słowami, ona sama też była nimi zdziwiona. Nie spodziewała się w swoim głosie takiej pewności. Wychowanka Tsunade parsknęła.
- Część roboty z głowy.- I patrząc na blondynkę dziwnym wzrokiem odwróciła się.- W takim razie chodź.- Ruszyła w kierunku schodów, oddalając się od zamieszania. No Sabaku po chwili drgnęła i podnosząc z ziemi zagłówek pobiegła za nią i Yamanaką. Droga na OIOM mijała im w ciszy dopóki zielonooka nie zorientowała się gdzie idą. Zatrzymała się jak wryta przed dużym znakiem z wypisana nazwą oddziału.
- S...Sakura?- Spytała cicho. Różowowłosa zmarszczyła brwi, patrząc jak dziewczyna blednie.
- Tak?
- Co się właściwie wczoraj stało?- W jej głosie pobrzmiewała niepewność. Teraz to Inoichi się zaniepokoił.
- Nie pamiętasz?- Temari pokręciła głową. Sakura zamrugała.
- To czemu chciałaś iść do Nary?- Blondynka zamarła słysząc to pytanie. Przecież nie mogła im powiedzieć, że się o niego martwi, tylko dlatego, że nie było go razem z nią na sali. Że niewiedza na jego temat doprowadzała ją do szału. Niepewnie wzruszyła ramionami.
- Po prostu mam wrażenie, że stało mu się coś złego.- Powiedziała cichutko. Nie było to kłamstwo, naprawdę tak czuła. Yamanaka i Haruno wymienili niespokojne spojrzenia.
- Nie mam czasu ci teraz tego opowiadać ze szczegółami. Powiem ci wszystko co musisz wiedzieć, a potem wytłumaczę.- Sakura zmrużyła oczy.- Wiem, że to może być trudne, ale nie zadawaj, żadnych pytań. Później będzie na to czas.
Dziewczyna skinęła głową, zaciskając usta w wąską kreskę. Nie podobał się jej ten układ, ale nie miała wyboru. Haruno znowu narzuciła im szybkie tempo marszu, równocześnie zaczynając swój wywód.
- Pod koniec twojego spotkania z Kankurou i Matsuri...To pamiętasz prawda?
- Tak.
- No, więc kiedy wychodzili z sali twojej i Shikamaru, do szpitala dostała się kunoichi. Nie wiemy jaki był jej powód, ani czemu to zrobiła...- posłała idącemu obok sensorowi nieme ostrzeżenie, aby przypadkiem, czegoś nie wygadał- ale nim ktokolwiek zdążył zareagować wbiła ci katanę w klatkę piersiową, przebijając lewą komorę serca.
No Sabaku, aż potknęła się z wrażenia. Jak to? Musieli ją okłamywać. Gdyby to co mówiła Sakura było prawdą, leżałaby teraz na oddziale intensywnej terapii z milionem rurek i maszyn podłączonym do ciała i czuła się fatalnie. O ile w ogóle byłaby przytomna. Oczywiście jeżeli wciąż by żyła.
- Byłam wtedy na dyżurze. Osobiście cię reanimowałam. Kankurou i Sai obezwładnili kobietę, która usiłowała cię zabić. A ty tymczasem gasłaś w zastraszającym tempie. Wszystkie nasze reakcje następowały za późno i w końcu twoje serce stanęło na dobre. Wszyscy myśleli, że to koniec. I własnie w tym momencie, twoja rana zaczęła się zasklepiać. Krew sama wróciła do twojego ciała. To wyglądało jak cud. Ocknęłaś się. A na sąsiednim łóżku Shikamaru, zaczął umierać. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Przeżył tylko dlatego, że wprowadziliśmy go w śpiączkę farmakologiczną.- Różowowłosa pokazała swoją legitymację shinobim stojącym u wejścia do korytarza, a ci bez słowa otworzyli szklane drzwi. Temari była w takim szoku, że tylko dreptała grzecznie za swoimi przewodnikami.
- Nie wiem jak, ale jakoś udało mu się przekazać ci na odległość...
- Chakrę i energię życiową.- Dokończyła blondynka automatycznie, przypominając sobie rozmowę z Ino. Teraz to Sakura się potknęła.
- Skąd to wiesz!?- Nie miała już pojęcia co myśleć. No Sabaku szokowała ją z każdą chwilą co raz bardziej. Jej podniesiony głos sprawił, że ninja pilnujący wstępu na korytarz popatrzyli na nich czujnie. Temari westchnęła cicho.
- Dwa dni temu, ten pacan obudził się w środku nocy z arytmią.- Poprawiła trzymany przez siebie ciężar i zaczęła wolno iść do przodu, sprawiając, że Haruno uświadomiła sobie, że się zatrzymała. Ruszyła szybko, żeby dotrzymać kroku drugiej dziewczynie. Ninja uznali, że wszystko jest w porządku i przestali się im przypatrywać.
- Śnił mu się jakiś koszmar. Poza tym miał niski poziom chakry, ale nie miał kto tego wyczuć. Nie zemdlał, nie stracił przytomności, ale potem spał okropnie długo. Lekarze ze zmiany już mieli wołać ciebie albo Tsunade. Ale wtedy...- przełknęła głośno ślinę- wstałam i podeszłam do niego, bo wiedziałam co się dzieje. Może jakimś wielkim sensorem nie jestem, ale jednak coś tam czuję. Kiedy go dotknęłam...- Pokręciła głową drżąc na samo wspomnienie. - To było dziwaczne. Coś mnie do niego przytwierdziło i wyssało większość mojej chakry. Kiedy tylko zdołałam się wyrwać, Nara się obudził.- Iniochi zmarszczył czoło.
- I ANBU nie zareagowali?
- Nie. - Temari uśmiechnęła się niepewnie.- Ino im zabroniła. Akurat szła na zmianę i wszystko wyczuła.
Te słowa wyraźnie oburzyły Sakurę.
- Chcesz mi powiedzieć, że o tym wiedziała i nic nie powiedziała Tsunade, to...
- Dokładnie to czego można się było spodziewać po mojej córce.- Blondwłosy mężczyzna odchylił głowę do tyłu i przez chwilę szedł przyglądając się sufitowi.
- Uznała, że nie ma to związku z całą sprawą, i że tylko niepotrzebnie zdenerwuje tym Hokage.- Bardziej stwierdził niż zapytał, ale No Sabaku i tak potwierdziła jego słowa. Haruno po raz kolejny w przeciągu ostatnich kilku dni poczuła, że tak naprawdę nie zna swojej przyjaciółki. Znowu skręcili, tym razem trafiając w ślepy zaułek. Na jego końcu stała kolejna dwójka shinobi i rozmawiający z nimi cicho Shikaku. Widząc Sakurę nadchodzącą wraz z Inoichim i Temari, która targała pod pachą jakiś dziwny metalowy przedmiot, meżczyzna zamilkł gwałtownie.
- Witaj.- Mruknęła różowowłosa, po raz któryś tego dnia podając swoją szpitalną legitymację ANBU.
- Sakura-chan, co to...
- Nie wiem, czy to zadziała Shikaku. Nie rób sobie nadziei.- Przerwała mu szybko, widząc błysk w jego oczach. Odwrócił od niej wzrok, ale skinął głową.
- Możecie wejść.- ANBU sprawnie otworzył drzwi odpowiednim kluczem. Haruno podziękowała i poprowadziła ich do środka. Przechodząc obok ojca Shikamaru, Temari posłała mu pokrzepiające spojrzenie, ale wątpiła by to zauważył. Metalowe wrota zamknęły się za nimi z cichym kliknięciem.
Blondynka dopiero po chwili zdołała zmusić się do podniesienia głowy i spojrzenia na czarnowłosego chłopaka. Poczuła jak w jej sercu coś pęka. Wyglądał jak cień samego siebie. Jego ciemne włosy odcinały się od bladej skóry, dodatkowo podkreślając sińce pod oczami. Gdyby nie powolne pikanie podłączonych do niego maszyn uznałaby, że nie żyje. Świadoma, że jej towarzysze ją obserwują, wzięła głęboki drżący wdech.
- Co mam robić?- Jej głos był zaskakująco opanowany. Sakura zmrużyła oczy, podchodząc do Nary i sprawdzając coś na monitorach.
- Pomyślałam, że skoro on przekazał ci swoją chakrę, to możliwe, że ty dasz radę przekazać mu swoją. Jak do tej pory nikomu nie udało się tego zrobić. Wszystko odrzuca, a bez znajomości techniki wskrzeszenia nie da się go zmusić do przyjęcia obcej energii. Ty jednak, sama powiedziałaś przed chwilą, że to już się zdarzyło. Ciebie akceptuje. Chakroblokady nie powinny ci przeszkodzić.- Dodała uprzedzając pytanie. No Sabaku niemo się zgodziła, pocierając nerwowo dłonie. Zrobiła krok do przodu, ale zatrzymało ją wyciągnięte ramię jounina. Miał niezadowoloną minę.
- Mówiłaś że poprzednio straciłaś prawie całą chakrę, a Shikamaru był w o wiele lepszym stanie. Wiecie co może stać się teraz?- Ymanaka był bardo poważny. Temari prychnęła i spróbowała go wyminąć, ale manewrowanie z ciężkim zagłówkiem łóżka nie było wcale takie proste. Kajdanki nieprzyjemnie wbiły jej się w nadgarstek. Druga dziewczyna złapała ją za ramię nie pozwalając się szarpać i spojrzała na Inoichiego.
- Tak, wiem, co się może stać. Dlatego cieszę się, że przyszedłeś tu z nami mimo, że cię o to nie prosiłam. Jeżeli się okaże, że Temari nad tym nie panuje i że zaczyna to jej zagrażać, przerwiesz to.- Mimo, że mężczyzna nie wyglądał na przekonanego, ugiął się.
- Czy mam twoją zgodę?- Spytał patrząc na blondynkę i szukając wahania w jej oczach. Nie znalazł go, zdawało się, że zmieniła się w głaz.
- W razie potrzeby zrób wszystko co konieczne Yamanaka-sama.- Powiedziała cicho, a następnie przeszła obok nich i usiadła na krześle ustawionym obok łóżka Nary. Ostrożnie oparła metalową kratkę o bok krzesła, żeby mieć pewność, że się nie przewróci. Podniosła dłoń i umieściła ją nad ręką Shiki. Zerknęła w bok na zielonookiego, który stał na lekko rozsuniętych nogach, ze złączonymi w odpowiednim znaku palcami, w każdej chwili gotowy wykonać jutsu. Uśmiechnął się do niej dając znak, że może zaczynać. Sakura wbiła wzrok w monitory, kontrolujące stan Nary. Blondynka odetchnęła głęboko, patrząc na pogrążonego w śpiączce chłopka. Nie mogła teraz stchórzyć. Uratował ją. Ona też powinna mu pomóc. Musi mu pomóc. Zamknęła oczy i pozwoliła dłoni opaść.
Gdy tylko opuszki jej palców musnęły jego skórę, potężna siła przytwierdziła ją do niego. Tym razem nie spanikowała czując, jak jej moc przepływa do jego ciała. Oddychała głośno, usiłując oczyścić umysł. Nie myśleć o niczym. Po prostu poddać się tej dziwnej sile. Nagle, zanim zdążyła to powstrzymać, w jej umyśle pojawiły się obrazy.
Ktoś uderzał w bęben, sprawiając, że pękała jej głowa." To nie jest prawda, spokojnie Temari, spokojnie, poprzednio też tak było." Brakowało jej powietrza. "Panuj nad sobą." Coś docisnęło ją do podłogi, poczuła jak upadając obciera sobie nadgarstek. Wrażenie że krew spływała po jej przedramieniu było nieodparte." Nie panikuj." Została jej już tylko jedna czwarta chakry. Jej usta wypełniły się krwią. Znalazła się w białym pokoju. Ktoś leżał na jego środku. Traciła przytomność. "To nie jest prawda!" To była ona. Z jej ciała lała się krew. Wypełniała jej oczy, usta. Zalewała jej ciało, w miarę jak chakra z niego uciekała. Miała wrażenie, że tonie, że...umiera.
- Jasna cholera, Yamanaka!!!- Sakura podbiegła do Temari, która niebezpiecznie przechyliła się na krześle.
- Staram się!- Odkrzyknął, drżąc z wysiłku. Po jego czole spływał pot. Jeszcze raz wykonał odpowiednie pieczęcie tym razem wkładając w to całą swoją moc. Czuł, że jego świadomość zderzyła się z żelazną ścianą. Odbił się od niej, ale zamiast wrócić do swojego ciała patrzył na to wszystko z boku, tym razem wyraźnie widział chakrę w całym pokoju. To co łączyło Shikamaru i Temari nie pochodziło od żadnego z nich. Wyglądało jak wielka masa kłębiącej się ciemnej energii oplatającej ich dłonie. Skupił się i uderzył w to COŚ. W kontakcie z jego chakrą, dziwna energia natychmiast się cofnęła, a potem znikła nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Wrócił do siebie, zwijając się w kłębek i głośno dysząc. Cokolwiek to było, skutecznie go przeraziło.
No Sabaku ocknęła się i mocno przywarła do różowowłosej, drżała. Haruno lekko zakołysała jej ciałem, czując że jej serce bije zdecydowanie za szybko. Dziewczyna nie panowała nad swoim oddechem, ani odruchami. Głowa jej pękała. Poziom chakry wynosił prawie okrągłe zero. Inoichi zdążył w ostatnim momencie.
Do pomieszczenia wpadli shinobi i zatrzymali się w przejściu widząc rozgrywającą się tam scenę. Jounin zwinięty na podłodze w pozycji embrionalnej, blada pani ordynator do której dosłownie przykleiła się ambasadorka Suny. Metalowe kratki z hukiem runęły na podłogę, boleśnie wykręcając nadgarstek Temari. Blondynka krzyknęła prosto do ucha Sakury trochę ją ogłuszając i sprawiając, że Inoichi drgnął nerwowo.
- Pani Haruno!- Jeden z ANBU widząc jak różowowłosa się krzywi postanowił w końcu wziąć to w swoje ręce. Kilkoma sprawnymi ruchami podniósł ciężki zagłówek razem z No Sabuku, odprowadzając ją w kąt pomieszczenia i sadzając przy ścianie. Widząc jej przerażone spojrzenie nakazał swojemu kompanowi przynieść kubek wody. Shikaku wciąż stał w drzwiach, wpatrując się w swojego syna.
- Czy?- Jego głos zabrzmiał dziwnie ochryple, wiec odchrząknął.- Czy cokolwiek się zmieniło?
Shikamaru wciąż wyglądał tak samo. Cienie pod jego oczami nie zmniejszyły się nawet o milimetr, bladość również nie ustąpiła. Sakura podniosła głowę i spojrzała na mężczyznę stojącego w przejściu. Nie tylko on czekał na to co powie uczennica Hokage. Wszyscy obecni obserwowali ją z większym lub mniejszym zainteresowaniem. Nikt nie zwracał uwagi na Yamanake. Dziewczyna westchnęła, a kąciki jej ust uniosły się ku górze.
- Shikaku-san, sen i śpiączka może i wyglądają dość podobnie, ale niewiele mają ze sobą wspólnego.
Mężczyzna potrzebował kilku sekund na zrozumienie tej wiadomości, a kiedy już to zrobił od razu znalazł się tuż przy łóżku syna.
- Naprawdę?- Jego oczy lśniły od hamowanego wzruszenia, ale Sakura taktownie udawała, że tego nie zauważa.- Naprawdę, nic mu nie będzie?
- Tak, trudno mi powiedzieć ile będzie spał, ale obudzi się. Na...- Temari złapała Haruno za ramię i odsunęła ją od łóżka Shikamaru, stając na chwiejnych nogach obok jego ojca.- Pewno- Dokończyła różowa, z niepokojem obserwując No Sabaku. Jasnowłosa dziewczyna złapała młodego Narę za lewy przegub i powoli obróciła jego ramię wewnętrzną stroną do siebie.
- Jaja sobie robicie.- Mruknęła, patrząc na jego zaczerwieniony nadgarstek. Obtarty, obtarty do krwi, tak samo jak jej.
***
- Jak tak na to patrzę- Kakashi przekrzywił głowę, kołysząc się na piętach- to wygląda mi to na robotę kogoś z Suny.- Gdzieś głęboko w tonie jego głosy kryła się ironia. Ero-sennin prychnął.
-Wygląda.- Mruknęli jednocześnie, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenie. Tak, to aż za bardzo wyglądało na Sunę. Jiraja wywrócił oczami zrzucając swój ciężki plecak na ziemię i podchodząc do młodszego towarzysza. Skrzywił się lekko widząc martwą dziewczynę. Nie było to pierwsze ciało jakie znaleźli, ale stanowczo było inne. Poprzednich medyków odnajdowali zazwyczaj blisko ich wioski. Słabo ukrytych: w jakiś krzakach lub jaskiniach. Teraz zaś nie dość, że znajdowali się mniej więcej po środku niczego, to od momentu kiedy psy Hatake coś wyczuły spędzili dobre 2 godziny, szukając denata.
- Kurka, niezły pomysł.- Stwierdził pustelnik, przyglądając się kobiecie, która mimo tego, że teraz wiedział gdzie jest, wciąż znikała mu z oczu.- Chyba to kiedyś wykorzystam. - Dodał mrużąc powieki.
- I ty mnie nazywasz kopiującym ninja? - Warknął szarowłosy i przykucnął.- Masz ty jakiś pomysł, jak ją stamtąd wyciągnąć?
- Patrz miałem o to samo zapytać ciebie.- Jiraja uśmiechnął się szeroko, ale Kakashi był poważny, mężczyzna trącił go łokciem, kucając obok.- Co jest?
Właściciel sharingana zerknął na niego i pokręcił głową wzdychając, sam nie za bardzo wiedział o co mu chodzi, po prostu;
- Nie podoba mi się tu.- Wymamrotał pod nosem. Usłyszał śmiech sannina. Starszy mężczyzna zamaszystym gestem ręki wskazał na okolicę.
- A komu by się podobało? Mokro, brudno, ciemno i zasysająco.- Dodał wyszarpując nogę z kałuży błota. Znów trącił Hatake, według niego szarak miał ostatnio, stanowczo zbyt duże skłonności do zamartwiania się.- Trochę zluzuj, ok?
Znów otrzymał to wisielcze spojrzenie, ale ramiona młodszego opadły, najwyraźniej nieświadomie napinał mięśnie.
- A wracając do naszej sprawy, to jak ją wyciągniemy?- Na to pytanie Kakashi westchnął.
- No nie wiem jak ty ale ja widzę tylko jedno wyjście.- Mruknął.
- Cholera, myślałem, że wykombinujesz coś sprytnego.
- Nie tym razem.
- To co papier, kamień, nożyce?- Spytał Jiraja.
- Papier, kamień, nożyce.- Odparł Hatake, jednocześnie grzebiąc w plecaku, szukając liny. Rzucił sznur między nich i zaczęli grać.
Cały problem polegał na tym, że aby dostać się do dziewczyny musieli przedostać się przez rzekę. Jej ciało leżało na wysepce otoczonej ze wszystkich stron brudną wodą. Nie zauważyliby jej gdyby nie to, że Kakashi przez przypadek się poślizgnął i lądując tyłkiem na ziemi spojrzał prosto w jej martwe oczy. Czerwonawa gleba doskonale zgrywała się ze śladami krwi na jej tułowiu, trzcina ukrywała jej zielonkawe włosy. Jakieś sprytne jutsu zacierało granice między jej ciałem, a otoczeniem. Nie zajęło im długo przekonanie się, po błotnistej wodzie nie da się przejść. Tego też pilnowała technika. Chakra w zetknięciu z jej powierzchnią zaczynała się dziwnie zachowywać. W dodatku od samego brzegu było głęboko. Mieli tylko jedną opcję: przepłynąć. 20 metrów nie powinno być dla żadnego z nich wyzwaniem.
- Na pewno wszystko ok, Kakashi?- Jiraja zmarszczył brwi, kiedy jego kompan skinął głową, przewiązując się w pasie liną. Sannin był pewien, że to on sam przegra. W tę grę, jakimś chorym trafem, zawsze przegrywał z uczniem Czwartego. Zaczynał się o niego poważnie martwić.
- Nie patrz tak na mnie.- Szarowłosy zerknął na swojego kompana kątem oka, rzucając mu koniec liny.- To tylko takie przeczucia, nic więcej.
Nim żabi mistrz zdążył się odezwać, ściągnął z siebie buty, bluzę i wskoczył do wody. I od razu wiedział, że popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu.
Pułapka.
To coś wciągnie też Jiraje. Już się nie wydostaną.
Zmusił się do otwarcia oczu.
- Patrz miałem o to samo zapytać ciebie.- Jiraja uśmiechnął się szeroko, ale Kakashi był poważny, mężczyzna trącił go łokciem, kucając obok.- Co jest?
Właściciel sharingana zerknął na niego i pokręcił głową wzdychając, sam nie za bardzo wiedział o co mu chodzi, po prostu;
- Nie podoba mi się tu.- Wymamrotał pod nosem. Usłyszał śmiech sannina. Starszy mężczyzna zamaszystym gestem ręki wskazał na okolicę.
- A komu by się podobało? Mokro, brudno, ciemno i zasysająco.- Dodał wyszarpując nogę z kałuży błota. Znów trącił Hatake, według niego szarak miał ostatnio, stanowczo zbyt duże skłonności do zamartwiania się.- Trochę zluzuj, ok?
Znów otrzymał to wisielcze spojrzenie, ale ramiona młodszego opadły, najwyraźniej nieświadomie napinał mięśnie.
- A wracając do naszej sprawy, to jak ją wyciągniemy?- Na to pytanie Kakashi westchnął.
- No nie wiem jak ty ale ja widzę tylko jedno wyjście.- Mruknął.
- Cholera, myślałem, że wykombinujesz coś sprytnego.
- Nie tym razem.
- To co papier, kamień, nożyce?- Spytał Jiraja.
- Papier, kamień, nożyce.- Odparł Hatake, jednocześnie grzebiąc w plecaku, szukając liny. Rzucił sznur między nich i zaczęli grać.
Cały problem polegał na tym, że aby dostać się do dziewczyny musieli przedostać się przez rzekę. Jej ciało leżało na wysepce otoczonej ze wszystkich stron brudną wodą. Nie zauważyliby jej gdyby nie to, że Kakashi przez przypadek się poślizgnął i lądując tyłkiem na ziemi spojrzał prosto w jej martwe oczy. Czerwonawa gleba doskonale zgrywała się ze śladami krwi na jej tułowiu, trzcina ukrywała jej zielonkawe włosy. Jakieś sprytne jutsu zacierało granice między jej ciałem, a otoczeniem. Nie zajęło im długo przekonanie się, po błotnistej wodzie nie da się przejść. Tego też pilnowała technika. Chakra w zetknięciu z jej powierzchnią zaczynała się dziwnie zachowywać. W dodatku od samego brzegu było głęboko. Mieli tylko jedną opcję: przepłynąć. 20 metrów nie powinno być dla żadnego z nich wyzwaniem.
- Na pewno wszystko ok, Kakashi?- Jiraja zmarszczył brwi, kiedy jego kompan skinął głową, przewiązując się w pasie liną. Sannin był pewien, że to on sam przegra. W tę grę, jakimś chorym trafem, zawsze przegrywał z uczniem Czwartego. Zaczynał się o niego poważnie martwić.
- Nie patrz tak na mnie.- Szarowłosy zerknął na swojego kompana kątem oka, rzucając mu koniec liny.- To tylko takie przeczucia, nic więcej.
Nim żabi mistrz zdążył się odezwać, ściągnął z siebie buty, bluzę i wskoczył do wody. I od razu wiedział, że popełnił jeden z największych błędów w swoim życiu.
Pułapka.
To coś wciągnie też Jiraje. Już się nie wydostaną.
Zmusił się do otwarcia oczu.
***
- I nie wiesz co to było?- Sakura podała gorącą kawę Inoichi'emu i Temari, a następnie klapnęła na kanapie obok blondynki. Zarówno ona, jak i Ymamanaka siedzieli opatuleni w koce, wciąż lekko drżąc mimo wysokiej temperatury. Mężczyzna rozłączył ją i Narę, kosztem całej swojej energii. W rezultacie Sakura musiała się opiekować nie jednym, a dwoma wykończonymi shinobi.
- Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego.- Jego głos brzmiał dziwnie niepewnie. Sam widok, tej obcej chakry przeraził go i wytracił z równowagi.
- A ty tego nie widziałaś? Nie czułaś?- Spytał No Sabaku. Dziewczyna zmarszczyła brwi i skupiła się. Coraz bardziej ją wkurzało, że wciąż coś dzieje się w jej życiu bez jej świadomości.
- Czułam tylko to, że nie mogę poruszyć ręką. Nie wyczułam obecności obcej chakry. To było bardziej jak...- Zamyśliła się, szukając właściwego określenia.- Jakby ktoś nas skleił.
Sakura westchnęła, cała sytuacja coraz bardziej wymykała się z pod kontroli. Zbyt wiele dziwnych rzeczy działo się naraz wokół jednej osoby. Pomasowała skronie, chcąc oczyścić umysł i uporządkować myśli.
- Yamanaka-san zanim poszliśmy do Temari mówiłeś, że nastąpił przełom w sprawie tej kobiety.- Blondyn skinął głową, a wysłanniczka Suny posłała im czujne spojrzenie.
- Jakiej kobiety?
- Tej która cię zaatakowała.- Wyjaśniła różowowłosa, a potem znów zwróciła się do mężczyzny.- Chciałabym wiedzieć o co jej chodziło, zanim pójdę do Tsunade i zdam jej raport.
- Nie musisz się tym przejmować, już wszystko wiem.- Obecni w pokoju drgnęli, słysząc cichy syk. Godaime rzadko pojawiała się w stylu ANBU. Bardziej pasowało do niej wyważenie drzwi i krzyki. Teraz jednak stała w kącie pokoju z rękoma założonymi na piersiach, groźnie mrużąc oczy i nikt nie wiedział od jak dawana jest w pomieszczeniu.
- Jak śmiałaś mnie nie poinformować o czymś tak niebezpiecznym?- Piąta zwróciła się do byłej uczennicy, jej tęczówki błyszczały niebezpiecznie.- Przecież jej mogło się coś stać!- Wskazała na Temari.- Jakbyśmy to wtedy wytłumaczyli Gaarze!?
Choć Haruno w pierwszym odruchu wcisnęła się w kanapę, trzeba było jej przyznać, że szybko się opanowała i stawiła czoło wściekłości przełożonej.
- Zabrałam ze sobą Yamanake- sama, nic jej nie groziło.- Powiedziała spokojnie. Hokage parsknęła.
- Tak? To czemu jest teraz w takim stanie?- Zerknęła na ojca Ino.- W dodatku nie tylko ona!
- Czcigodna to moja praca, mój stan, czy samopoczucie nie mają nic do rzeczy.- Wtrącił się Inoichi.
- Milcz! Nie pytałam cie o zdanie.- Fuknęła kobieta.- Poza tym to jak zachowała się twoja córka, też stanowiło poważną niesubordynacje!
Widząc, że zanosi się na dłuższą kłótnię, No Sabaku postanowiła interweniować. Bardzo ją ciekawiły powody dla których została zaatakowana i chciała usłyszeć o nich jak najszybciej.
- Szanowna Hokage, proszę ich nie obwiniać. Ja sama chciałam iść do Nary, gdyby nie oni i tak zrobiłabym to, co zrobiłam.- Piwnooka gapiła się na nią chwilę z otwartymi ustami. Nie spodziewała się, że dziewczyna zabierze głos. A już na pewno nie sądziła, Temari sama chciała pomóc Shikamaru. Złość jakoś z niej uciekła. Potrząsnęła z niedowierzaniem głową, czego ciekawego się jeszcze dzisiaj dowie? Usiadła na oparciu kanap, pocierając policzek.
- Rozumiem.- Westchnęła.- Czyli tobie też rozum odjęło. Kogo, jak kogo ale ciebie zawsze uważałam za rozsądną dziewczynę.
Siostra Kazekage nie za bardzo wiedziała jak powinna zareagować na słowa Tsunade, ale Konohanie wyraźnie się uspokoili. Zapanowała cisza, która stanowiła dziwną odmianę od dotychczasowej intensywności tego dnia. Dała im wytchnienie i czas na zejście z najwyższych obrotów, powrót do normalnego rytmu.
- Ta dziewczyna...- Piąta odezwała się wymawiając powoli słowa, wracając do wątku, który omawiali, przed tym jak ujawniła swoją obecność.- Wyjaśnienie jest tak proste, że nie mieliśmy szans na nie wpaść.- Oparła ręce za plecami i odchyliła się do tyłu patrząc w sufit. - Zemsta, tradycyjna, brutalna, zemsta. Tym razem nawet uzasadniona. - Zamknęła oczy, machając nogami zawieszonymi w powietrzu.
- Jak to?- Zielonooka blondynka, spojrzała na nią zaniepokojona. Kogo mogła skrzywdzić do tego stopnia, że zemsta na niej uznawana była za właściwą?
- Pamiętacie tą dziewczynkę, która umarła od trucizny?- Inoichi zwrócił się do obu młodych kobiet. Sakura zacisnęła usta w wąską kreskę i niemo potwierdziła, No Sakabu tylko spuściła wzrok. To maleństwo nie zasługiwało na śmierć, a to była przecież jej wina. Nagle zesztywniała uświadamiając sobie do czego mężczyzna dążył.
- A pamiętacie jej matkę?- Jego kolejne pytanie potwierdziło jej podejrzenia. Szczerze mówiąc, nie, nie pamiętała tej kobiety. Przez cały jej pobyt w ich sali starała się na nią nie patrzeć. Nic dziwnego, że jej nie rozpoznała. Przeczesała włosy dłonią, zdając sobie sprawę z tego, że kage miała rację. Zasłużyła sobie, z pewnością sobie zasłużyła.
Haruno ze świstem wypuściła powietrze. Specjalnie unikała rodziców tej dziewczynki. Wysyłała do nich pielęgniarki, innych lekarzy. Za nic w świecie nie chciała ich spotkać i spojrzeć im w oczy.
- To było ich jedyne dziecko.- Godaime mówiła nietypowym dla niej melancholicznym głosem.- Długo się o nie starali, ciąża była zagrożona, poród trudny. Tej kobiecie- Yui Kanashi, musiano usunąć macice. Po śmierci małej, załamała się, a potem wpadła w szał. Uśpiła swojego męża, używając umiejętności ninja, zanim go poznała, była całkiem niezłą kunoichi. Zabrała nóż, ubrała się w swój stary strój, resztę historii już znacie.- Westchnęła, patrząc na ich smutne twarze i wyciągnęła zza pazuchy jakąś teczkę. Otworzyła ją powoli wyciągając ze środka zdjęcia z USG.
- Właściwie po to tu przyszłam.- Zwróciła się do różowowłosej.- Chciałam to z tobą omówić, bo nie wiedziałam, jak to mogło się stać.- Uśmiechnęła się pod nosem. - Nie pierwszy raz w tym tygodniu.- Sakura też nieznacznie uniosła kąciki ust.
- Ale teraz, chyba załapałam. Po ostatnim śnie Temari musiała oddać Narze swoją chakrę, bo prawie całą własną wyczerpał. Nie wiedzieliśmy dlaczego, ani na co poszła ta energia. No Sabaku umiera, on zasypia, No Sabaku wraca do żywych, on zapada w śpiączkę, bo stracił chakrę.- Wyrzuciła to z siebie na jednym tchu, obserwując ich zdezorientowanie. Przygryzła w skupieniu wargę, zastanawiając się jak im to przekazać. Wstała i pokazała wyniki, dwóch badań USG.
- To zdjęcie - podniosła do góry prawą rękę- wykonano tuż po operacji Kanashi, jakieś pięć lat temu. Jak widać nie ma tu macicy. A to- uniosła lewą dłoń- zrobiłam ja, półtorej godziny temu. Macica jest na miejscu, w idealnym stanie.
Popatrzyła na nich wyczekująco. Inoichi niezbyt rozumiał cały jej wykład, ale zdawał się łapać ogólny przekaz. Organ którego nie było, nie powinien się od tak pojawiać. Temari marszczyła brwi intensywnie nad czymś myśląc, a jej była uczennica rozdziawiła szeroko usta.
- Chyba nie...
- Tak.- Piąta spojrzała jej prosto w oczy.- Ta dziwaczna technika Shikamaru, jakimś cudem, leczy. A dokładniej pomaga osobie na której zostanie wykonana. To on sprawił, że Yui odzyskała płodność.- Przeniosła wzrok na blondynkę.- On praktycznie przywrócił do życia Temari.
Ambasadorka zacisnęła powieki. Przypomniało jej się wszystko, co mówiła Ino, kiedy pierwszy raz przekazała Shice chakrę. To jego dziwne spojrzenie, kiedy wspomniała, że miał te sny już wcześniej. Stanęły jej przed oczami chwile w lesie, kiedy była przekonana, że na pewno umrze. A potem nagły przypływ sił.
- Dwa razy.- Wymruczała, podnosząc głowę i patrząc prosto w źrenice Tsunade.- Zrobił to dwa razy.
- A ty tego nie widziałaś? Nie czułaś?- Spytał No Sabaku. Dziewczyna zmarszczyła brwi i skupiła się. Coraz bardziej ją wkurzało, że wciąż coś dzieje się w jej życiu bez jej świadomości.
- Czułam tylko to, że nie mogę poruszyć ręką. Nie wyczułam obecności obcej chakry. To było bardziej jak...- Zamyśliła się, szukając właściwego określenia.- Jakby ktoś nas skleił.
Sakura westchnęła, cała sytuacja coraz bardziej wymykała się z pod kontroli. Zbyt wiele dziwnych rzeczy działo się naraz wokół jednej osoby. Pomasowała skronie, chcąc oczyścić umysł i uporządkować myśli.
- Yamanaka-san zanim poszliśmy do Temari mówiłeś, że nastąpił przełom w sprawie tej kobiety.- Blondyn skinął głową, a wysłanniczka Suny posłała im czujne spojrzenie.
- Jakiej kobiety?
- Tej która cię zaatakowała.- Wyjaśniła różowowłosa, a potem znów zwróciła się do mężczyzny.- Chciałabym wiedzieć o co jej chodziło, zanim pójdę do Tsunade i zdam jej raport.
- Nie musisz się tym przejmować, już wszystko wiem.- Obecni w pokoju drgnęli, słysząc cichy syk. Godaime rzadko pojawiała się w stylu ANBU. Bardziej pasowało do niej wyważenie drzwi i krzyki. Teraz jednak stała w kącie pokoju z rękoma założonymi na piersiach, groźnie mrużąc oczy i nikt nie wiedział od jak dawana jest w pomieszczeniu.
- Jak śmiałaś mnie nie poinformować o czymś tak niebezpiecznym?- Piąta zwróciła się do byłej uczennicy, jej tęczówki błyszczały niebezpiecznie.- Przecież jej mogło się coś stać!- Wskazała na Temari.- Jakbyśmy to wtedy wytłumaczyli Gaarze!?
Choć Haruno w pierwszym odruchu wcisnęła się w kanapę, trzeba było jej przyznać, że szybko się opanowała i stawiła czoło wściekłości przełożonej.
- Zabrałam ze sobą Yamanake- sama, nic jej nie groziło.- Powiedziała spokojnie. Hokage parsknęła.
- Tak? To czemu jest teraz w takim stanie?- Zerknęła na ojca Ino.- W dodatku nie tylko ona!
- Czcigodna to moja praca, mój stan, czy samopoczucie nie mają nic do rzeczy.- Wtrącił się Inoichi.
- Milcz! Nie pytałam cie o zdanie.- Fuknęła kobieta.- Poza tym to jak zachowała się twoja córka, też stanowiło poważną niesubordynacje!
Widząc, że zanosi się na dłuższą kłótnię, No Sabaku postanowiła interweniować. Bardzo ją ciekawiły powody dla których została zaatakowana i chciała usłyszeć o nich jak najszybciej.
- Szanowna Hokage, proszę ich nie obwiniać. Ja sama chciałam iść do Nary, gdyby nie oni i tak zrobiłabym to, co zrobiłam.- Piwnooka gapiła się na nią chwilę z otwartymi ustami. Nie spodziewała się, że dziewczyna zabierze głos. A już na pewno nie sądziła, Temari sama chciała pomóc Shikamaru. Złość jakoś z niej uciekła. Potrząsnęła z niedowierzaniem głową, czego ciekawego się jeszcze dzisiaj dowie? Usiadła na oparciu kanap, pocierając policzek.
- Rozumiem.- Westchnęła.- Czyli tobie też rozum odjęło. Kogo, jak kogo ale ciebie zawsze uważałam za rozsądną dziewczynę.
Siostra Kazekage nie za bardzo wiedziała jak powinna zareagować na słowa Tsunade, ale Konohanie wyraźnie się uspokoili. Zapanowała cisza, która stanowiła dziwną odmianę od dotychczasowej intensywności tego dnia. Dała im wytchnienie i czas na zejście z najwyższych obrotów, powrót do normalnego rytmu.
- Ta dziewczyna...- Piąta odezwała się wymawiając powoli słowa, wracając do wątku, który omawiali, przed tym jak ujawniła swoją obecność.- Wyjaśnienie jest tak proste, że nie mieliśmy szans na nie wpaść.- Oparła ręce za plecami i odchyliła się do tyłu patrząc w sufit. - Zemsta, tradycyjna, brutalna, zemsta. Tym razem nawet uzasadniona. - Zamknęła oczy, machając nogami zawieszonymi w powietrzu.
- Jak to?- Zielonooka blondynka, spojrzała na nią zaniepokojona. Kogo mogła skrzywdzić do tego stopnia, że zemsta na niej uznawana była za właściwą?
- Pamiętacie tą dziewczynkę, która umarła od trucizny?- Inoichi zwrócił się do obu młodych kobiet. Sakura zacisnęła usta w wąską kreskę i niemo potwierdziła, No Sakabu tylko spuściła wzrok. To maleństwo nie zasługiwało na śmierć, a to była przecież jej wina. Nagle zesztywniała uświadamiając sobie do czego mężczyzna dążył.
- A pamiętacie jej matkę?- Jego kolejne pytanie potwierdziło jej podejrzenia. Szczerze mówiąc, nie, nie pamiętała tej kobiety. Przez cały jej pobyt w ich sali starała się na nią nie patrzeć. Nic dziwnego, że jej nie rozpoznała. Przeczesała włosy dłonią, zdając sobie sprawę z tego, że kage miała rację. Zasłużyła sobie, z pewnością sobie zasłużyła.
Haruno ze świstem wypuściła powietrze. Specjalnie unikała rodziców tej dziewczynki. Wysyłała do nich pielęgniarki, innych lekarzy. Za nic w świecie nie chciała ich spotkać i spojrzeć im w oczy.
- To było ich jedyne dziecko.- Godaime mówiła nietypowym dla niej melancholicznym głosem.- Długo się o nie starali, ciąża była zagrożona, poród trudny. Tej kobiecie- Yui Kanashi, musiano usunąć macice. Po śmierci małej, załamała się, a potem wpadła w szał. Uśpiła swojego męża, używając umiejętności ninja, zanim go poznała, była całkiem niezłą kunoichi. Zabrała nóż, ubrała się w swój stary strój, resztę historii już znacie.- Westchnęła, patrząc na ich smutne twarze i wyciągnęła zza pazuchy jakąś teczkę. Otworzyła ją powoli wyciągając ze środka zdjęcia z USG.
- Właściwie po to tu przyszłam.- Zwróciła się do różowowłosej.- Chciałam to z tobą omówić, bo nie wiedziałam, jak to mogło się stać.- Uśmiechnęła się pod nosem. - Nie pierwszy raz w tym tygodniu.- Sakura też nieznacznie uniosła kąciki ust.
- Ale teraz, chyba załapałam. Po ostatnim śnie Temari musiała oddać Narze swoją chakrę, bo prawie całą własną wyczerpał. Nie wiedzieliśmy dlaczego, ani na co poszła ta energia. No Sabaku umiera, on zasypia, No Sabaku wraca do żywych, on zapada w śpiączkę, bo stracił chakrę.- Wyrzuciła to z siebie na jednym tchu, obserwując ich zdezorientowanie. Przygryzła w skupieniu wargę, zastanawiając się jak im to przekazać. Wstała i pokazała wyniki, dwóch badań USG.
- To zdjęcie - podniosła do góry prawą rękę- wykonano tuż po operacji Kanashi, jakieś pięć lat temu. Jak widać nie ma tu macicy. A to- uniosła lewą dłoń- zrobiłam ja, półtorej godziny temu. Macica jest na miejscu, w idealnym stanie.
Popatrzyła na nich wyczekująco. Inoichi niezbyt rozumiał cały jej wykład, ale zdawał się łapać ogólny przekaz. Organ którego nie było, nie powinien się od tak pojawiać. Temari marszczyła brwi intensywnie nad czymś myśląc, a jej była uczennica rozdziawiła szeroko usta.
- Chyba nie...
- Tak.- Piąta spojrzała jej prosto w oczy.- Ta dziwaczna technika Shikamaru, jakimś cudem, leczy. A dokładniej pomaga osobie na której zostanie wykonana. To on sprawił, że Yui odzyskała płodność.- Przeniosła wzrok na blondynkę.- On praktycznie przywrócił do życia Temari.
Ambasadorka zacisnęła powieki. Przypomniało jej się wszystko, co mówiła Ino, kiedy pierwszy raz przekazała Shice chakrę. To jego dziwne spojrzenie, kiedy wspomniała, że miał te sny już wcześniej. Stanęły jej przed oczami chwile w lesie, kiedy była przekonana, że na pewno umrze. A potem nagły przypływ sił.
- Dwa razy.- Wymruczała, podnosząc głowę i patrząc prosto w źrenice Tsunade.- Zrobił to dwa razy.
***
Skończyłam! Wiem, że przerwa i tym razem była długa, ale mniejsza niż poprzednio. Od teraz notki powinny pojawiać się częściej, ponieważ akcja też trochę nabierze tempa. Może w końcu wyciągnę ich z tego szpitala? Trochę mnie podłamuje, aktywność na tym blogu. Mało osób tu zagląda. Zwracano mi uwagę na pewne problemy z załadowaniem strony. Już niedługo powinnam dojść do momentu w którym zaplanowałam zmianę szablonu, więc mam nadzieje, że i kłopoty ustaną. Niemniej jednak, świadomość, że na bloga wchodzi coraz mniej ludzi, niszczy mi motywację, więc zastawiam się czy nie skończyć tej opowieści wcześniej niż planowałam.
No nareszcie! Kobieto, ile można czekać? Rozdział chyba najlepszy ze wszystkich! :D Jak sobie wyobrażam Tem z tą ramą łóżka to dostaję padaczki Xd Sama mam długie paznokcie, więc I feel jak Tem się poświęciła żeby wyrwać się z "więzienia " :) Obudź wreszcie Shike! Wgl marzy mi sie taka słodka do porzygu scena ich rozmowy ~ Weny życzę i nigdy wiecej tak długich przerw! :D
OdpowiedzUsuńCześć! Gomen, Gomen, już nie będzie takich przerw. Co do słodkiej sceny z udziałem Temari i Shikamaru to chyba będę musiała cię zawieść, długo będzie trzeba na taką czekać. (Gomen). Co do ramy łózka to muszę przyznać, że nie jest to mój pomysł: pochodzi z filmu "Love Rosie". Wiem, że tak nie wolno, ale jak go zobaczyłam to po prostu nie mogłam tego nie wykorzystać. Więc, no cóż...
UsuńDzięki za komentarz.
Witam!
OdpowiedzUsuńZacznę od typowego dla mnie ględzenia. Fanfiki z Naruto pisałam i czytałam za gówniarza, czyli jakieś 8 lat temu (Boże, aż poczułam się staro). Przez ten kawałek czasu zdążyłam poznać schematy jakie pojawiają się w prawie każdym Narutowskim opowiadaniu. Rzadko kiedy zdarzały/zdarzają się perełki mające do zaoferowania coś oryginalnego i swojego. Ba, sama nie byłam lepsza pod tym względem. Potem zaczęłam odpadać. Przeszło mi zafascynowanie Naruto, zaś fanfiki zaczęły mnie męczyć. Bo ile można czytać o Sakurze, która przestała uganiać się za Sasuke, stała się niezależną kunoichi, straciła rodziców i w tym swoim nieszczęściu zaczyna rywalizować ze swoją dawną miłością. Albo o dziewczęcym OC będącym silniejszym od całej Konohy razem wziętej, będącym pięknym i mądrym, a do tego pyskatym. Nie zapominajmy również o tym, że przeważnie miała tragiczną przeszłość, bo przecież to podstawa udanej bohaterki... Meh, no i jakoś odpadłam. Dopiero ostatnio do tego wróciłam, ale przeważnie odpuszczałam sobie czytanie po pierwszym rozdziale.
Bodajże przedwczoraj trafiłam tutaj. Bez urazy, ale po adresie spodziewałam się tandetnej historii miłosnej. Wszystko spowodowane tym "opo". Mam do tego skrótu negatywne odczucia i zaraz przed oczami stoją mi dziesięciolatki piszące o wielkich ,,loffkach". I co mogę jeszcze dodać? Teraz powinnam Cię przeprosić za ocenianie Twojego fanfika na podstawie czegoś tak trywialnego jak adres. Dlatego przepraszam! *głęboki ukłon*.
W pierwszych rozdziałach zdarzały się błędy, ale rekompensowała je naprawdę dobra fabuła. Piszesz dobrze, idzie się uzależnić od Twojego stylu pisania i przyznam, że jakkolwiek stronię od narkotyków, tak ten blog chyba stanie się dla mnie jednym z nich. Kurczę, kocham Shikamaru i Temari, a Ty czujesz te postacie. Dawno nie dałam się złapać w czyjeś szpony jak teraz w Twoje. Pomysł z trucizną jest genialny, bez reszty pochłonęła mnie cała intryga i jestem ciut niepocieszona, że nie mam już co czytać, bo chciałabym poznać co, jak oraz gdzie. D: A! Chciałam jeszcze napisać co nieco o pairingach. Panna Kwiatek i Itachi, a również Lee i Sakura... Z początku trochę mnie to kuło, bo jakoś nie podchodzą mi te pairingi, aczkolwiek sposób w jaki operujesz fabułą oraz tymi bohaterami sprawia, że przestałam się tym przejmować. Do tego polubiłam LeeSaku w Twoim wydaniu i trzymam za nich kciuki. <3
Kolejna sprawa, o której chciałabym napisać jest długość rozdziałów. JEST IDEALNA. Nie próbuj jej zmieniać, a jeśli już to na dłuższą. Zbrodnią byłoby skrócanie postów, wtedy fanfik za dużo by stracił. Zwłaszcza że tu nie ma lania wody, a jest akcja. Czyta się szybko, zaś pod koniec jestem zdumiona, że już koniec. Trochę boli i zarazem martwi mnie zaledwie 40% ukończonego następnego rozdziału. T_T Co mogę dodać? Pisz, pisz i pisz. Pragnę WINCYJ.
P.S. Planujesz coś z Ino i Sai'em? Kocham ich zaraz za ShikaTema, więc cieszyłabym się. Bardzo cieszyła~ ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A tu jakieś błędy wyłapane w tym rozdziale:
* - Choć, nie możesz tu spać. (Chodź)
* Haruno po raz kolejny w przeciągu ostatnich kilku dni poczuła, że tak na prawdę nie zna swojej przyjaciółki (naprawdę)
* - Napewno wszystko ok, Kakashi? (na pewno)
* W tę grę, jakimś choryym trafem, zawsze przegrywał z uczniem Czwartego. (zbędne jedno y)
Mocno ściskam i czekam na kolejny rozdział. Nie każ mi długo czekać, błagam. t__t
Ok.
UsuńZnowu trzeba mnie było zbierać z podłogi za pomocą miotełki do kurzu.
Zawsze bardzo mnie zaskakują i nakręcają takie komentarze, zwłaszcza po tak długim czasie od opublikowania ostatniego posta. Zwłaszcza jeżeli są tak długie ( choć to pierwszy taki) i mają taką treść. To się dopiero nazywa podbudowanie psychiczne.
Moja fabuła dobrą? Czuję te postacie? Polubiłaś LeeSaku? Długość postów idealna? To są te rzeczy o które najbardziej się bałam zaczynając tego bloga. I szczerze mówiąc dalej się boję.
Przepraszam za błędy. Wiem, że są. Ale ja szczerze mówiąc mam spore trudności z ich poprawianiem (durny dyslektyczny mózg). Dziękuję za to, że zajęłaś się tymi z 7, rzadko komu chce się robić takie rzeczy.
Obiecuję, że na 8 nie trzeba będzie już długo czekać. Zmieniłam zdanie co do jej wyglądu w połowie tekstu i tak jakoś wyszło.
Co do Ino i Saija/Saia/ Sai`a? to no coż? Ekhem... Prawdopodobnie zapragniesz mnie zakatrupić, ale do tego musisz jeszcze trochę poczekać.
Naprawdę dziękuję, że doceniasz moje małe "opo" :)